Przepychanki, kłótnie i interwencja policji. SKT przejęło sopockie korty

(Fot. Radio Gdańsk/Edyta Stracewska)

Po siedmiu latach stowarzyszenie Sopocki Klub Tenisowy może wrócić na nadmorskie korty. Od 13 lipca SKT figuruje w dokumentach jako pełnoprawny użytkownik kortów, które od 2017 roku zarządzane są przez Sopot Tenis Klub. Podobnie nazywająca się instytucja, według włodarza Sopotu Jacka Karnowskiego, miała zadbać o ten teren. Na miejscu można jednak dostrzec ogrom zniszczeń.

Przy ul. Ceynowy 5 w Sopocie znajduje się jeden z klubowych budynków – tzw. domek klubowy. To budynek, który tuż przed rozwiązaniem przez prezydenta Sopotu umowy w 2015 roku, został gruntownie wyremontowany. Gdy SKT wyrzucono z kortów, po czasie, zarząd nad terenem przejął Sopot Tenis Klub – który z działającym od końca XIX wieku stowarzyszeniem nie ma nic wspólnego. Do „domku klubowego” klucze mają działacze SKT, którzy w środę 13 lipca weszli na należący do nich teren.

– Miała miejsce kontrola stanu technicznego budynków, których właścicielem jest Sopocki Klub Tenisowy. Jest to realizacja obowiązków i uprawnień właścicielskich – informuje Radio Gdańsk adwokat Łukasz Syldatk, pełnomocnik Sopockiego Klubu Tenisowego. O działaniach uprzedzono, zajmujący teren, Sopot Tenis Klub, a o asystę poproszono służby i przedstawiciela użytkownika. – Nie podejmowano działań siłowych, budynek był pusty, opuszczony. Drzwi zostały otwarte kluczem, nie było włamania, a kontrolujący ograniczyli się do rejestracji zdjęciowej i wideo – dodaje pełnomocnik SKT.

„POLICJANT ZMUSZONY UŻYĆ SIŁY FIZYCZNEJ”

Gdy część działaczy stowarzyszenia, a także najemców lokali należących do SKT,  znajdowała się w budynku, na miejsce przyjechała policja oraz podlegająca pod sopocki urząd miasta straż miejska.

– Około południa policjanci dostali zgłoszenie, że kilka osób, bezprawnie, wtargnęło na teren obiektu i awanturuje się – informuje Lucyna Rekowska, rzeczniczka sopockiej policji. – Policjanci nie dopuścili do dalszej eskalacji konfliktu i wylegitymowali wszystkie osoby, które tam się znajdowały. Policjanci, a dokładnie jeden z policjantów, był zmuszony użyć siły fizycznej i kajdanek wobec osoby, która nie stosowała się do poleceń funkcjonariuszy.

Osobą, wobec której policja „zmuszona była użyć siły fizycznej i kajdanek” to Joanna Maciejewska – członek SKT i zarazem najemca lokali w „domku klubowym”. W budynku znajdowała się wraz z innymi działaczami, dokumentując stan techniczny. W pewnym momencie do lokalu miał wejść policjant w towarzystwie strażnika miejskiego i zażądać opuszczenia budynku.

„POLAŁA SIĘ KREW”

– Pojawiliśmy się na kortach razem z komisją, która miała za zadanie odbiór ruchomości, które w protokole zdawczo-odbiorczym przekazał nam syndyk – mówi Maciejewska. – Policjant przywitał się i poprosił mnie o opuszczenie lokalu, zapytał, czy opuszczę obiekt sama, czy ma mi pomóc. Odparłam, że nie zamierzam wychodzić bo jestem u siebie, jestem dzierżawcą, mam podpisaną umowę i nie zamierzam nigdzie wychodzić. Policjant powiedział, że został wezwany tu przez Sopot Tenis Klub i że zakłócam mir domowy – opisuje dalszą część rozmowy kobieta dodając, że chwilę później funkcjonariusz miał wyrwać jej z ręki telefon i przewrócić na podłogę.

– Szarpał mnie, upadłam na fotel, na kolana i na końcu na brzuch. Przyciskał mi plecy, wyrwał mi dokumenty i bardzo ciasno zakładał mi kajdanki, ślady mam na rękach. Wykręcił mi nogę, a w trakcie tego prawie zdarł mi paznokieć, polała się krew. Szarpał mnie, podniósł do góry a jak już stałam to założył mi chwyt na plecy. Krzyczałam, że nie ma prawa tego robić, wyprowadzono mnie z mojego obiektu siłowo, a wszystkiemu biernie przyglądał się strażnik – opisuje Maciejewska.

WEZWANIA NA PRZESŁUCHANIE

Dalsze wydarzenia miały miejsce na placu przed budynkiem, a ich świadkiem była reporterka Radia Gdańsk. Kobietę, z rękami skutymi kajdankami za plecami, wyprowadził z budynku jeden z funkcjonariuszy. Następnie eskortowano ją do radiowozu, gdzie została zamknięta. Po kilkunastu minutach, tuż przed przyjazdem na miejsce pełnomocnika Sopockiego Klubu Tenisowego, wypuszczono ją z radiowozu. Wszystkim uczestnikom zajścia, w tym przedstawicielom mediów, wręczono wezwania na przesłuchanie.

– Nie było podstaw do jakiejkolwiek interwencji służb, a tym bardziej do użycia siły i środków przymusu bezpośredniego – twierdzi Łukasz Syldatk. – Działania policji były nadużyciem, a wszystko potwierdzają materiały zarejestrowane w formie wideo – dodaje.

Joanna Maciejewska po interwencji udała się na obdukcję lekarską. Zapowiada złożenie skargi na działania funkcjonariuszy. Według nieoficjalnych informacji interwencję wobec kobiety miał przeprowadzić niedoświadczony funkcjonariusz. Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Sopocie nie chciała udzielić w tej sprawie informacji.

DZIERŻAWCA: TO JEST NASZE

Więcej światła na skomplikowaną sytuację wokół sopockich kortów rzuca to, co działo – i dzieje się – na kortach. Sopocki Klub Tenisowy korty dzierżawił od 27 lipca 1982 roku, a umowa zawarta została na czas nieokreślony. Sytuacja zmieniła się, gdy w latach 2007-2015 miasto Sopot zaczęło przegrywać sądowe procesy z Sopockim Klubem Tenisowym o prawo do objęcia kortów w użytkowanie wieczyste – czemu sprzeciwiał się Jacek Karnowski.

Prezydent Sopotu, sprawujący nadzór nad wszystkimi stowarzyszeniami zarejestrowanymi w mieście, rozwiązał umowę dzierżawy bez okresu wypowiedzenia w 2015 roku, powołując się na „rażące naruszanie przez dzierżawcę postanowień umowy”. Władze Sopotu doprowadziły też, korzystając z uprawnień nadzorczych, do zawieszenia zarządu stowarzyszenia (październik 2015), a w lutym 2016 roku ustanowiono kuratora, by kilka miesięcy później sąd ogłosił upadłość stowarzyszenia. Sopockim Klubem Tenisowym w Upadłości rządził przez lata syndyk.

STK ZAMIAST SKT

W miejsce Sopockiego Klubu Tenisowego – w skrócie STK – pojawił się nowy dzierżawca. Sopot Tenis Klub skorzystał ze skrótu, ale też infrastruktury i zaplecza budowanego tam przez lata. Do nowego klubu przeszła też część zawodników. Sopot Tenis Klub od 2017 roku użytkuje korty w ramach dzierżawy podpisanej z sopockim magistratem. Dziś jest przekonany o tym, że objęcie użytkowania wieczystego przez Sopocki Klub Tenisowy nie wpływa na ich sytuację. Według pełnomocnika Sopot Tenis Klub kluczowy jest fakt, że w księdze wieczystej terenu kortów wpisano zawarcie długoletniej umowy z 2017 roku. Ma to gwarantować prawo do terenu nawet wtedy, gdy prawo do użytkowania wieczystego, po latach procesów, sądy przyznały Sopockiemu Klubowi Tenisowemu.

– Umowa dzierżawy z uwagi na to, że została zawarta z datą pewną i ujawniona jest w księdze wieczystej, jest skuteczna wobec następcy. Czyli użytkownika wieczystego, jakim jest Sopocki Klub Tenisowy – powiedziała Radiu Gdańsk pełnomocnik Sopot Tenis Klub adwokat Eliza Zeidler. Jak tłumaczy „Sopocki Klub Tenisowy jest związany tą umową i zobowiązany jest do jej respektowania a nawet jej wykonywania. Wykonywanie tej umowy polega na tym, że zobowiązany jest do umożliwienia prowadzenia nam normalnej działalności na terenie kortów”.

Sopocki Klub Tenisowy zapowiada wypowiedzenie umowy drogą listowną – nie udało się bowiem dokumentów złożyć w Sopot Tenis Klubie osobiście, nie chciała ich też przyjąć pełnomocnik Sopot Tenis Klubu. Według niej została ona upoważniona jedynie do „wydawania oświadczeń”. Według adwokat Elizy Zeidler nie ma też podstaw, by umowę wypowiadać.

„BRAK PODSTAW DO WYPOWIEDZENIA UMOWY”

– Umowa zawarta jest na czas określony, do 2037 roku, ona nie może być wypowiedziana ot tak – tłumaczy pełnomocnik Sopot Tenis Klubu. – W naszej ocenie brak jest jakichkolwiek podstaw do tego, żeby ją wypowiadać.

Sopot Tenis Klub zapowiedział, że – w przypadku wypowiedzenia umowy – podejmować będzie wszystkie kroki, by zostać na kortach. Według pełnomocnika działacze Sopockiego Klubu Tenisowego nie mają prawa, by przebywać w obiektach kortów.

 

Edyta Stracewska/jk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj