Po świętach często zostaje nam nadmiar jedzenia. Warto zadbać o to, żeby nie wylądowało ono w śmietnikach. Możemy podzielić się nim ze znajomymi, zamrozić, zawekować lub zanieść do lodówek społecznych.
Stoły obficie zastawione niecodziennymi potrawami są wpisane w obraz świąt. Jednak często przygotowujemy zbyt dużo potraw tylko dlatego, że chcemy, by pojawiło się tradycyjnie dwanaście przysmaków. W konsekwencji tego po świętach wyrzucamy więcej jedzenia, niż przez resztę roku.
– Kluczowe jest to, żeby na święta przygotować trochę mniej jedzenia, ale może akurat takiego, jakie lubimy, a niekoniecznie takiego, jak każe tradycja. Jeżeli nie lubimy karpia, to nie ma sensu się nim katować, bo albo będziemy zmuszeni jeść go potem bardzo długo, albo wyląduje, niestety, w śmieciach – zauważa Łukasz Jaroń z Banku Żywności w Trójmieście.
CO ZROBIĆ Z NADWYŻKĄ ŻYWNOŚCI?
Jaroń proponuje, by podzielić się jedzeniem z gronem znajomych i najbliższych. W tym celu możemy odwiedzić sąsiadów i zrobić „dogrywkę świąt”. Potrawami można również poczęstować współpracowników. Kolejnym pomysłem jest zamrożenie bądź zawekowanie pozostałości.
– Zawsze możemy gorący bigos czy barszcz wrzucić do słoika i odwrócić albo zawekować w piekarniku. W suchym, ciemnym miejscu to może stać naprawdę miesiącami. Dzięki temu będziemy mogli sobie później odtworzyć smak świąt – radzi.
– Naszą słynną sałatkę jarzynową możemy mrozić pod warunkiem, że nie doda się do niej majonezu. Jeżeli dobrze wymieszamy same warzywa, to one postoją w lodówce dosyć długo. Natomiast majonez czy surowe jajko, które niektórzy dodają, przyspieszają psucie się warzyw – dodaje.
WARTO SKORZYSTAĆ Z LODÓWEK SPOŁECZNYCH
Domowe jedzenie, które pozostało nam po kilku dniach świąt, można także zanieść do lodówek społecznych. Ważne jest, by wszystko szczelnie zapakować i odpowiednio opisać.
– Powinniśmy napisać co to jest, z czego się składa, czy są tam jakieś alergeny, żeby nikomu nie zaszkodzić, a także do kiedy należałoby to jedzenie spożyć – wymienia Jaroń.
MNIEJSZE ZAKUPY, WIĘKSZE OSZCZĘDNOŚCI
Jak podkreśla, z powodu rosnących cen wiele osób uważniej dokonuje zakupów, a w efekcie marnuje mniej żywności.
– Trudno powiedzieć, że pozytywnym aspektem, ale myślę że nieoczekiwanym rezultatem tych podwyżek jest to, że ludzie zwracają uwagę na to co i ile kupują. To zawsze było dla nas problemem, dlatego że do Polaków nie przemawiały argumenty ekologiczne. Najskuteczniejszym argumentem jest zawsze apelowanie do własnego portfela – zaznacza. – Wraca temat niemarnowania jedzenia, jako trendu, który pozwala nam z jednej strony zaoszczędzić pieniądze, a z drugiej ma pozytywny efekt dla naszego zdrowia – dodaje.
Bank żywności, ze względu na obowiązujące ścisłe przepisy sanepidu, nie przyjmuje domowego jedzenia i nie może go tam przekazać. Natomiast można tam oddać produkty, które są hermetycznie zamknięte i nie upłynął ich termin ważności, np. makarony, konserwy, oleje lub bakalie. Sklepy społeczne zlokalizowane są w Gdańsku, w Gdyni, ale też poza Trójmiastem.
Aleksandra Trembicka/ua