Problem ze ściekami w powiecie słupskim. Ludzie odprowadzają je „na dziko”. „Liczą, że im się upiecze”

Ponad siedemdziesiąt przypadków nielegalnego podłączenia do sieci wykrył Zakład Usług Wodnych
w powiecie słupskim. To statystyka z ostatnich trzech lat.

– Najczęściej mieszkańcy wsi „na dziko” włączają się do sieci kanalizacyjnej, odprowadzając ścieki lub deszczówkę – mówi Piotr Mazur, prezes Zakładu Usług Wodnych w Słupsku.

POMYSŁOWE WYŁUDZENIA

– Przyłącza są naprawdę wymyślone z dużą inwencją. To są wszelkiego rodzaju syfony lub klapy, utrudniające wykrycie odpływu do naszej instalacji. Mamy taką specjalną dymiarkę i dwuosobową ekipę, która jeździ i sprawdza instalacje, wpuszczając w nie dym. W razie wątpliwości mamy też kamerę inspekcyjną, która pozwala zajrzeć w różne miejsca. Ludzie liczą, że im się upiecze i będą bezkarni. Za tych nielegalnie podłączonych muszą płacić inni – dodaje prezes ZUW w Słupsku.

OGROMNE KOSZTY

W ubiegłym roku oczyszczalnia ścieków w Ustce odebrała z instalacji ZUW w Słupsku dwa razy więcej ścieków niż spółka sprzedała wody.

– To generuje ogromne koszty, które potem odbijają się na wyniku finansowym. Dodatkowo ludzie wrzucają do instalacji materiały i odpady, które niszczą pompy i to są kolejne wydatki. Apelujemy o rozsądek – dodaje Piotr Mazur.

WYSOKIE KARY

Nielegalne odprowadzenie ścieków jest przestępstwem zagrożonym karą ograniczenia wolności albo grzywną do dziesięciu tysięcy złotych.


Przemysław Woś/jr

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj