Ulice Słupska w deszczowe dni zmieniają się w rzeki. Problem można rozwiązać kosztem ponad 30 milionów złotych

Z tym problemem kierowcy Słupska muszą się zmagać od lat. Podczas intensywnych opadów kanalizacja nie zdaje egzaminów i nie nadąża odprowadzać deszczówki, przez co ulice miasta są zalewane.

O niedogodnościach, powodach takiego stanu rzeczy i sposobach na rozwiązanie problemu mówił na antenie Radia Gdańsk w Słupsku Tomasz Orłowski, zastępca dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.

TO EFEKT WIELU ZANIEDBAŃ

– Mierzymy się z wieloletnimi zaniedbaniami, szczególnie w zachodniej części miasta, która rozwijała się w latach 70. oraz 80. ubiegłego wieku. Ze względów finansowych zrezygnowano, zapomniano lub pominięto wówczas budowę kolektora, który odprowadzałby wodę bezpośrednio do rzeki Słupi – mówił Tomasz Orłowski.

Tłumaczył również, dlaczego pomimo tego, że od tej pory minęło wielu lat, ulice Słupska po intensywnych opadach deszczu wciąż zamieniają się w rwące rzeki. Ulewy, które przeszły przez miasto w ostatnich dniach, mocno dały się we znaki kierowcom. Zalane fragmenty ulic Szczecińskiej, Grottgera czy remontowanej niedawno Piłsudskiego spowodowały lawinę pytań o stan miejskiej kanalizacji odprowadzającej wody deszczowe.

WIELOMILIONOWA INWESTYCJA

Tomasz Orłowski podkreślił jednocześnie, że problem ma rozwiązać (jeśli nie całkowicie, to przynajmniej częściowo) budowa systemu zbiorników retencyjnych. Koszt tej inwestycji szacowany jest na ponad 30 milionów złotych.

– Przygotowaliśmy duży projekt, który został oceniony najlepiej w Polsce. Uzyskaliśmy dofinansowanie na budowę dużego, liczącego blisko szesnaście tysięcy metrów sześciennych zbiornika przy ulicy Szczecińskiej. Będą trzy zbiorniki duże, otwarty przy ulicy Zaborowskiej oraz za[planowane jest rozszczelnienie powierzchni parkingowych. Te działania powinny dać pozytywny efekt – wyjaśniał Tomasz Orłowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy:

Paweł Drożdż/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj