W Sopocie wręczono nagrodę „Okulary ks. Kaczkowskiego”. „Chcemy zainspirować innych do pomocy”

(fot. Radio Gdańsk/Aleksandra Trembicka)

Podczas odbywającej się w Sopocie gali nagrody „Okulary ks. Kaczkowskiego” wyróżniono Paulinę Bownik, lekarkę pomagającą na polsko-białoruskiej granicy. Laureatce wręczono statuetkę i nagrodę pieniężną w wysokości 20 tysięcy złotych.

Bohaterami gali, która odbyła się wieczorem w środę 14 września, były osoby pomagające innym. Nagroda upamiętnia ks. Jana Kaczkowskiego, twórcę puckiego hospicjum, który do dziś jest inspiracją dla wielu osób. Sami nominowani często nie dostrzegają, jak wielkie czynią dobro – mówią, że traktują swoje działania po prostu jak codzienność.

– To piękne osoby, historie i serca. Wyróżnienie ma na celu docenić ludzi, którzy jak Jan Kaczkowski nie widzą przeszkód w dostrzeganiu ludzi w potrzebie i pomagają im, często pomimo przeszkód organizacyjnych, finansowych czy czasowych. Chcemy zainspirować innych do pomocy. To proste, a tak naprawdę bardzo potrzebne – mówi Anna Specjał, prezes Fundacji imienia Księdza Jana Kaczkowskiego.

Na uroczystości obecni byli najbliżsi księdza.

ANALIZA „POD KĄTEM JANOWYM”

Łącznie wpłynęły 73 zgłoszenia, spośród których wyłoniono10 nominacji. Anna Specjał podkreśla, że zadanie nie należało do najłatwiejszych, a „wybór” nie jest najlepszym określeniem, ponieważ trudno porównywać różnorodne działania.

– Te osoby wcale nie oczekują tego, że będzie się o nich mówić, i to jest tak naprawdę najtrudniejsze, a zarazem najpiękniejsze. Często pomagają po prostu, bez blasku fleszy. Nie da się ocenić, która historia jest piękniejsza i lepsza, dlatego w czasie wyborów pojawiło się wzruszenie, były łzy. Analizowaliśmy kandydatury pod kątem „Janowym”, czyli szukaliśmy osób robiących rzeczy trochę niemożliwe, tak jak Jan – tłumaczy.

– Przez 17 lat byłem wolontariuszem hospicjum, a teraz jestem dodatkowo pielęgniarzem. Przez 20 lat pracowałem w korporacji, ale zwolniłem się i skończyłem studia pielęgniarskie, żeby fachowo pomagać ludziom. Można powiedzieć, że hospicjum stało się moim drugim domem, a pacjenci drugą rodziną. Nie wyobrażam sobie życia bez tego miejsca – opowiada jeden z nominowanych, pielęgniarz hospicjum Jacek Antoszek.

– Nominacja od moich współpracowników jest dla mnie nobilitacją; wygrałam już tym, że tutaj jestem. To niezwykłe, że inne osoby dostrzegają potencjał, który w nas drzemie, podczas gdy nam wydaje się, że robimy zwykłe rzeczy – dodaje inna osoba zgłoszona do nagrody, pracowniczka socjalna Izabela Leśniak.

PO PROSTU KOCHAŁ LUDZI

Galę zakończyła sopocka premiera filmu „Johnny”. Produkcja opowiada historię Patryka Galewskiego, który poznał księdza Kaczkowskiego i – jak sam mówi – to spotkanie odmieniło jego życie.

– Jestem przeogromnie wdzięczny Janowi. Prowadziłem kiedyś bardzo naganny tryb życia; teraz dzięki Janowi, miłości, którą skierował do mnie, jestem normalnym Patrykiem Galewskim. On po prostu kochał ludzi – wspomina bohater filmu.

OPOWIEŚĆ O ZWYCIĘSTWIE ŻYCIA

Scenarzysta Maciej Kraszewski opisuje księdza Kaczkowskiego jako młodego, dowcipnego człowieka, który jednocześnie potrafił być bardzo oddany poważnym sprawom. – To nie jest historia o księdzu i śmierci, ale o zwycięstwie życia. Widzowie na pewno się wzruszą, ale będą też pękać ze śmiechu. To dobry film na te czasy, dlatego że pokazuje mechanikę czynienia dobra bez idealizowania czy zaklinania rzeczywistości – mówi.

Ksiądz Jan Kaczkowski zmarł w 2016 roku, po czterech latach zmagania z glejakiem mózgu. Nagrodę jego imienia przyznano po raz drugi.

Aleksandra Trembicka/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj