Obiecano poprawę, lecz z Szadółek wciąż śmierdzi. Mieszkańcy mają pomysł, jak ten problem rozwiązać [SOS REPORTERZY]

Wracamy do tematu, którym zajmowaliśmy się trzy miesiące temu. Chodzi o smród z Zakładu Utylizacyjnego w Szadółkach. Rzecznik firmy Iwona Bolt obiecywała wtedy, że po letnim wyżu problem zniknie. Pojechaliśmy w okolice składowiska, żeby sprawdzić, czy mówiła prawdę.

– Mieszkam niedaleko i to jest wielki skandal. Jedna z większych metropolii w Polsce nie potrafi sobie poradzić ze składowiskiem śmieci. Nie można tego robić w centrum miasta, a jak już, to nie dawać zezwoleń na budowę osiedli mieszkaniowych w takim miejscu. Władze Gdańska, które są za to odpowiedzialne, należałoby surowo rozliczyć. Na dłuższą metę nie da się tak żyć. Jeszcze niedawno tak bardzo nie śmierdziało. Coś musiało się zdarzyć w międzyczasie. Albo zaczęto składować więcej, albo przestała działać, rzekomo, hermetyczna kompostownia. Wszystkie rozwiązania na miejscu okazują się nieskuteczne. Wysypisko należy zlikwidować i przenieść w inne miejsce. Jest gorzej niż kilka lat temu. A już wtedy mamiono nas obietnicami, że za rok lub dwa problem zostanie rozwiązany. Ludzie odpowiedzialni za dbałość o środowisko nadają się do natychmiastowej dymisji – uważa jeden z mieszkańców.

ROZWIĄZANIEM REFERENDUM?

Metropolia Gdańska się rozbudowuje, a problem staje się coraz bardziej dokuczliwy.

– Gdzieś te wysypiska muszą być. Tu kiedyś nic nie było. Ludzie sprowadzili się wokół wysypiska, a nie odwrotnie. Można je gdzieś przenieść. To kwestia do przemyślenia. Pojawią się koszty, ale można przecież zorganizować referendum w tej sprawie. Jeśli obywatele zgodzą się, aby przeznaczyć na to pieniądze, wtedy będzie można je przenieść. To kwestia władz i ich podejścia do sprawy – tłumaczy mieszkaniec południowego Gdańska.

DZIAŁANIA WŁADZ MIASTA

Z podobną sytuacją Gdańsk mierzył się już kiedyś. Wtedy sprawę udało się załatwić.

– Jasne, że czuję ten smród. Co to za życie? Od władz miasta oczekuję, żeby to ostatecznie zamknęły, bo żadnych zmian nie będzie. Na razie bardziej nam szkodzą niż pomagają. Jak nie było kompostownika, to smród pojawiał się raz czy dwa razy do roku. Teraz jest dużo częściej. Są takie dni, że nie da się spać. Finał powinien być taki, jak z Fosforami w Wiślince. Było i się skończyło. A teraz miasto wydaje zgody deweloperom na budowę, ale nie bierze odpowiedzialności za to, jak ludzie będą mieszkać. Wiadomo przecież, że jest taka skaza, ale tu robione są interesy. Los mieszkańców jest mało ważny. Nie obiecuję sobie zbyt wiele. Jedyna szansa to zmienić miejsce zamieszkania – ponuro prognozuje jeden z naszych rozmówców.

ODPOWIEDŹ ZAKŁADU

– W ostatnim czasie odnotowujemy średnią uciążliwość zapachową. Wpływa na nią bardzo duża ilość odpadów przyjmowanych codziennie do zakładu, co jest dużym wyzwaniem dla wszystkich instalacji. Czynnikiem, który wpływa na odczuwane zapachy, są też warunki pogodowe. Są one nietypowe dla okresu zimowego. Mamy duże amplitudy temperatur, które sprzyjają powstawaniu większych uciążliwości i ich migracji. Dokładamy wszelkich starań do polepszenia się sytuacji. Pracujemy nad tym, aby wszystkie działania prowadzone na naszym terenie nie generowały uciążliwości zapachowych. Cały czas ulepszamy sposób sortowania odpadów, by jak najmniejszą ich część kierować na kwatery. Na najbliższe miesiące zaplanowaliśmy szereg inwestycji, które długofalowo przyczynią się do polepszenia sytuacji. Aktualnie jesteśmy na etapie prac przygotowawczych – mówi Monika Łapińska z Zakładu Utylizacyjnego.

Tyle obietnice, ale wygląda na to, że wielu mieszkańców Gdańska zamiast zapachu bożonarodzeniowego drzewka w te święta czuć będzie odór z Szadółek. Obstawiamy, że nie pierwszy i nie ostatni raz.

Posłuchaj materiału:

 

Czekamy na Państwa propozycje tematów do audycji. Czym jeszcze powinniśmy się zająć? Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.

 

Grzegorz Armatowski/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj