Aż do czerwca potrwa pozimowe łatanie dziur na gdyńskich ulicach. To efekt wieloletnich zaniedbań władz miasta w utrzymaniu infrastruktury drogowej.
Drogi w Gdyni są w tak opłakanym stanie, że tylko przez pierwsze półtora miesiąca tego roku wpłynęło 150 roszczeń od kierowców i ubezpieczycieli, dotyczących urwanych kół, zniszczonych amortyzatorów i uszkodzonych podwozi. Czyli niewiele mniej, niż przez cały 2023 rok.
Wiceprezydent Gdyni Marek Łucyk tłumaczy przy okazji, dlaczego na niektórych ulicach naprawy musiały być powtarzane. – Zaraz po zimie, w lutym i marcu, robiliśmy tak zwane szybkie remonty. Polegały one na tym, że łataliśmy duże ubytki, ale to starczało na kilka tygodni, a później znów ten ubytek się pojawiał. Działaliśmy tak z tego względu, że pogoda wówczas była taka, że nie umożliwiała nam wykonania nakładki nawierzchni czy wykonania docelowego remontu. Być może dlatego mieszkańcy do nas dzwonili i zgłaszali, że ubytek, który my załataliśmy, po tygodniu czy dwóch znów był niebezpieczny – wyjaśnia.
W tym roku Gdynia na pozimowe naprawy dróg wydać planuje 22 miliony złotych, czyli ponad dwa razy więcej niż po poprzedniej zimie.
Marcin Lange/raf