Marcin Horała: „Projekt CPK jest postrzegany na całym świecie jednoznacznie pozytywnie”

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

W piątej debacie finałowej III Forum Morskiego Radia Gdańsk mierzono się z pytaniami: „Czy Centralny Port Komunikacyjny może stać się głównym hubem transportowym w Europie Środkowo-Wschodniej? Jak wpłynie na polską gospodarkę? Czy Pomorze zyska na jego powstaniu?”. Jednym z panelistów był Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, pełnomocnik rządu ds. CPK, który podzielił się z zebranymi wiedzą na temat tej inwestycji.

Centralny Port Komunikacyjny to inwestycja, która stała się frontowym tematem sporu politycznego w Polsce. Jak mówił minister Horała, opozycja, która jest przeciwna wszystkiemu, co robi rząd, znalazła łatwy temat do atakowania, a większość Polaków, co zrozumiałe nie postrzega inwestycji jako długotrwałego procesu inwestycyjnego, stąd jeśli nic się nie buduje, nie widać koparek, to wychodzą z założenia, że nic się nie dzieje.

– To jest pewien paradoks, jeśli chodzi o percepcję na świecie. Poza stronami bezpośrednio zainteresowanymi tym, żeby CPK nie powstał, bo po prostu jest dla nich konkurencją, a nikt nie chce mieć konkurencji, projekt ten jest na całym świecie jednoznacznie postrzegany pozytywnie jako wielka szansa. Przy właściwie każdym naszym przetargu czy jakimś procesie negocjacyjny mamy mnóstwo potencjalnych chętnych kontrahentów z całego świata. Niedawno ogłoszony kolejny przetarg na projekt budowlany linii Katowice-granica państwa wygrało konsorcjum firm koreańskich. Negocjujemy też z potencjalnym inwestorem mniejszościowym i tu też nie narzekamy na brak zainteresowania. Więc na całym świcie jest to projekt postrzegany jednoznacznie pozytywnie. W Polsce stał się – jak chyba ostatnio mam wrażenie każdy aspekt życia w naszym kraju – przedmiotem sporu politycznego. Mamy taki model opozycyjności, że jak rząd powie, że dwa razy dwa jest cztery, to trzeba się upierać, że nie jest. I nie można przyznać. Coś, co wydawałoby się w normalnej kulturze politycznej naturalne, czyli że na przykład jesteśmy zdolni powiedzieć: „nie popieram tego rządu, nie zgadzam się z nim, ale w tej akurat sprawie robi dobrze, czy ma rację”. Logiczne myślenie wskazuje, że nawet najgorszemu rządowi powinny się zdarzyć takie przypadki. U nas to nie występuje – zauważył pierwszy z panelistów, Marcin Horała.

Pełnomocnik rządu ds. CPK przyznał, że w samym procesie inwestycyjnym podejście opozycji nie stwarza zagrożeń, ale w szerszej perspektywie może mieć wpływ.

– W samym procesie inwestycyjnym na bieżąco to nie jest jakieś bardzo groźne, bo muszę przyznać, że dorobiliśmy się w Polsce pewnego procesu inwestycji celu publicznego, który pozwala ominąć różne rafy. Jest kilka raf, które trudno ominąć, ale może o nich nie będę mówił, żeby nie dawać pomysłów i nie oddawać za darmo pewnego know how, jak utrudniać prowadzenie inwestycji. Natomiast oczywiście może to być groźne w sferze makro. Ewentualna zmiana władzy – z czym zawsze w demokracji trzeba się liczyć i traktować jako ewentualność, która istnieje – mogłaby spowodować jakieś poważne zawirowania. Nie powinna. Powinniśmy się tu nauczyć z przykładu chociażby niemieckiego, że jak Niemcy – ku zresztą zgubie Europy, a zwłaszcza Ukrainy – sobie wymyśliły, że Nord Stream to jest ich strategiczny interes i rozpoczął to Schroeder, to Merkel z przeciwnej partii konsekwentnie to realizowała i również media różnych nurtów konsekwentnie popierały i jeszcze broniły na arenie międzynarodowej. Całe bogactwo życia społeczno-politycznego zaczęło działać – choć jestem pewny, że tak nie było – jakby był jakiś ukryty ośrodek dyspozycji, który wszystkim powiedział: “to jest nasz interes narodowy, tego bronimy”. Wynikało to z ich podejścia do interesu narodowego. W Polsce niestety takiego podejścia nie ma – stwierdził Horała.

Podsumowując, wiceminister stwierdził, że jest dobrej myśli. – Jestem tutaj jedynym czynnym politykiem z dyskutantów, więc mogę powiedzieć, że wierzę w wygraną Zjednoczonej Prawicy i kontynuację rządu, a co za tym idzie – w prostą kontynuację takich projektów jak ten, które ten rząd realizuje. Ale wierzę również w mądrość Polaków. To znaczy, że nawet jakby miało dojść do jakiejś zmiany, to zarzucenie tego projektu byłoby oczywistą stratą dla Polski. Mogą być jakieś drobne korekty, rebranding, żeby pokazać, że to coś nowego, naszego. Ale zarzucenie tego byłoby w istocie w wymiarze transportu i logistyki trwałym zepchnięciem Polski do drugiej linii. Powiedzenie, że Polska to jest kraj gorzej kategorii, drugiej kategorii, nie z takiej pierwszej półki. Stwierdzenie, że tak jak teraz mamy 80 proc. unijnego PKB, to już wystarczy, już więcej to nie dla nas – myślę, że Polacy by tego nie poparli – ocenił.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Horała odniósł się również do komentarzy twierdzących, że nie musimy mieć swojego wielkiego lotniska, bo niedaleko jest Berlin.

– Poza oczywistym zaburzeniem azymutu autor tych słów wykazał się niewiedzą, bo Berlin akurat jest bardzo dużym lotniskiem, ale nie hubowym. Lotniska hubowe Lufthansy są we Frankfurcie i Monachium. To zresztą jedna z przyczyn klęski projektu berlińskiego, który jest dla prowadzących tego rodzaju projekty kopalnią wiedzy negatywnej, w sensie tego, czego nie robić, bo był on robiony wbrew interesom narodowego przewoźnika – Lufthansy. Tam była taka idea rządu landowego, rządu władz aglomeracji berlińskiej, żeby linię Air Berlin wyciągnąć do poziomu dużej międzynarodowej linii. M.in. dlatego dla niej macierzyste lotnisko – AirBerlin w międzyczasie zbankrutował. CPK jest projektem zsynchronizowanym i idealnie komplementarnym z planami narodowego przewoźnika, niezbędnym wręcz dla niego, bo polskie linie lotnicze LOT nie będą miały szansy się rozwinąć, jeżeli nie będą miały lotniska, gdzie mogą zaoferować dużą siatkę połączeń. A Port Lotniczy Chopina jest po prostu na to za mały, to czwarta dziesiątka lotnisk europejskich. I to już właściwie nam odpowiada na te wszystkie pytania o megalomanię, o nadmierne ambicje itd. Pierwszy etap PCK to będzie mniej więcej dziesiąte lotnisko w Europie. Czy dla kraju, który jest piątym krajem UE, siódmym krajem w Europie i rozwija się w tempie dwa razy szybszym niż reszta krajów, czy dla niego dziesiąte lotnisko w Europie to jest taka megalomania? Czy raczej uznawanie, że 35. lotnisko w Europie to jest coś dla nas wystarczającego, jest jakąś mikromanią i brakiem zdolności do myślenia w kategoriach rozwoju? – pytał wiceminister.

Odnosząc się do konieczności przebudowy całego systemu transportowego Polski, Marcin Horała już wcześniej podkreślał, że to jest zmiana całego układu, a właściwie nadrabianie zaległości pochodzących jeszcze z czasów zaborów.

– Tak dokładnie jest. W Polsce nadal brakuje i przez lata brakowało bardzo oczywistych połączeń kolejowych. Np. takiego Wrocław-Warszawa – tam pociągi jeżdżą bardzo dookoła, Rzeszów-Warszawa… Na kolejnej całej serii połączeń już teraz w zasadzie brakuje przepustowości. Chociażby cała modernizacja linii 201 to konieczność zapewnienia przepustowości do polskich portów. W skali makro, gdy na to spojrzymy, struktura transportu, w której ponad 80 proc. transportu jest na kołach, jest transportem drogowym, to też jest nie do utrzymania. To już nie jest tylko kwestia emisyjności. Gdy sobie wyobrazimy na przykład, jak potężne inwestycje byłyby potrzebne, żeby przełożyć transport kołowy, drogowy na elektromobilność, to jest praktycznie awykonalne, niemożliwe do zrealizowania. Tymczasem transport kolejowy to jest właśnie elektromobilność. Jak jeszcze źródło energii będzie odnawialne lub energia atomowa, to jeszcze do tego zeroemisyjne. Ale to nie jest tylko kwestia emisyjności i opłat z tym związanych, które – można się spodziewać – będą coraz większe, ale nawet czysta fizyka. Opór toczny koła o tym decyduje, że wydatek energetyczny, żeby kilogram ładunku przemieścić z punktu A do punktu B przy transporcie szynowym jest dużo mniejszy. Więc jedyne, co trzeba, to ten transport zorganizować w sposób odpowiedni. Mieć odpowiednią infrastrukturę, która zbierze wystarczającą masę towarów czy liczbę ludzi – skomentował Horała.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– A jeśli wracamy do tego, że mamy te 80 proc. średniej europejskiej i chcielibyśmy mieć 100 i więcej, to tego już się nie da osiągnąć prostymi pracami, podwykonawstwem. To muszą być produkty gotowe, wysokomarżowe, wysokotechnologiczne i skomplikowane. A przy takich produktach w ich całym cyklu produkcyjnym – ten cykl jest długi i łańcuch dostaw jest długi, w wielu miejscach coś się dowozi, przewozi – koszty transportu w końcowej cenie towaru, stanowią proporcjonalnie większy element. Jeśli więc nasz transport będzie strukturalnie nadal tak bardzo kołowy, jak teraz, to on będzie po prostu droższy. I polskie produkty wysokoprzetworzone nie będą mogły konkurować na rynkach światowych skutecznie, albo żeby konkurować, będą musiały mieć znaczniejszą marżowość. Więc zmiana tego transportu na kolejowy w znacznej mierze jest niezbędna również dla całego naszego rozwoju gospodarczego. A żeby to osiągnąć, potrzebujemy nowej przepustowości na torach, potrzebujemy zupełnie nowej infrastruktury i po prostu brakuje nam obecnie torów. Modernizujemy – i tu ogromny program, którego jedna potężna transza właściwie jest na ukończeniu. On z jednej strony pokazał, że potrafimy sprawnie wydawać i inwestować duże środki na modernizację kolei, ale też trochę paradoksalnie pokazał, że potrzebna jest budowa nowych linii. Że modernizacja ma swój limit. Można istniejącą linię utworzyć szybszą, bardziej przepustową, ale jest jakiś poziom skończony i żeby jeszcze zwiększyć te przewozy, jeszcze zwiększać przepustowość, potrzebujemy redundancji, potrzebujemy nowych całkowicie linii. Na to strategiczne wyzwanie też właśnie program CPK odpowiada – wyjaśnił wiceminister funduszy i polityki regionalnej.

– Jest też kwestia projektowania tego systemu w sposób nieprzypadkowy z punktu widzenia interesów naszego kraju. Jeden aspekt, który niedawno mi otworzył oczy, jak np. zobaczyłem mapę terminali kolejowych budowanych przez firmę z grupy kapitałowej Portu Hamburg. One oplatają całą Europę środkowo-wschodnią, zbierają towary i kierują w kierunku – nie dlatego, że ktoś tam coś każe, ale wtedy np. jest lepsza stawka, jest taniej, łatwiej lub więcej połączeń – i ten strumień kierowany jest do Portu w Hamburgu. I przez długie lata my to w Polsce niestety zaniedbaliśmy. Dominowała logika wydawania funduszy unijnych. Był jakiś pakiet i mieliśmy w jego perspektywie powiedzmy 50 mld, to nazbierajmy jakichś projektów, najlepiej możliwe zaawansowanych, żeby te 50 mld wydać i się rozliczyć na czas i pokazać. Niestety projekty, które są najważniejsze, nie zawsze są najłatwiejsze do przeprowadzenia. Czasami powodują ryzyka, że może się okazać, że się nie zdążymy rozliczyć. Myślę, że jesteśmy państwem już na tyle dojrzałym, na tyle też zamożnym, że możemy sobie na to pozwolić, aby to nie było takie proste łapanie pieniędzy, bo każdy pieniądz, który złapiemy, jest na wagę złota, tylko żeby to było traktowanie pieniędzy tylko jako narzędzia realizacji naszych strategicznych interesów – podsumował Horała.

Czy argumenty wymieniające korzyści związane z budową CPK trafiają do Polaków? – Jak to z Polakami, do niektórych trafiają, do niektórych nie trafiają. Bardzo często niestety słyszę – i to jest fatalne w naszej kulturze publicznej – pytanie „co ja z tego będę miał”? I jak ja zaczynam mówić, że będą miejsca pracy itd. to ten ktoś odpowiada „nie, ile ja osobiście pieniędzy z tego będę miał?”. No z takim podejściem to byśmy nigdy nic nie zbudowali, żadnego rurociągu, autostrady itd. – stwierdził Horała.

Cała relacja z piątej debaty III Forum Morskiego Radia Gdańsk dostępna jest >>>TUTAJ. Natomiast program wydarzenia znaleźć można >>>TUTAJ.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj