11 krążków szamotowych odkryto w czasie prac porządkowo-konserwatorskich na terenie Muzeum Stutthof. Do tej pory w zbiorach znajdował się tylko jeden taki przedmiot, dlatego znalezisko jest niezwykle cenne.
Owalne przedmioty z wyrytym numerem wykorzystywane były przez Niemców we wszystkich obozach koncentracyjnych, ale ich historia nie jest do końca poznana. Prawdopodobnie szamot miał stanowić funkcję „katalogową”, m.in. na wypadek zgłoszenia się przez rodzinę zmarłego o wydanie prochów.
– Poddawane wraz z ciałem zmarłego kremacji miały stanowić potwierdzenie autentyczności prochów – wyjaśnia opiekun zbiorów muzeum Stutthof w Sztutowie Bogusława Tartakowska. – Glinka szamotowa, z której wykonane były krążki charakteryzowała się bardzo wysoką ognioodpornością. Umieszczane były one w piecach krematoryjnych wraz z ciałami zmarłych.
PROCEDURA KREMACJI
O zastosowaniu krążków Reichsführer SS Heinrich Himmler pisał w zarządzeniu z lutego 1940 roku dla KL Sachsenhausen. Miało ono jednak zastosowanie także w innych obozach koncentracyjnych.
– Zarządzenie dokładnie opisuje procedurę kremacji. Najpierw zaświadczenie zgonu wydawał naczelny lekarz obozowy. Kremacja musiała zostać przeprowadzona w ciągu 24 godzin od zgonu. Zwłoki miały być palone pojedynczo, w pojedynczych trumnach. U wezgłowia miało się znaleźć oznaczenie z numerem listy krematoryjnej. Wydaje się, że to właśnie z tej procedury pochodzi historia krążków szamotowych – mówi Tartakowska.
WYDAWANIE URN
Po przeprowadzonej kremacji ludzkie prochy wraz z krążkiem umieszczane były w urnie, ale nie wszystkie rodziny mogły liczyć na „przywilej” jej wydania. Takie prawo przysługiwało wyłącznie bliskim mieszkającym na terenie III Rzeszy, osobom narodowości niemieckiej lub Polakom z trzeciej grupy Volkslisty. Rodzina nigdy nie mogła mieć jednak pewności, że prochy należą do ich krewnego.
– Nie możemy wykluczyć rzetelnie przeprowadzanych kremacji, szczególnie na początku funkcjonowania krematorium i w przypadku więźniów narodowości niemieckiej – tłumaczy opiekun zbiorów. – Wiemy jednak, że w późniejszym okresie zaczęto przeprowadzać masowe kremacje. Funkcjonowały dwa piece krematoryjne, a w 1944 roku była bardzo duża liczba więźniów, zwłaszcza żydowskich. Obóz dodatkowo nawiedzały epidemie tyfusu – dodaje.
Cały czas trwają prace badawcze nad znaleziskiem. Po ich zakończeniu krążki trafią na ekspozycję.
Mateusz Czerwiński/aKa/raf