Działalność przewodniczącego gminy uciążliwa dla mieszkańców Dębnicy Kaszubskiej. „Ja tylko pomagam żonie”

Mieszkańcy Dębnicy Kaszubskiej zarzucają przewodniczącemu rady gminy prowadzenie uciążliwej działalności gospodarczej. Dodatkowo oskarżają go o to, że prowadzi ją na majątku gminnym. Krzysztof Badowski zaprzecza, twierdząc, że pomaga wyłącznie żonie w prowadzeniu firmy, a majątku nie wykorzystuje. Chodzi o kuchnię, w której przygotowywane są posiłki dla szkół oraz catering dla barów.

– Zwróciły się do mnie mieszkanki, które skarżą się na uciążliwość działalności prowadzonej de facto przez przewodniczącego, co potwierdziła jego żona – wyjaśnia radny Bartłomiej Tutak. – A jak wynika z ustawy o samorządzie gminnym, taka działalność nie może być prowadzona przez radnego, który używa mienia gminy. Firma wykorzystuje parking dzierżawiony od gminy – dodaje.

PRZETARG OBCIĄŻA FINANSE GMINY

Pojawiają się również dodatkowe zarzuty, że firma wygrała przetarg na dostarczanie posiłków do szkół na terenie gminy. 

– Jedynym oferentem była firma należąca do żony przewodniczącego – dodaje Bartłomiej Tutak. – Wygrała praktycznie za kwotę dwukrotnie wyższą niż zakładała gmina. Tymczasem gminy na takie wydatki nie stać.

ZAPACHY I HAŁAS

– Jest głośno, są nieprzyjemne zapachy, nie możemy normalnie żyć –  mówi Anna Gardzielewska, mieszkanka budynku, w którym znajduje się kuchnia.  – Jesteśmy właścicielami naszych mieszkań i mamy prawo do korzystania z nich w taki sposób, do jakiego zostały przeznaczone. Nie możemy z nich korzystać należycie. Emisje zapachów, hałas powodują, że nie jesteśmy w stanie tam normalnie żyć. Zdarzały się też sytuacje niebezpieczne, jak wycieki gazu z butli gazowych. Czujemy zagrożenie, czy po raz kolejny to nie nastąpi. My i nasze dzieci nie czujemy się bezpiecznie w naszych domach – referuje.

– Martwimy się o zdrowie i życie naszych rodzin, mieszkańców – dodaje Katarzyna Porucka – Trwa to już ponad trzy lata, chcemy w końcu uwolnić się od tej działalności, gdzie ciągle mamy z  tym problem. Właściciele nic nie robią, choć zapewniali, że tak jest. Od godziny 5:00 zaczyna się praca, tłuczenie kotletów, nie możemy spać, jeść, przyjmować gości. Nie możemy pozwolić na to, abyśmy żyli pod taką presją, a od administracji państwowej nie możemy niczego uzyskać. W częściach wspólnych budynku zostały wywieszone instalacje, które zakłócają porządek oraz generują zapachy – wylicza.

RADNY TYLKO POMAGA ŻONIE

Przewodniczący Rady Gminy Krzysztof Badowski twierdzi, że nic złego nie robi.

– Firma należy do mojej żony, ja jej pomagam. Tak dzieje się w wielu samorządach. Ja prowadzę gospodarstwo rolne, a pomoc rodzinie nie jest zabroniona. Ten konflikt kosztuje mnie i moją żonę bardzo dużo. Toczy się postępowanie administracyjne, a działalność prowadzimy zgodnie z kodeksami. Nadzór budowlany nakazał nam parę rzeczy i je zrobiliśmy wewnątrz lokalu. Chcieliśmy zrobić coś w częściach wspólnych, o co wystąpiliśmy do zarządu, a wspólnota się nie zgodziła. Posiadamy badania akustyczne, które wskazują na to, że nie są przekraczane żadne normy dotyczące hałasów – wyjaśnia.

Dodaje również, że przeciwko firmie żony toczyły się przed sądem trzy sprawy o zakłócanie ciszy, które zostały rozwiązane na korzyść firmy. 

– To najbardziej kontrowersyjne klepanie kotletów jest robione o godzinie 9 rano, a weekendy pracownicy mają nie wykonywać takich prac. Nie ma w nas złej woli, może się oczywiście zdarzyć incydentalnie, ale zawsze komuś będzie coś przeszkadzać. Myślimy o wyniesieniu się z tej lokalizacji, ale pandemia jak na razie pokrzyżowała nam trochę plany, na pewno jednak przeniesiemy naszą działalność – zapewnia.

W GMINIE WSZYSTKO W PORZĄDKU

Wójt gminy Iwona Warkocka twierdzi, że radny nie prowadzi działalności na mieniu gminy.

– Prowadzi działalność, ale nie na naszym mieniu. Prawdą jest, że żona wygrała przetarg na dożywianie dzieci, ale tu nie ma żadnego dorabiania się na mieniu gminy. Tutaj mógł stanąć do przetargu każdy, ale stanęła do niego tylko firma żony przewodniczącego. Poza tym, pomieszczenie gdzie prowadzona jest działalność jest prywatną własnością, dzierżawioną przez  firmę. A parking to miejsce wykupione przez firmę, do którego doszło, aby nie utrudniać mieszkańcom wspólnoty życia – tłumaczy wójt.

Marcin Kamiński

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj