Związkowcy z trzech komunalnych spółek przewozowych w Gdyni domagają się kolejnych podwyżek. Tłumaczą to koniecznością uspokojenia nastrojów wśród załóg, powstrzymaniem trwającego od kilku miesięcy eksodusu kierowców i zapewnieniem funkcjonowania komunikacji miejskiej. Miasto ich postulaty uważa za słuszne, jednak rozkłada ręce i wyjaśnia, że w obecnej sytuacji ekonomicznej i związanymi z nią m.in. cenami paliw, kondycja spółek przewozowych jest tragiczna.
Kierowcy gdyńskiej komunikacji miejskiej ostatnie podwyżki wywalczyli, po wielomiesięcznej batalii i groźbie strajku, w listopadzie 2021 roku. Zgodnie z podpisanym wówczas porozumieniem, od stycznia br. ich stawki godzinowe podniesiono o złotówkę, a od lipca – o kolejną złotówkę. Porozumienie obowiązuje do końca marca 2023 roku, ale teraz związkowcy chcą je aneksować o następną podwyżkę, tym razem o 2 zł na godzinę od września tego roku. Domagają się też innych bonusów.
– Są to postulaty uzgodnione z pracownikami gdyńskiej komunikacji miejskiej – mówi Stanisław Taube z komisji współdziałania organizacji związkowych reprezentującej pracowników gdyńskiej komunikacji miejskiej. – To postulaty, które pozwolą zatrzymać w firmach pracowników z wieloletnim stażem, jak również zachęcić nowych kierowców do przyjścia do pracy. Bo jeżeli ich nie będzie, to we wrześniu te wszystkie nowe pojazdy kupione przez miasto zostaną w zajezdniach, gdyż nie będzie miał kto ich prowadzić. Chcemy aneksu do porozumienia i kolejnej podwyżki od września. Do tego dodatek za prowadzenie pojazdów standardowej długości w wysokości 1,44 zł oraz zaliczenia dodatku stażowego dla pracowników, zatrudniających się w gdyńskiej komunikacji miejskiej kosztem dotychczasowego pracodawcy – informuje.
CO TYDZIEŃ REZYGNUJE KILKU KIEROWCÓW
Jak wskazują przedstawiciele załóg, aktualne zarobki są na tyle nieatrakcyjne, że co tydzień z pracy rezygnuje po kilku kierowców, a chętnych na ich miejsce brakuje. Najgorzej sytuacja ma wyglądać w Przedsiębiorstwie Komunikacji Autobusowej.
– Spółka jest w tragicznej sytuacji, jeśli chodzi o kierowców. Od czerwca zwolniło się ok. 15-20 kierowców. To mniej więcej 10 proc. stanu – mówi Tomasz Migdał, przewodniczący związku zawodowego pracowników PKA. – Na ten moment są już oddelegowywani do prowadzenia autobusów pracownicy warsztatu, posiadający uprawnienia, a firma oddaje kursy innym spółkom lub zewnętrznym operatorom ze względu na problemy z obsadą wszystkich linii. Dla przykładu na linii 309 naszymi autobusami jeżdżą kierowcy z innej firmy – dodaje.
„DOTYCZY TO WSZYSTKICH SPÓŁEK PRZEWOZOWYCH W POLSCE”
Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni zapowiada organizację spotkania z przedstawicielami załóg. Zapewnia, że w pełni rozumie ich postulaty, jednak podkreśla, że sytuacja finansowa spółek jest w tej chwili tragiczna.
– Nie jest to cecha spółek gdyńskich, ale dotyczy wszystkich spółek przewozowych w Polsce – mówi Gruszecka-Spychała. – Również sytuacja kadrowa, która – przyznaję – nie jest wesoła, dotyczy nie tylko spółek przewozowych, ale całego sektora samorządowego. W tej sytuacji najważniejsze jest, aby organizacje samorządowe zrozumiały, że prawdziwym adresatem ich uzasadnionych i słusznych postulatów nie jest samorząd, a władze centralne – wyjaśnia.
Związkowcy z gdyńskich spółek przewozowych zapowiadają, że jeśli od września ich postulaty nie zostaną spełnione, w kwietniu 2023 roku wystąpią z nowymi, znacznie wyższymi i niepodlegającymi negocjacjom. Gotowi są też do wejścia w spór zbiorowy z pracodawcami.
Posłuchaj materiału dziennikarza Radia Gdańsk:
Marcin Lange/jk