Wyobraźmy sobie, że Jezus rodzi się w pałacu, w królewskim łożu. Kto by o nim chciał myśleć? – pytał w Radiu Gdańsk metropolita gdański arcybiskup Tadeusz Wojda. W rozmowie z Andrzejem Urbańskim mówił o znaczeniu świąt Bożego Narodzenia i kończącym się 2025 roku, w którym archidiecezja gdańska obchodziła swój jubileusz.
– To są święta wyjątkowo rodzinne, bo przecież w Betlejem właśnie zawiązuje się rodzina. Maryja i Józef udają się do tej miejscowości, by się zapisać, bo odbywał się spis powszechny. Nie znajdują miejsca ani w gospodzie, ani w żadnym domu. Jedynym miejscem, które pozostaje, jest szopa za miastem. Tam rodzi się Jezus Chrystus. Dziś trudno sobie wyobrazić, że można było się narodzić w takim miejscu, ale właśnie w tym jest wielkość tej chwili. Papież Benedykt XVI powiedział kiedyś, że tylko Bóg jest tak wielki, że może narodzić się w tak ubogich warunkach, żeby pokazać, że dla niego najważniejszy jest człowiek. Przychodzi do nas, bo chce z nami być, towarzyszyć nam, obdarowywać nas miłością i darami, które pochodzą z nieba, żeby przybliżyć nam tego Boga, który w Starym Testamencie był groźny, a tymczasem pokazuje, że jest dobrym ojcem, który przebacza nam grzechy i chce towarzyszyć nam w niedoli – tłumaczył abp Tadeusz Wojda.
– Wyobraźmy sobie, że Jezus rodzi się w pałacu, w królewskim łożu. Kto by o nim chciał myśleć? Powiedzielibyśmy: nie, to jest tylko dla bogatych, nie dla nas. Ale jego przyjście na świat w tak trudnych warunkach to coś fantastycznego, coś, czego nie da się wytłumaczyć językiem ludzkim i do końca pojąć – przekonywał metropolita gdański.
Posłuchaj rozmowy:
mrud





