Deweloper usunął zasadzony przez prezydenta Dąb Wolności. Radni domagają się wyjaśnień

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Sprzed historycznej sali BHP w Gdańsku został usunięty dąb, zasadzony w 2014 r. przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Miał on upamiętniać 34. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych, a w uroczystości brali wówczas udział ówczesny prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz i Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność” . Dlaczego zatem teraz dąb zniknął?

Drzewo zostało usunięte przez firmę Euro Styl, która buduje tam osiedle mieszkaniowe „Doki”. Jak czytamy w oświadczeniu przesłanym przez dewelopera, „wszelkie formalności zostały dochowane”, a dąb „i tak nie rokował”.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

DĄB MIAŁ BYĆ PRZESADZONY

Drzewo, określane jako „dąb prezydencki”, zostało wskazane do przesadzenia w nową lokalizację, poza drogą, w obrębie realizowanego projektu. W marcu, gdy drzewo miało być przesadzono, przeprowadzono oględziny jego stanu. Wspólnie z przedstawicielem Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni stwierdzono, że drzewo „nie rokuje” i sporządzono wówczas stosowny protokół.

– Szanse na jego utrzymanie w tym miejscu były od początku niewielkie, z uwagi na to, że rosło na dawnej jezdni. Z uwagi na ten fakt, drzewo zostało usunięte – wskazywali autorzy protokołu.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

GDAŃSK – REPUBLIKA DEWELOPERÓW

Sprawę komentuje Tomasz Rakowski, pełnomocnik PiS w okręgu gdańskim.

– Pomnikom pamięci, fundowanym czy wystawianym przez najwyższe władze państwowe, należy się szacunek. Powinny być zachowywane. Tymczasem w naszym mieście pomnik, to drzewo, się usuwa. I to na żądanie dewelopera, czyli podmiotu prywatnego, zajmującego się budową mieszkań. Jest to kuriozalne. Potwierdza to sformułowanie, swego czasu wypowiedziane przez Jarosława Wałęsę: „Gdańsk jest republiką deweloperów”. Symboliczne gesty, jak usunięcie na wniosek dewelopera Dębu Wolności, zasadzonego przez prezydenta Komorowskiego, pokazują, że Gdańsk z wolnością ma mało wspólnego – podkreśla Tomasz Rakowski.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Tłumaczenia, że drzewo było „niewielkie i w złej kondycji” nie przekonują radnego miasta Przemysława Majewskiego. – Jeśli Gdański Zarząd Dróg i Zieleni razem z deweloperem uzgadnia, że drzewo zasadzone osiem lat temu nie rokuje, to po prostu świadczy to jak najgorzej o sposobie dbania o zieleń właśnie przez GZDiZ – uważa radny Majewski.

BETON I MIESZKANIA ZAMIAST ZIELENI

Dla mieszkańców natomiast nie ma istotnego znaczenia, przez kogo dąb został posadzony. Znaczenie ma natomiast fakt, że został wycięty.

– Tak to teraz wygląda: żeby budować wielkie blokowiska i mieszkania pod studentów i tak zwaną „patodeweloperkę” wycina się drzewa. Przez to jest teraz coraz mniej zieleni na terenie. Byłoby naprawdę szkoda, gdyby Gdańsk był drugą Warszawką. Tam nie ma drzew, bo wszystkie tereny idą pod budowę mikroskopijnych mieszkań – wskazuje Przemysław Majewski i zapowiada podjęcie odpowiednich działań w tej sprawie.

– Tak tego nie zostawię. Będę domagał się wyjaśnień, czy w ten sposób władze miasta będą traktować zieleń w całym mieście. Jeśli tak symboliczne miejsce, tak symboliczne drzewo, można po prostu usunąć, ot tak sobie wyciąć, to każde inne drzewo może być również zagrożone – dodaje radny.

Nowa lokalizacja drzewa i ponowne posadzenie planowane jest na sierpień tego roku. Inwestor, zgodnie z warunkami umowy drogowej, zobowiązany jest do pięcioletniego okresu pielęgnacji.

Posłuchaj materiału naszej reporterki:

Edyta Stracewska/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj