Nikt nie chce dostarczać Gdańskowi prądu. Przetarg miasta bez żadnej oferty

(Fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Nie udało się rozstrzygnąć przetargu Gdańska oraz całej grupy zakupowej skupionej wokół miasta na dostawę prądu od stycznia 2023 roku. Na ogłoszony przez urzędników przetarg nie wpłynęła żadna oferta. Urzędnicy przyznają, że nie podjęli jeszcze decyzji na temat następnego postępowania. Miastu nie grozi jednak odcięcie prądu.

Obecna umowa na dostawę prądu nie tylko dla Gdańska, ale całej skupionej wokół niego metropolitalnej grupy zakupowej, kończy się 31 grudnia br. Od nowego roku powinna obowiązywać kolejna, a przetargi na dostawy energii elektrycznej zazwyczaj odbywają się po wakacjach. W tegorocznym, pierwszym przetargu, żaden ze sprzedawców prądu nie złożył oferty.

– Dziś do godziny 10:00 był czas na składanie ofert. Nie wpłynęła żadna – poinformowała w czwartek prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.

– Scenariusze zgodne z prawem są trzy, ale każdy obarczony jest wielkim ryzykiem. Jedno to zamówienie z wolnej ręki, drugie to powtórzenie przetargu w takim samym kształcie, a trzecie to powtórzenie przetargu z modyfikacjami, które być może powinny dotyczyć niektórych usług publicznych – mówiła prezydent Gdańska.

MOŻE BYĆ DROŻEJ

Czas na podpisanie nowej umowy na dostawę prądu dla miast i jednostek skupionych w grupie zakupowej mija wraz z końcem roku. Prawo energetyczne przewiduje jednak taką możliwość, że umowy nie będzie. W takim przypadku prąd – w ramach procedury awaryjnej – będzie sprzedawać dostawca rezerwowy. Wtedy należy się jednak liczyć z dużo wyższą stawką.

Z formalnego punktu widzenia miastu nie grozi więc blackout, czyli nagłe odcięcie zasilania na dużym obszarze. Urzednicy przekonywali jednak, że w takiej sytuacji obawiają się tego, czy dostawca rezerwowy będzie miał prąd w sieci.

AKTUALIZOWANE CENNIKI

– Dla naszego miasta takim dostarczycielem jest Grupa Energa – informowała Aleksandra Dulkiewicz.

– Niestety na samą stawkę nie mamy wpływu. To są cenniki, które są na bieżąco aktualizowane przez poszczególne podmioty, w tym regionalnego sprzedawcę z urzędu, którym jest Energa Obrót – tłumaczył Mariusz Sadłowski z Biura Energetyki Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Na poniedziałek zwołano spotkanie przedstawicieli metropolitalnej grupy zakupowej. Na nim ma zostać przedyskutowana obecna sytuacja i podjęte decyzje, co dalej.

Z kolei na najbliższy piątek zwołano posiedzenie sztabu kryzysowego dotyczący dostawy energii i ciepła dla miasta gdańska. Zaproszono na nie przedstawicieli firm zajmujących się dostawą energii i ciepła oraz wojewodę pomorskiego.

ILE ZAPŁACIMY?

Według urzędników cena, którą trzeba by zapłacić za 1 megawatogodzinę (MWh) energii elektrycznej od Energi Obrót jako dostawcy rezerwowego to ok. 4000 złotych. Do sprawy na Twitterze odniósł się rzecznik Grupy Energa Krzysztof Kopeć informując, że stawki rezerwowe w taryfach B11, B21 czy C21 są niższe o ok. 1,5 tys. zł.

ENERGA: PROPONOWALIŚMY ROZWIĄZANIE

W odpowiedzi na pytania Radia Gdańsk Grupa Energa wydała oświadczenie:

„Aktualnie Energa Obrót nie jest sprzedawcą energii elektrycznej dla Metropolitalnej Grupy Zakupowej. W ubiegłorocznym postępowaniu przetargowym Grupa wybrała ofertę prywatnego sprzedawcy.

Warto podkreślić, że Energa Obrót od lat proponowała klientowi skorzystanie z oferty indeksowanej. Korzysta z niej wielu klientów spółki, także samorządy, w tym duże miasta. Oferta indeksowana daje możliwość samodzielnych decyzji o momencie kontraktacji energii elektrycznej.

Grupa Energa jest w stanie zaproponować wiele rozwiązań, które mogą przyczynić się do zmniejszenia zużycia energii elektrycznej w danym mieście. Przykładem może być wymiana przez Energę Oświetlenie starych, energochłonnych opraw sodowych na oprawy LED właśnie w Gdańsku. Do tej pory w mieście wymieniono ich już ponad połowę, a w samym 2020 roku – 4 tysiące. Tylko ostatnia modernizacja zaowocowała redukcją zużycia energii elektrycznej o ponad 60 proc., z 2 mln kWh do 830 kWh”.

CZY MIASTU GROZI BLACKOUT?

Rynek energetyczny podobny jest do pływania wielkim kontenerowcem. W obu przypadkach okres rozpędzania, w przypadku energii elektrycznej zwiększania generacji w elektrowniach, i hamowania, spadku generacji jest rozciągnięty w czasie. Inaczej mówiąc, trzeba planować i podejmować działania z odpowiednim wyprzedzeniem.

W Polsce za bilans, czyli przewidywanie zapotrzebowania i kierowanie pracą elektrowni odpowiadają Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Kierują one krajowym systemem, który zarządza przepływem energii nie tylko w Polsce, ale też łączami energetycznymi z sąsiednimi krajami.

NADCHODZI KATASTROFA?

W sieci elektroenergetycznej nie może być energii, potocznie zwanej prądem, ani zbyt mało, ani też zbyt dużo. Ponieważ zużycie cały czas się zmienia, w systemie utrzymywana musi być stała rezerwa mocy. Blackout to pojęcie, które w energetyce oznacza katastrofę.

– Blackout oznacza utratę zasilania na znacznym obszarze – mówi Radiu Gdańsk Maciej Wapiński, rzecznik Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

– By do niego doszło musi nastąpić jednocześnie splot niekorzystnych zdarzeń, takich jak awarie infrastruktury przesyłowej czy wytwórczej. Jest to zdarzenie nagłe, a rolą operatora systemu przesyłowego jest takie planowanie jego pracy, by nie dopuścić do takiej sytuacji – tłumaczy Maciej Wapiński.

JEST STABILNIE

Jak informują PSE, obecnie system elektroenergetyczny pracuje stabilnie i nie ma zagrożenia przerw w dostawach prądu z powodu braku w bilansie energetycznym.

Zagrożeniami dla stabilności dostaw energii są np. awarie elektrowni, nagły wzrost zapotrzebowania czy pochmurna i bezwietrzna pogoda powodująca obniżenie generacji z elektrowni wiatrowych i słonecznych. 23 września po raz pierwszy KSE ogłosiły tzw. okres zagrożenia na rynku mocy. Spowodowane było to mniejszą, niż wymagana przepisami, wspomnianą już rezerwą w sieci elektrycznej.

DODATKOWE REZERWY

– To jest krok formalny niezbędny do tego, by dostawcy zrealizowali swoje dostawy – tłumaczy Wapiński.

– Wytwórcy energii elektrycznej otrzymują wynagrodzenie w zamian za to, że są gotowi do dostarczenia mocy w sytuacji, gdy operator ich do tego wezwie – dodaje.

Polecenie takie ma zapewnić dodatkową generację w różnego rodzaju elektrowniach ponad to, co planowano w ramach pracy krajowego systemu elektroenergetycznego. Dodatkowe rezerwy to też elektrownie szczytowo-pompowe, zaprojektowane właśnie po to, by bilansować system energetyczny. KSE ma również do dyspozycji awaryjny import energii elektrycznej od sąsiadów, który nie jest zależny od bieżącej wymiany bilansowej – wyjaśnia.

WYMIANA Z INNYMI KRAJAMI

Polska ma połączenia z sieciami energetycznymi Niemiec, Czech, Słowacji, Ukrainy i Litwy. Dodatkowe połączenie poprowadzone jest do Szwecji. To SwePol Link, czyli podwodna linia wysokiego napięcia (HVDC) pomiędzy półwyspem Stärnö w pobliżu Karlshamn i Wierzbięcinem koło Słupska.

Pomoc między operatorami jest stałym elementem współpracy. Dwa lata temu polskim prądem wspieraliśmy Szwecję, a na początku grudnia 2021 roku polski system wspierali z kolei Skandynawowie, którzy sami nie mieli odpowiedniej rezerwy mocy. Uruchomiono więc, napędzaną silnikami diesla, elektrownię w miejscowości Karlskamn.

Bartosz Stracewski/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj