Otwarte podwórko stało się przystankiem dla bezdomnych. Mieszkańcy boją się wyrzucać śmieci

(Fot. Radio Gdańsk/Tymon Nieśmiałek)

To miejsce noclegu osób w kryzysie bezdomności, libacji alkoholowych, a czasem nawet zażywania narkotyków – relacjonują mieszkańcy. Mowa o zasieku śmietnikowym na jednym z sopockich podwórzy, które jest położone niedaleko najpopularniejszego miejskiego deptaka.

Problem, który trwa od dawna, dotyczy wspólnot mieszkaniowych z alei Niepodległości 793 i Bohaterów Monte Casino 5-9a. Mieszkańcy chcą zagrodzić podwórko oraz zmienić lokalizację wiaty śmietnikowej.

– Nie czuję się tutaj bezpiecznie. W tym śmietniku jest picie wódki, ci panowie wyjmują butelki i spijają resztki – relacjonuje jeden z mieszkańców. – Boję się córkę poprosić, żeby wyniosła śmieci, ponieważ są tam porozkładane materace, oni tam śpią i załatwiają się – przekazuje.

„CHCEMY, ŻEBY TEN TEREN ZOSTAŁ ZAGRODZONY”

Jarosław Setzke, właściciel jednego z mieszkań, członek zarządu wspólnoty, informuje, że zasiek śmietnikowy wielokrotnie zabezpieczano, jednak blokady były szybko niszczone przez osoby w kryzysie bezdomności.

– Zaproponowałem, żeby cały teren został zagrodzony. Chcielibyśmy go wydzierżawić i wówczas zamknąć. Sama dzierżawa nic nam nie daje – zaznacza Setzke. – My nie chcemy tego terenu zamurować, tylko zagrodzić – dodaje.

Wiceprezydent Sopotu Magdalena Cieślik podkreśla, że obecnie teren nie może zostać zagrodzony, ponieważ przebiega tam ciąg pieszy. Z kolei Jarosław Setzke uważa, że w przypadku postawienia wygrodzenia, wszelkie służby, mieszkańcy i pracownicy pobliskich zakładów nadal miałyby dostęp do podwórza.

WIATA ŚMIETNIKOWA KOŁO TORÓW KOLEJOWYCH?

Mieszkańcom zależy, aby nowa wiata śmietnikowa została umiejscowiona koło torów kolejowych. Miasto w ubiegłym roku kupiło nawet działkę na ten cel. Najpierw jednak wymagane są odstępstwa i zgody od PKP oraz Energi, a potem podpisanie umowy dzierżawy na ten teren.

– Mamy postarać się o specjalne zezwolenia od PKP i Energi. Zrzucono to na nas. Wydaje mi się, że nawet jeśli wystąpimy z pismami do tych firm, one będą chciały opinie od urzędników – twierdzi mieszkanka i członkini zarządu jednej ze wspólnot, pani Barbara. – Urząd miasta ma większy autorytet niż jakaś wspólnota kilkudziesięciu mieszkańców – uważa.

Jak zaznacza wiceprezydent Cieślik, wspólnoty jako inwestorzy powinny na własny koszt złożyć koncepcję zasieku śmietnikowego i przeprowadzić procedurę odstąpienia od warunków technicznych.

– To normalna procedura. Inwestor, poprzez Wydział Architektury, występuje o odstępstwa do ministerstwa, a wydział ten wniosek opiniuje. Informacja zwrotna dochodzi do nas w 1-2 miesiące – przekazuje wiceprezydent. – Mieszkańcy nalegają, aby miasto wystąpiło w zakresie tych odstępstw, jednak to nie jest nasza rola. Poinformowaliśmy ich w czerwcu, że wyrażamy zgodę, aby sporządzili koncepcję, którą należy przedłożyć, aby uzyskać odstępstwa. Tymczasem od czerwca nic się nie wydarzyło w tym zakresie – zaznacza.

MIASTO WIDZI PROBLEM, MIESZKAŃCY OCZEKUJĄ DOBREJ WOLI

Magdalena Cieślik wskazuje, że miasto zauważa problem.

– Tym terenem zajmuje się jeden konkretny strażnik miejski, do którego mieszkańcy mają numer komórkowy. Jeżeli znajdują się tam osoby postronne, są one przez niego legitymowane i prowadzone są procedury związane z pouczeniem i ukaraniem osoby – informuje wiceprezydent.

Mieszkańcy zatrudniają firmę sprzątającą, jednak zapewnia to porządek tylko na krótki czas. Jak podkreśla Jarosław Setzke, osoby poruszające się w tamtym rejonie nie czują się bezpiecznie, szczególnie po zmroku.

– My nie oczekujemy żadnego dofinansowania na budowę nowej wiaty śmietnikowej. Jesteśmy w stanie sfinansować ją sami. Teren chcemy dzierżawić. Oczekujemy tylko dobrej woli – mówi Setzke.

Posłuchaj materiału naszego reportera:

Tymon Nieśmiałek/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj