Na dwa lata więzienia skazał Sąd Okręgowy w Słupsku organizatora nielegalnego składowiska niebezpiecznych odpadów chemicznych w Czarnej Dąbrówce. Zdaniem sądu Remigiusz M. wynajął budynek gospodarczy i zgromadził w nim około 350 ton odpadów poprodukcyjnych. Głównie pochodzących z przemysłu chemicznego, petrochemicznego, farbiarskiego, lakierniczego, motoryzacyjnego oraz produkcji materiałów wybuchowych.
Składowisko wykryto w lutym 2020 roku. Policja wezwała służby ochrony środowiska, która stwierdziły, że na miejscu zgromadzono materiały chemiczne w wielu pojemnikach. Było to 250 pojemników typu mauzer o pojemności 1000 litrów, 485 beczek o pojemności 200 litrów oraz 84 pojemniki o pojemności od 20 do 50 litrów. Część z pojemników była nieszczelna, a substancje wyciekały na zewnątrz.
Remigiusz M. był zdaniem sądu organizatorem i pomysłodawcą nielegalnego składowiska odpadów w Czarnej Dąbrówce.
-Po pierwsze nie ma wątpliwości co do tego, jakiego rodzaju były to niebezpieczne materiały. Po drugie, w jaki sposób były składowane, po trzecie, jakiego rodzaju zagrożenia powodowały, a po czwarte, jakie zagrożenie to powodowało nie tylko w aspekcie środowiskowym, ale również zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców. Stąd między innymi sąd dopytywał i ustalał, jakie są zasady i warunki działania między innymi Ochotniczej Straży Pożarnej w Czarnej Dąbrowce i okolicy. Stopień zaangażowania oskarżonego w ten proceder nie budzi żadnych wątpliwości. Pozostali udziałowcy tego biznesu byli po prostu cichymi udziałowcami, którzy pożyczyli pieniądze na rzekomą hurtownię budowlaną i liczyli na zyski z tej działalności. Zresztą oskarżony podczas pierwszego przesłuchania formalnie przyznał się do winy – uzasadniał skazujący wyrok sędzia Jarosław Turczyn.
Prokuratura w Słupsku chciała skazania Remigiusza M. na pięć lat pozbawienia wolności. Prokurator Sylwia Knapik podkreślała, że działalność Remigiusza M. była zagrożeniem nie tylko dla środowiska.
– Halę magazynową w Czarnej Dąbrówce potraktowano jako zamknięte śmietnisko i w związku z tym składowano tam pojemniki o różnej pojemności, z różnych materiałów i nieszczelne. Układano je prawdopodobnie z kolejnością przywożenia nie bacząc na zagrożenia jakie zostało tym spowodowane. A zagrożenie było wieloprzedmiotowe dla życia lub zdrowia człowieka. Mogło spowodować obniżenia jakości wody, powietrza i ziemi. Ponieważ różne substancje mogące wchodzić ze sobą w reakcje zostały ustawione obok siebie lub w pobliżu sprowadzone zostało bezpośrednie niebezpieczeństwo pożaru, lub eksplozji materiałów wybuchowych, lub łatwopalnych i rozprzestrzenienia się substancji trujących zagrażających życiu, lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Jest to zatem oprócz przestępstwa przeciwko środowisku również przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu -dodawała prokurator Knapik.
Obrona wnosiła o uniewinnienie. Zdaniem, mecenasa Krzysztofa Obolewskiego jego klient był ofiarą, którą wplątano w nielegalny proceder.
– Ja mam jedną kluczową wątpliwość, czy akt oskarżenia został sformułowany wobec właściwej osoby? W mojej ocenie okoliczności tej sprawy i zgromadzony materiał dowody nie pozwalają w sposób jednoznaczny na powiązania tego przestępstwa z osobą oskarżonego. Remigiusz M. próbował założyć działalność gospodarczą w miejscu, w którym były składowane niebezpieczne odpady, ale zdaniem obrony była to okoliczność jedyna pewna. Reszta co do tego by można powiązać, że miał świadomość i kierował tym procederem, budzi spore wątpliwości – dodawał mecenas Obolewski.
Sąd uznał Remigiusza M. za winnego i skazał go na dwa lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Koszt usunięcia nielegalnego składowiska odpadów chemicznych w Czarnej Dąbrówce oszacowano na ponad 8 mln złotych.
Przemek Woś/ar