Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypadku kolejowego w Gdyni. W czwartek rano szynobus zderzył się z pociągiem, który przyjechał z Malborka. Rannych zostało pięć osób, cztery trafiły do szpitala. Wszyscy to pracownicy kolei – w chwili wypadku w żadnym ze składów nie było pasażerów.
O sprawie pisaliśmy >>>TUTAJ.
Jak mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, śledztwo prowadzone jest w kierunku sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Na razie nie wiadomo, kto zawinił.
– Wieczorem na miejscu był też oczywiście prokurator, brał udział w czynnościach oględzin miejsca zdarzenia. W dniu wczorajszym były też przesłuchiwane pierwsze osoby w tej sprawie, jak również dokonano zabezpieczenia między innymi zapisu monitoringu ze stacji kolejowej Gdynia Główna, zapisu rozmów radiotelefonów użytkowanych przez dyżurnego ruchu, danych z systemu dotyczących sygnalizacji, usytuowania torowiska. Wczoraj był realizowany również szereg innych czynności – wskazuje.
SPRAWCY GROZI ODSIADKA
Stan wszystkich rannych jest stabilny – jedna z osób była operowana.
Za sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym grozi dziesięć lat więzienia. Odrębne postępowanie prowadzi Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych.
– Na obecną chwilę z czynności, które zostały zrealizowane w dniu wczorajszym, wynika, że z nieustalonych powodów szynobus wjechał na tor, po którym poruszał się właśnie pociąg Polregio ze stacji Malbork do Gdyni Głównej. Doszło do zderzenia czołowego. Uszkodzeniu uległy obie jednostki. Postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte z artykułu 173, paragrafu pierwszego Kodeksu karnego; to sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej mieniu wielkiej wartości. To przestępstwo jest zagrożone karą od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności – wyjaśnia prokurator Wawryniuk.
MASZYNIŚCI BYLI TRZEŹWI
Policja zbadała trzeźwość dyżurnych ruchu na stacji w Gdyni. W ich organizmie nie stwierdzono alkoholu. Od maszynistów pobrano krew do badań.
Grzegorz Armatowski/MarWer