Pechowa nieruchomość znów wzbudziła kontrowersje. Sopot nie wyda 67 mln zł

Zdjęcie archiwalne. Wykopaliska na działce przy ul. 1 Maja w Sopocie (fot. Radio Gdańsk/Edyta Stracewska)

Powrócił temat budzącej od lat kontrowersje działki przy ulicy 1 maja w Sopocie. W poniedziałek radni i prezydentka Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim odbyli spotkanie, na którym dyskutowano na temat możliwości jej odkupienia za ponad 67 mln zł od dewelopera. Ostatecznie, po dyskusjach, odwołano planowaną na wtorek nadzwyczajną sesję rady miasta, w czasie której radni mieli zdecydować, czy wyrażają zgodę na zakup. Swój sprzeciw wobec możliwych planów kupna wyraziła grupa mieszkańców, która zebrała się pod drzwiami biura rady miasta.

Według harmonogramu posiedzeń komisji Rady Miasta Sopotu w poniedziałek na godzinę 17:00 zaplanowano posiedzenie komisji strategii i budżetu. Na sopockich grupach internetowych pojawiły się wpisy sugerujące, że w czasie posiedzenia radni będą rozważali przyjęcie uchwały o sprzedaży działki, którą w latach 90. ubiegłego stulecia miasto oddało w użytkowanie ówczesnemu prezesowi firmy Trefl Kazimierzowi Wierzbickiemu oraz jego małżonce za kwotę 2,5 mln zł.

MIAŁA BYĆ HALA, HULA WIATR

Radni wyrazili na to zgodę w roku 1996, ale warunkiem była budowa hali widowiskowo-sportowej. Obiekt miał być oddany do użytku w roku 2001. Taki był wymóg wpisany do umowy, ale hala nigdy nie powstała, o czym w dalszej części tekstu. Wierzbicki teren sprzedał z zyskiem (nieoficjalnie mówiono o 36 mln zł) deweloperowi, spółce BC Sopot. W lutym 2020 roku sieć BaseCamp poinformowała o planach budowy w tym miejscu prywatnego akademika. Te plany jednak legły w gruzach, po tym jak badania archeologiczne przed planowaną budową odsłoniły fundamenty miejskiej cegielni. Atrakcyjna działka leży odłogiem.

„67 MLN ZŁ, A MOGŁO BYĆ ZERO”

Mieszkańcy, którzy skrzyknęli się na forach, przyszli do urzędu, by posłuchać rozmów radnych i, jak deklarowali, w miarę możliwości zabrać głos. Poinformowano ich jednak, że nie odbędzie się posiedzenie komisji, a trwa zamknięte dla nich spotkanie prezydentki z radnymi.

– Jesteśmy tu, bo uważamy, że decyzja urzędu miasta jest skandaliczna. Chcą wykonać prawo pierwokupu działki, za którą mają dziś zapłacić 67 mln, byłoby to bodajże 10 proc. wydatków miasta. To skandal, bo działkę można było przed laty odebrać za zero złotych, w związku z tym, że użytkownik wieczysty nie wykonał zadania, czyli nie wybudował hali – mówił Bartłomiej Białaszczyk, prezes Sopockiego Klubu Tenisowego.

– Jako mieszkaniec przychodzę na sesje rady miasta i na komisje, gdzie zabieram głos. O tym posiedzeniu komisji dowiedziałem się dziś przez telefon. Podobnie jak o tym, że we wtorek jest specjalne posiedzenie rady miasta w tak ważnej sprawie – powiedział Krzysztof Szołoch, przed laty działacz PiS, przedstawiający się jako założyciel Sopockiego Komitetu Samorządowego.

JEDNO SPOTKANIE, DWIE OPINIE

Jeszcze przed oficjalnym zakończeniem spotkania wyszli z niego opozycyjni radni PiS, w tym były dziennikarz TVP Jakub Świderski.

– Organizując to spotkanie, pani prezydent prawdopodobnie chciała przekonać radnych, przede wszystkim swojego klubu, żeby zapłacić 67 mln zł deweloperowi, za teren, który miasto oddało przed laty za 2,5 mln zł. Byłoby to skandalem. Jeżeli radni to przegłosują, to pewnie będziemy informować mieszkańców, że musimy podnieść ceny wody, bo przecież wszystko musi się kalkulować – stwierdził Świderski.

W zupełnie innym tonie wypowiedział się Piotr Kurdziel, radny Koalicji dla Sopotu Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim, który podkreślił, że spotkanie było udane i dotyczyło planowania budżetu miasta, a sprawa zakupu działki była jednym z poruszanych tematów.

– Gmina Sopot ma dużą poduszkę finansową, którą możemy wykorzystać na różne cele. Pomysłów jest dużo, trzeba wybrać, które z nich przyniosą największą korzyść. Teraz pojawił się temat zakupu tej nieruchomości, ale za chwilę się spotkamy w sprawie innych propozycji. Wysłuchaliśmy różnych opinii. Osobiście początkowo byłem zwolennikiem kupienia tej działki, jednak po wysłuchaniu kolejnych argumentów stwierdziłem, że ryzyko, nie finansowe, w tym przypadku, ale gospodarcze i polityczne, jest zbyt duże. Nie mówię już o wojnie na Ukrainie, ale o tąpnięciu na rynku nieruchomości. Te ryzyka mogą przeważyć, że nie zarobimy, tylko wyjdziemy na zero, więc po co zamrażać pieniądze? – zastanawiał się Kurdziel.

Mieszkańcy i radni Sopotu sprzeciwiający się zakupowi działki przy ul. 1 Maja (fot. Radio Gdańsk/Piotr Puchalski)

PREZYDENTKA ROZWIEWA WĄTPLIWOŚCI

Ostatecznie, na prośbę dziennikarza Radia Gdańsk, wszystkie wątpliwości rozwiała prezydent, podkreśliła jednak, że nie będzie się odnosić do zamieszania z udziałem mieszkańców, którzy czekali na informacje przed biurem rady.

– Przedstawiłam radnym wszystkich opcji, całej radzie miasta, analizy dotyczące warunków nabycia pierwokupu, szans i zagrożeń, możliwości dla gminy, także ze względów finansowych. Po przeprowadzeniu tej analizy, radni podjęli decyzję o nierealizowaniu pierwokupu. Cena zawarta jest w umowie przedwstępnej, która jest jawna i jest dla nas podstawą realizacji pierwokupu. 67 mln zł to ok. 3 tys. za metr kwadratowy tej działki. To cena, do której zapłacenia gmina byłaby zobligowana, gdyby radni podjęli decyzję o zakupie. Były przedstawione możliwości przekształcenia tego terenu na teren mieszkaniowy i realizacji tam budownictwa komunalnego czy sprzedaży. Analizowaliśmy różne czynniki i radni podjęli taką decyzję – powiedziała prezydentka.

Jak poinformowała przewodnicząca rady miasta Aleksandra Gosk, w czasie spotkania zdecydowano, że nie odbędzie się ani planowane na godzinę 17:00 posiedzenie komisji strategii i budżetu, ani planowana na wtorek na godzinę 10:00 nadzwyczajna sesja Rady Miasta Sopotu.

DZIAŁKA PECHOWA DLA INWESTORÓW

Działka przy ulicy 1 Maja 22 kontrowersje budzi od lat. Miała na niej powstać hala widowiskowo-sportowa na 5 tys. osób. Budowa nie zaczęła się najpierw przez zmieniające się przepisy określające minimalną odległość schronisk dla zwierząt od budynków mieszkalnych i użytkowych, później przez budowę Hali 100-lecia i Ergo Areny, które, jak argumentował Wierzbicki i miasto, sprawiły, że budowa mniejszej hali nie miała sensu. W 2007 sopoccy aktywiści, którzy uważali, że ówczesny prezydent Jacek Karnowski powinien zażądać zwrotu działki, złożyli zawiadomienie do prokuratury – śledczy przychylili się jednak do stanowiska, że dzierżawca nie miał wpływu ani na zmiany w prawie, ani na plany miasta dotyczące budowy innych hal sportowych. Ziemia została więc w rękach Kazimierza Wierzbickiego, który sprzedał ją spółce BC Sopot.

W 2018 roku schronisko przeniesiono do nowej lokalizacji przy ul. Malczewskiego. W lutym 2020 roku sieć BaseCamp poinformowała o planach budowy w tym miejscu prywatnego akademika. Inwestor zobowiązał się do przeprowadzenia badań archeologicznych. W czasie wykopalisk odkryto relikty cegielni oraz dworu. Prace stanęły. Sprawa działki ucichła, aż do teraz.

Przeczytaj też: 

Wielkie plany na przestrzeni lat, a dziś bardzo niepewna przyszłość terenu w Sopocie

Piotr Puchalski

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj