Urząd Miejski w Miastku nie wie, gdzie zniknęło pół miliona złotych z subwencji oświatowej. Sprawa wyszła na jaw po audycie przeprowadzonym w magistracie. Choć urzędnicy zapewniają, że pieniądze nie zniknęły, to nie są w stanie wyjaśnić na co zostały wydane. – Nie jesteśmy jak na razie w stanie wyjaśnić, gdzie są te pieniądze, bo nie jestem osobą kompetentną na to, aby powiedzieć, gdzie jest te pół miliona – mówi burmistrz Miastka Danuta Karaśkiewicz. – Przeprowadzę rozmowę z panią naczelnik oświaty i panią skarbnik i dowiemy się, gdzie one są – dodaje.
GDZIE SĄ PIENIĄDZE?
Będzie to jednak spory problem, bo audyt wykonany na zamówienie ratusza, za który miasto zapłaciło 20 tys. zł, wykazał, że tych pieniędzy nie można odnaleźć.
– Teoretycznie tych pieniędzy rzeczywiście nie ma w audycie, który został sporządzony na potrzeby gminy Miastko – dodaje przewodniczący Rady Miejskiej w Miastku Tomasz Borowski. – Okazało się, że jego autorki nie były w stanie przypisać zadań subwencjonowanych do kwoty 490 tys. zł. One gdzieś są i zostały wydatkowane i mają pokrycie w rachunkach, choć audytorki nie potrafiły wskazać na co zostały wydane – zapewnia.
„DOKUMENTY SĄ WERYFIKOWANE”
– To nie jest tak, że te pieniądze zaginęły i nie jesteśmy się w stanie ich doliczyć – dodaje naczelnik wydziału oświaty Urzędu Miejskiego w Miastku Agnieszka Ringwelska. – Dokumenty po audycie są weryfikowane. Najprawdopodobniej wydatkowanie tych pieniędzy nie znalazło odzwierciedlenia w arkuszach czy aneksach do arkuszy z wykonywanych zadań w szkołach.
Przeprowadzony audyt w oświacie w Miastku wykazał dodatkowo, że nauczyciele zarabiają powyżej średniej krajowej, dyrektorzy nie zawsze racjonalnie wydają pieniądze, a wzrost zatrudnienia w szkołach pracowników obsługi nie jest proporcjonalny do zmniejszającej się liczby uczniów.
Marcin Kamiński/mar