„Oszczędności w Gdańsku zacząć od władz, a nie mieszkańców”. Radni PiS wskazali, gdzie ciąć koszty

(fot. Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miasta Gdańska)

Promocja, marketing i nieprawidłowe zamówienia – to zdaniem gdańskich radnych PiS działania władz Gdańska, które należy ograniczyć. W trakcie czwartkowej konferencji radni wskazywali, że przyniosłoby to miastu milionowe oszczędności.

Radni PiS zasiadający w gdańskiej Radzie Miasta zorganizowali w czwartek konferencję prasową. W jej trakcie wskazywali na działania miasta, które należy ograniczyć.

– Nie zgadzamy się na oszczędzanie na mieszkańcach – podkreślił radny Przemysław Majewski. Dodał, że bazuje na wrześniowej wypowiedzi prezydent Dulkiewicz, która zapowiedziała, że w najbliższy czwartek zorganizuje konferencję prasową i ogłosi plan oszczędności w mieście.

Prezydent powiedziała wówczas: „Niezależnie od tego, ile zapłacimy za energię elektryczną, czekają nas cięcia. Do 15 listopada musimy przedstawić projekt budżetu na przyszły rok Radzie Miasta. Miesiąc wcześniej, a więc 14 października, planujemy ogłosić plan oszczędności w mieście”.

PLAN OSZCZĘDZANIA DLA GDAŃSKIEJ WŁADZY

Przed planowaną konferencją, która prawdopodobnie nie odbędzie się we wskazanym terminie ze względu na nieobecność prezydent Dulkiewicz w Gdańsku, radni PiS przedstawili swoje propozycje. Ich zdaniem, mają one „przede wszystkim dotyczyć gdańskiej władzy, a nie mieszkańców”.

– Oszczędności należy rozpocząć od rozrośniętego dworu władz miasta, a nie oszczędzać na komunikacji miejskiej, oświetleniu miasta czy sprzątaniu – powiedział radny Majewski.

Radny Andrzej Skiba podkreślał, że miasto powinno ograniczyć wydatki na promocję, marketing, nieprawidłowe zamówienia, czy nieefektywne działania. – Wskazujemy od lat niezrozumiałe dla nas wydatki na promocję miasta, które służą głównie promocji prezydent i jej zastępców – stwierdził Skiba.

Wskazał również, że najważniejszą informacją, która powinna trafić do gdańszczan, jest to, że „Gdańsk nie oszczędza na swoich mieszkańcach, Gdańsk szuka oszczędności w wydatkach władzy” – ocenił.

NIEUZASADNIONE WYDATKI WŁADZ MIASTA

Majewski dodał, że według wydatków z budżetu na 2022 rok miasto wydało 2 mln zł na promocję miasta, 5 mln zł na „propagandowy portal gdansk.pl”. – Nie widzimy uzasadnienia dla kilkunastu milionów dla GZDiZ, który ma zajmować się zielenią, a zasłynął w ostatnim czasie ustawionymi przetargami – stwierdził radny.

Radna Elżbieta Strzelczyk wskazała, że wśród wydatków, które można ograniczyć są między innymi artykuły sponsorowane kupowane przez miasto. – Nie służą one mieszkańcom, lecz promocji władzy – oceniła.

W trakcie konferencji radny Majewski pytał, czy przeprowadzony zostanie audyt wydatków w miejskich jednostkach, tak, by móc „efektywnie wykonywać zadania, a jednocześnie nie marnować milionów”. – Dziś możemy spokojnie wskazać kilkanaście milionów złotych, które winny być alokowane na priorytetowe działania miasta – podsumował Majewski.

ODPOWIEDŹ MIASTA

Do tej pory władze Gdańska nie wskazały, jakie oszczędności planują wprowadzić. Rzecznik prezydent miasta Daniel Stenzel w przesłanym PAP komunikacie wskazał, że „rosną koszty wszystkiego, drożyzna szaleje od kilkunastu miesięcy, a radni PiS się dziwią, że coraz droższe jest utrzymanie parków, komunikacji miejskiej, czy obiektów i wydarzeń sportowych”.

Podkreślił, że „miasto jest w trakcie przygotowania budżetu i wydatek na energię ma bardzo duże znaczenie”. Dodał, że „dopiero po przedstawieniu ceny gwarantowanej za prąd przez pana premiera możemy szykować konkretne oszczędności”.

Wskazał również, że „ostatnio niektóre gminy kupowały prąd za 2000 zł/MWh, a dziś to ma być 785 zł/MWh. A dodatkowa trudność – podkreślał Stenzel – to, że kwota 785 zł ma obowiązywać do poziomu 80 proc. zakupionego zużycia prądu”.

W przesłanym komunikacie zwrócił uwagę na to, że ustawa nie obejmuje obiektów sportowych. – Ma to znaczenie dla ceny biletu za basen, skoro wszystkie urządzenia są na prąd – stwierdził. Dodał, że miasto nie chce straszyć mieszkańców radykalnymi podwyżkami, dlatego czekają na ostateczne dane i liczą.

PAP/am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj