Wojciech Pruński pobił rekord Guinnessa w najdłuższym kontakcie ludzkiego ciała ludzkiego z lodem. Mieszkaniec Gdyni spędził cztery godziny i sześć minut spędził w klatce z lodem. Dotychczasowy rekord został pobity o jedną minutę. Akcja była połączona ze zbieraniem środków na cel charytatywny.
Przed pobiciem rekordu Wojciech Pruński poleciał przygotowywać się do Norwegii.
– Jest tam zimno, więc jest to idealne miejsce do przygotowań. Regularnie, przez miesiąc, co kilka dni robiłem sobie trening w formie morsowania suchego, w lodzie i specjalnych chłodniach – wyjaśnia.
PRÓBA POBICIA REKORDU
Próba pobicia rekordu Guinnessa odbyła się w Kaliszu –> ZOBACZ
– To była klatka o 25 centymetrów wyższa ode mnie. Dookoła mnie była specjalna gruba pleksa. Klatka miała wymiary metr na metr, a ja byłem zasypany lodem do szyi. To było moje marzenie i zostało ono spełnione. Jest to niesamowite, ponieważ chciałem zrobić coś dobrego przy okazji takiego wydarzenia. Zbieraliśmy więc środki na leczenie chorej 4-letniej Laury Jarzębskiej, a jednocześnie biłem rekord. Pieniądze na rzecz Laury można nadal wpłacać poprzez portal siepomaga.pl – zaznacza Wojciech Pruński.

Podczas bicia rekordu zbierano też środki na leczenie 4-letniej Laury (Fot. archiwum prywatne Wojciecha Pruńskiego)
PROBLEM Z TLENEM
Gdynianin przyznał, że największym problemem podczas bicia rekordu Guinnessa nie było dla niego zimno, tylko brak wystarczającej ilości tlenu.
– Wiatr przestał wiać i miałem mało tlenu w klatce. Byłem tam ponad cztery godziny, ale z pół godziny dłużej byłbym wstanie jeszcze tam posiedzieć – uważa rekordzista.

Klatka miała wymiary metr na metr, a Wojciech Pruński był zasypany lodem do szyi (Fot. archiwum prywatne Wojciecha Pruńskiego)
44-latek morsuje od siedmiu lat. W lutym Wojciech Pruński wziął też udział między innymi w II Międzynarodowych Mistrzostwach w Morsowaniu Valerjana Romanovskiego w Sopocie. W wodzie z lodem przesiedział wówczas aż sześć godzin i osiem minut, co jest nieoficjalnym rekordem świata. Pomimo tego, gdynianin stwierdza, że wyzwanie spędzenia czasu w wodzie z lodem jest trudniejsze od obcowania z samym lodem.
CZY JEST TO BEZPIECZNE?
– Z pewnością dla przeciętnego człowieka tak długi czas spędzony w lodzie nie byłby bezpiecznym rozwiązaniem, natomiast ja mam do tego uwarunkowania genetyczne. Pierwsze moje morsowanie trwało dziesięć minut, ale dla kogoś kto nigdy nie próbował, to nawet pięć minut może być za długo. Podczas próby bicia rekordu Guinnessa na miejscu była karetka, byli również przy mnie koledzy, którzy wiedzą, w jaki sposób reaguję na wodę – tłumaczy Wojciech Pruński i podkreśla, że najważniejsze jest, aby osobę, która traci świadomość, od razu wyciągnąć z lodu.
Tymon Nieśmiałek/hb





