Ratowałem partnerkę, tłumaczył przed sądem w Słupsku oskarżony o zabójstwo sąsiada w Pobłociu

Fot. Przemysław Woś

W Słupsku rozpoczął się proces Artura M., mieszkańca Pobłocia , w powiecie słupskim, oskarżonego o zamordowanie sąsiada i ukrycie ciała w zbiorniku na szambo. Oskarżony twierdzi, że bronił swoją partnerkę przed gwałtem.

Przed Sądem Okręgowym w Słupsk rozpoczął się proces Artura M. Do tragedii doszło w lipcu 2021 roku w Pobłociu koło Słupska. Oskarżony miał śmiertelnie pobić sąsiada, bo ten próbował zgwałcił jego partnerkę. Wcześniej mężczyźni wspólnie pili alkohol. Artur M. dziś przed sądem częściowo przyznał się do winy, ale nie do celowego zabójstwa 52-letniego mężczyzny.

NIE ŻYŁ NA PEWNO, KIEDY WRZUCAŁEM GO DO SZAMBA

-To był zwykły piątek po pracy – wyjaśniał przed sądem w pierwszym dniu procesu Artur M.  – Był u mnie kolega, wypiliśmy 0,7 wódki we dwóch i on poszedł do domu. Ja sobie zrobiłem drinka, Julia, moja partnerka piła piwo. W okno zapukał pan Marian i zapytał czy mam coś do wypicia. Nie odmówiłem mu, nalałem mu kieliszek, czy dwa i zasnąłem. Jak się ocknąłem to zobaczyłem, że Julia ma zdjętą koszulkę i legginsy i szarpie się z sąsiadem. Odepchnąłem go i uderzyłem dwa razy w twarz. On się przewrócił i rozbił głowę o kafle na podłodze. Leciała mu też krew z nosa. On był rozebrany, to znaczy nie miał spodni. Dałem mu ręcznik i bandaż i kazałem się wynosić z domu. Wtedy on powiedział, że nie będę mu rozkazywał. Julia była roztrzęsiona tym co się wydarzyło. On nie chciał wyjść, była jakiś „napalony”. Nie znałem go takiego. Zaczęliśmy się szarpać. Trzymałem go jedną ręką za szyję, a drugą biłem po twarzy. Przestał się ruszać. Wpadłem w panikę, że zabiłem człowieka. On nie żył, bo sprawdzałem puls, a wiem jak się to robi bo w wojsku byłem sanitariuszem. Poprosiłem Julię żeby dała mi poszwę na pościel i w tym zakręcając mu bandaż na szyi zawlokłem ciało do ogrodu. Odsłoniłem właz do zbiornika, wcześniej zdjąłem kamień i wrzuciłem tam zwłoki. Pan Marian na pewno nie żył kiedy go wrzucałem. Ja nikomu nie groziłem w tej sprawie, Julii też nie. Poprosiłem żeby posprzątała podłogę, bo była w krwi. Ja sobie nie radziłem z tą sytuacją, piłem alkohol i brałem narkotyki.

Artur M. wyjechał potem za granicę. Wrócił do Polski w grudniu ubiegłego roku i został zatrzymany po tym jak policja znalazła ciało ofiary w zbiorniku koło domu.

Oskarżonemu grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Przemysław Woś / kan

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj