Borowczak: „Na Komisji Skarbu Państwa nie było mowy o sprzedaży Lotosu”. Kto więc o tym decydował za rządów Tuska?

Rafineria Grupy Lotos (fot. Wojtek Jakubowski /Fotokombinat/KFP)

Poseł Jerzy Borowczak z Koalicji Obywatelskiej, który w rządzie Donalda Tuska zasiadał w Komisji Skarbu Państwa, stwierdził na antenie Radia Gdańsk, że w organie tym nie prowadzono rozmów o sprzedaży rafinerii Lotos w Gdańsku. Tymczasem ujawniona właśnie notatka od ówczesnego Ministra Skarbu Państwa wymienia trzech „potencjalnych inwestorów dopuszczonych do aktualnego procesu sprzedaży przez Skarb Państwa” pakietu kontrolnego spółki. Skoro nie omawiali tego członkowie komisji, to kto zajmował się procesem sprzedaży? – Jest to dla mnie zadziwiające, że członek Komisji ds. Służb Specjalnych mógłby nie wiedzieć tego typu rzeczy, ale od takich spraw jest ABW – ocenił w Radiu Gdańsk poseł Artur Dziambor.

W mediach pojawiła się notatka z 2011 roku podpisana przez ówczesnego ministra skarbu państwa rządu PO-PSL Aleksandra Grada. Z dokumentu wynika, że wśród trzech firm, które zostały dopuszczone do procesu sprzedaży, były: rosyjska spółka OJSC TNK-BP, węgierski MOL oraz holenderska Mercuria Energy, której rosyjscy akcjonariusze działali wcześniej w Polsce jako J&S.

Do ujawnionego dokumentu odniósł się na antenie Radia Gdańsk poseł Koalicji Obywatelskiej Jerzy Borowczak, który w czasie rządów Donalda Tuska powinien być osobą poinformowaną w tym zakresie.

– Jako członek Komisji Skarbu, nie tylko ja, mogę powiedzieć, że takie dyskusje o ewentualnej sprzedaży Lotosu były, ale nigdy nie nabrały żadnej formy, która by kogokolwiek upoważniała do tego, że rząd Donalda Tuska chce sprzedać Rafinerię Gdańską Rosji. Nigdy nie nabrało to mocy urzędowej. Ale oczywiście poszukiwania do prywatyzacji były. Nie było takiej rozmowy ani na Komisji Skarbu, ani na posiedzeniu rządu, ale były rozmowy, sam o nich słyszałem czy rozmawialiśmy, jaki inwestor byłby korzystny i nie ograniczaliśmy tego w ogóle, rozważaliśmy wszystkich ewentualnych inwestorów – powiedział Jerzy Borowczak w „Śniadaniu Polityków” Radia Gdańsk (cała rozmowa >>>TUTAJ).

„Wszyscy ewentualni inwestorzy” w tym przypadku zostali ograniczeni do trzech, w tym dwóch bezpośrednio lub pośrednio związanych z Rosją. – Ten dokument jest swoistym skandalem. Tak się nie robi biznesów, nie wskazuje się trzech podmiotów. Generalnie w pierwszej kolejności wysyła się szerszą ofertę do wielu podmiotów na całym świecie, do podmiotów, które są podmiotami wolnorynkowymi i mogą coś zaoferować. Tu dwie firmy nie dawały żadnej możliwości rozwojowej Lotosowi, a jedna z nich to był tylko pośrednik w handlu ropą – mówił na antenie TVP Info prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.

Słowom Jerzego Borowczaka dziwi się wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda.

– Pan Borowczak mówi, że do komisji nie trafiły takie ustalenia, oczywiście tam one nie trafiają, ale jeśli rozpatruje się różne inwestycje, zwłaszcza w strukturę strategiczną, to jest szereg działań wcześniejszych, uzgodnionych z nią, z MSZ, z ABW. I tam te zastrzeżenia, analizy, że przy sprzedaży Lotosu Rosjanom nasza sytuacja energetyczna się pogorszy, powinny być. I podejrzewam, że one są, ale mają odpowiednią klauzulę. Ale samo rozpatrywanie i to, że nikt w rządzie polskim nie widzi nic złego, że Rosjanie przejmą część infrastruktury strategicznej, to już jest coś, co w świetle dzisiejszych wydarzeń dyskwalifikuje – wtrącił Karol Rabenda.

O tym, że nikt w rządzie nie widział niczego złego w takiej współpracy z Rosjanami, przypominają internauci. Minister Aleksander Grad już w 2009 roku, ponad pół roku po rosyjskim ataku na Gruzję, na pytanie dziennikarza, czy bezpieczne byłoby przejęcie polskich stoczni przez firmę, która mogłaby mieć rosyjskie pieniądze, odparł:

– A czy rosyjskie pieniądze są jakieś złe? Czemu pan się boi Rosjan? Ja uważam, że z Rosjanami trzeba też prowadzić odpowiedzialną, dobrą politykę. Podpisanie kontaktu na dostawę gazu pokazuje, że udaje nam się budować dobre relacje z Rosjanami i warto tak trzymać – powiedział Grad.

Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek twierdzi, że odtajnienie notatki z 2011 roku wskazuje, że „rząd Donalda Tuska zakładał oddanie całkowitej kontroli nad rafinerią Lotosu w Gdańsku”. Jego zdaniem to działania wbrew polskiej racji stanu. Co by się stało, gdyby pakiet większościowy przejęli Rosjanie?

– Byłaby to katastrofa dla polskiej gospodarki. Bylibyśmy całkowicie zależni od ropy rosyjskiej, bylibyśmy odcięci od rafinerii, która jest nad morzem. To jest kwestia tego okienka morskiego w tym zakresie – mówił Daniel Obajtek w rozmowie z dziennikarzem TVP Info.

– Ten dokument mówi, że to jest sprzedaż pakietu większościowego, czyli praktycznie mówiąc całego Lotosu. Mało tego, w jednej z tych firm, TNK, trzech właścicieli jest na liście sankcyjnej, więc nie byłoby żadnej dywersyfikacji. Zresztą pragnę zaznaczyć, że w tamtym czasie nie było żadnych dywersyfikacji, ropa była kupowana od pośredników. Teraz tego nie ma.  Mamy 70 proc. zdywersyfikowane dostaw ropy do Polski – i to niezależnie od sytuacji na Ukrainie – dodał Obajtek.

W ocenie prezesa PKN Orlen to nie chodziło jedynie o sprzedaż Lotosu, ale „drenowanie tych firm na potęgę”. – Dziennie do Polski wjeżdżało 600 cystern, mówimy, że automatycznie Skarb Państwa tracił miliardy. Ale nie tylko. Obniżano parametry tych spółek. Lotos miał potężne problemy finansowe, przecież został nawet dokapitalizowany, Orlen również miał pewnego rodzaju problemy finansowe. Przecież Orlen, taka gigantyczna spółka, w 8 lat zarobiła 2,9 mld zł – teraz w 6 lat zarobiła 40 mld złotych. Czyli obniżano wartości tych spółek, by je dziko sprywatyzować – wyjaśnił.

Aleksander Grad, ówczesny minister Skarbu Państwa, twierdził, że do transakcji nie doszło, bo rząd PO-PSL postawił ewentualnym rosyjskim kontrahentom zaporowe warunki. Daniel Obajtek jest innego zdania.

– Postawili takie zaporowe warunki, że gdyby nie protest społeczny, gdyby nie obywatelski projekt „Nie dla prywatyzacji Lotosu”, gdyby nie związki zawodowe na ulicach, to by do tego doszło. Proszę zobaczyć na termin. To było parę dni po wyborach – przypomniał, wskazując, że Aleksander Grad krótko po podpisaniu omawianego dokumentu przestał pełnić funkcję ministra. – Nie ma też żadnych innych dokumentów, w jaki sposób się odbywały te negocjacje, więc ja uważam, że to tylko jest obrona – zauważył.

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj