Prawie 1,5 miliona złotych strat po pożarze. Jednak dzięki pomocy gorzelnia nie przestała działać

Prawie półtora miliona złotych strat poniosła gorzelnia z Podola Wielkiego koło Lęborka w wyniku pożaru, który wybuchł w piątek wieczorem na terenie zakładu. Spaliło się 2,5 tysiąca ton słomy służącej do opalania pieca w linii produkcyjnej. Strażacy walczyli z ogniem ponad dwie doby.

Właściciele gorzelni mogą funkcjonować wyłącznie dzięki pomocy sąsiadów oraz ludzi dobrej woli, którzy chętnie włączyli się w pomoc.

POMOGLI SĄSIEDZI, SAMORZĄD I OBCY LUDZIE

– Dzięki ich pracy i pomocy mieszkańców nie doszło do większych strat – mówi właścicielka gorzelni Irena Paszota. – Olbrzymia pomoc ludzi z sąsiedztwa. Oni wiedzieli od nas lepiej, skąd brać wodę. Najbardziej liczyły się budynki, w których przechowywaliśmy ziemniaki. Dzięki sąsiadom i strażakom udało się je wszystkie uratować.

GORZELNIA NADAL DZIAŁA

Właścicielka mówi, że produkcja spirytusu nie zostanie przerwana.

– Apelowaliśmy o pomoc, o dostarczenie słomy, bo na niej opieramy produkcję, dzięki niej mamy energię do produkcji. Bardzo dużo nam pomogła gmina, sąsiedzi, znajomi oraz zupełnie obcy ludzie. Sąsiedzi dają nam słomę, aby można było opalać nią piec. Pomoc sięgnęła od końca powiatu słupskiego po Żuławy. Dzięki nim produkcja już ruszyła – dodaje.

POMOC PRZYSZŁA O CZASIE

Jak podkreśla właścicielka, pomogło już kilkadziesiąt osób i pomoc płynie dalej. – Jesteśmy zabezpieczeni aż do czasu żniw – dodaje Irena Paszota.

Ogień w kulminacyjnym momencie pożaru gorzelni gasiło 25 zastępów straży pożarnej ze Słupska, Lęborka, Wejherowa i ochotniczej straży pożarnej z regionu. 

 

Marcin Kamiński/pOr

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj