Żałobny wieniec, tłum żegnających i… wyraz sprzeciwu. Ostatni kurs autobusu gdyńskiej linii W

(fot. Radio Gdańsk/Edyta Stracewska)

Był żałobny wieniec i tłum pasażerów, który ruszył w ostatni kurs autobusu gdyńskiej linii W. Łączyła ona Pustki Cisowskie i Demptowo bezpośrednio ze szpitalem w Redłowie. Oprócz tego wiele osób dojeżdżało nią do pracy czy szkoły. Na „ostatnie pożegnanie” ruszyło w trasę kilkadziesiąt osób, szczelnie wypełniając autobus.

Od poniedziałku 30 stycznia z rozkładów jazdy komunikacji miejskiej w Gdyni znika średnio co szesnasty kurs. Przeszłością stają się też całe linie – tak jak jedna z najdłuższych, łącząca gdyńskie dzielnice Pustki Cisowskie i Demptowo bezpośrednio ze szpitalem w Redłowie. Cięcia w komunikacji miejskiej to efekt „oszczędnościowej” polityki Gdyni wobec wyzwań związanych z drożyzną.

MIESZKAŃCY SĄ OBURZENI

Radykalne – jak w przypadku linii „W” – cięcia spotkały się z protestem nie tylko samych mieszkańców. Połączyły też opozycyjne wobec Samorządności Wojciecha Szczurka siły radnych i działaczy Lewicy, Prawa i Sprawiedliwości, radnych dzielnicy oraz aktywistów miejskich. Ci nie godzą się na pozbawianie mieszkańców uczęszczanych połączeń przy jednoczesnym wydawaniu pieniędzy na, ich zdaniem, zbytki.

– Spotkaliśmy się tu, by zaprotestować przeciwko zmianom wchodzącym w życie w poniedziałek. Linia W jest szczególnie dla nas ważna, ale to nie wszystko, bo tak naprawdę co szesnasty kurs przestaje funkcjonować. Prezydent Wojciech Szczurek myli się; apelujemy, żeby poszukał oszczędności gdzie indziej. Szeroko pojęta promocja miasta to około dwudziestu milionów złotych, a jakbyśmy z tej puli jedynie pięć milionów przeznaczyli na komunikację miejską, to tych cięć by nie było – mówił radny Gdyni, Marcin Bełbot z PiS.

– Jesteśmy tu dziś ponad podziałami, od lewej do prawej strony sceny politycznej. Są z nami też mieszkańcy – wtórował Marcin Strzelczyk z Nowej Lewicy, który w 2018 roku bezskutecznie kandydował na urząd prezydenta Gdyni z ramienia SLD. – Autobus „W” jest symbolem, bo przejeżdża przez większość dzielnic od Pustek po Redłowo. Z tego autobusu korzysta bardzo wiele osób, a pod wnioskiem w sprawie zatrzymania zmian w komunikacji miejskiej podpisało się już 13 rad dzielnic – kontynuował.

POGRZEBOWY WIENIEC I TRANSPARENTY

W trakcie protestu na przystanku początkowym linii „W” w Pustkach Cisowskich apelowano do Wojciecha Szczurka, aby „się zatrzymał”.

– W jak Wojciech, panie prezydencie – wskazywał Marcin Strzelczyk.

W niedzielę wieczorem, mimo padającego deszczu, nie zabrakło pasażerów „chętnych” do podróży w „ostatnią drogę linii W”. Jedna z pasażerek zabrała nawet pogrzebowy wieniec, a w oczekiwaniu na przystanku powiewały transparenty i kartki z przykładowymi kwotami, które miasto mogłoby oszczędzić bez szkody dla mieszkańców.

– Duża część mieszkańców Pustek Cisowskich, Demptowa, ale też innych dzielnic od jutra zostaje bez komunikacji miejskiej choćby do centrum miasta. To jest rzeź komunikacji miejskiej. Władze miasta rękami ZKM Gdynia postanowiły obciąć tak ważne linie, jak W, 30, 34 czy 23 – symbol komunikacji miejskiej. My się na takie zmiany nie zgadzamy i zaproponowaliśmy szereg zmian dających oszczędności – argumentował Marek Dudziński, radny Gdyni z PiS.

Wśród pomysłów, z których część umieszczono na transparentach, znalazły się między innymi: połączenie trzech przewozowych spółek komunalnych w jeden podmiot, zaprzestanie sponsoringu drużyn piłkarskich przez spółki przewozowe czy zakończenie finansowania biletów na festiwal Open’er przez samorząd. Oszczędności przyniosłaby też rezygnacja z udziału w systemie Fala – a taką decyzję podjęto niedawno w Tczewie, gdzie zdecydowano się na całkowicie darmową komunikację miejską dla wszystkich.

– Tylko te zmiany dałyby milionowe oszczędności, ale zamiast tego mieszkańcy zostają bez połączeń – dodawał Dudziński.

PROBLEMY KOMUNIKACYJNE DLA TYSIĘCY MIESZKAŃCÓW

Głos zabrał też Maciej Kopyto z rady dzielnicy Pustki Cisowskie-Demptowo. Według niego sytuacja, w której likwidowanych jest 11 linii autobusowych, spowoduje problemy dla bardzo wielu mieszkańców kilku dzielnic.

– Walczymy tu nie tylko w imieniu naszej dzielnicy, ale też innych dzielnic dotkniętych ograniczeniami. To nie tylko linia „W”, bo obcięcie linii 34 to odseparowanie linii 34 to odcięcie Demptowa od centrum miasta – przekonywał Maciej Kopyto.

Przeciwni zmianom są również mieszkańcy Pustek Cisowskich i Demptowa – niezależnie od tego, czy mają samochody, czy nie.

– Ja na co dzień jeżdżę samochodem, ale przyszłam tu, żeby zaprotestować. To jest absurd. Obecnie z Demptowa mamy tylko autobus 114, który jedzie jedynie do dworca w Chyloni. „W” kiedyś też jeździło przez Demptowo, obcięto go, a teraz likwidują całą linię. Zostaliśmy odcięci, nie ma jak wydostać się do centrum miasta, dzieci nie mają po feriach jak dojechać do szkoły – mówiła jedna z protestujących.

– My, mieszkańcy Pustek Cisowskich, zostaliśmy z kolei teraz tylko z linią 28, która jedzie do Gdyni zawsze przepełniona, „S” do Sopotu która też jest przepełniona no i 159, ale ta jedzie tylko do dworca do Chyloni – dodawała kolejna osoba.

BRAK DOJAZDU DO SZPITALA, DROŻSZA PODRÓŻ DO CENTRUM

– Ja mam 25 lat, mieszkam tu od urodzenia, moja cała rodzina mieszka też tutaj na Pustkach. Mój dziadek jest chory na raka i od jutra nie ma bezpośredniego dojazdu na onkologię w Redłowie. Będzie trzeba jechać z przesiadką, albo nawet dwoma i iść pieszo. To są też dodatkowe koszty, jeśli ktoś nie ma biletu miesięcznego – mówił Karol, który również przyszedł na protest.

– Teraz będziemy musieli najpierw z Demptowa dojść pieszo na ulicę Kartuską czy Jaskółczą, a potem jeszcze na mieście się dodatkowo przesiadać. A co, jeśli to jest dziecko, emeryt, osoba chora…? Władze mają usta pełne frazesów, że dla mieszkańców to wszystko. Żeby zrezygnować z samochodów, że komunikacja miejska jest taka nowoczesna i rozwijana. No to teraz widać wszystko jak na dłoni – dodawał kolejny mieszkaniec Demptowa.

Zdziwienia decyzją o likwidacji linii „W” nie krył nawet kierowca ostatniego kursu, który odjechał z Pustek Cisowskich o 17:25.

– Ja tą trasą jeździłem przynajmniej dwa razy w tygodniu, to była fajna linia i dużo ludzi. Od siebie mogę dodać, że zrobię teraz czwarte kółko, czyli osiem kursów w obie strony. Ze trzystu przynajmniej pasażerów w niedzielę przewiozłem – powiedział dodając, że „są linie, gdzie mniej ludzi jeździ”.

Posłuchaj materiału naszej reporterki:

Edyta Stracewska/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj