Kazimiera Szczuka, publicystka i działaczka ruchów kobiecych

Prawica w Polsce się konsoliduje i radykalizuje a lewica jest bardzo słaba i nie ma na to odpowiedzi, uważa publicystka Kazimiera Szczuka. Działaczka ruchów kobiecych była gościem Rozmowy kontrolowanej w Radiu Gdańsk.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry. Witam Panią w studiu.
Kazimiera Szczuka: Dzień dobry.

AM: Aleksandra Jakubowska, znana Pani zapewne…
KS: Tak jest.

AM: …była polityk SLD. „Feministki mają poprzewracane w głowie. To jest tak z tym feminizmem, że jak się powie o kobiecie „ładna”, to się obrażają wszystkie brzydkie feministki.” To się wypowiedziała. Czytała Pani wywiad z Aleksandrą Jakubowską?
KS: Tak, był jakiś dziwny. Naprawdę dziwny, dlatego że Aleksandra Jakubowska, jak wszystkie kobiety działające w życiu publicznym jest zaproszona na Kongres Kobiet, w którym po prostu rekrutacja przebiega w sposób otwarty. Nie trzeba się zapisywać. Wystarczy się zarejestrować. To jest bardzo proste.

AM: Ale myśli Pani, że ona ma taką potrzebę? Bo ona mówi o Kongresie, że to jest instytucja rodem z farsy.
KS: Właśnie o to chodzi. Ona tam nigdy nie była. Gdyby naprawdę była osobą całkiem poważną, to wypowiadałaby opinie na temat rzeczy, o których ma blade pojęcie. W tym wypadku nie, więc dziwię się temu, że ona takie rzeczy mówi. Dlatego, że na Kongresie Kobiet bywają nie tylko wszystkie żony prezydentów, czy premierów, czy obecna prezydentowa. Czy w ogóle osoby, że tak powiem, z zupełnego mainstreamu. I rozmaite znakomite osoby. Też tysiące zwykłych kobiet, które po prostu chcą rozmawiać. O edukacji, zdrowiu, polityce, polityce regionów. To naprawdę jest miejsce, w którym taka osoba, która się uważa za zaangażowaną w cokolwiek publicznie toczącego się, powinna wyrażać poważne opinie.

AM: W ogóle ostatnio Kongres Kobiet nie ma takiej najlepszej prasy, bo słyszymy z jednej strony, że Jolanta Kwaśniewska rezygnuje. Dołącza do tego Henryka Krzywonos-Strycharska. Teraz taki głos Aleksandry Jakubowskiej. To jest jakaś zaplanowana akcja?
KS: Myślę, że to jakieś żniwo tego, że jak się jest i się działa, to nie wszystko zawsze idzie w jakiejś takiej jedności. Od początku też myśmy mówiły, ponieważ jest to bardzo szeroka formuła, od biznesu po środowiska związkowe. To jest tak duże, tak szerokie. Tak obszerny parasol, że nie da się utrzymać tej jedności, z którą się zaczęło. A jednocześnie kobiet zainteresowanych uczestnictwem cały czas przybywa. Więc to, że ktoś po drodze odpadnie, że ktoś nas nie lubi to jest norma. Wyobrażenia o tym, że kobiety, jeżeli już coś robią to zawsze jest pełna zgoda i zawsze razem, to jest mit. Jesteśmy ludźmi. Jeżeli chodzi o Jolantę Kwaśniewską, ona zajmowała stanowisko Ministerki Spraw Zagranicznych w gabinecie cieni Kongresu Kobiet. Po prostu zrezygnowała z tego stanowiska. Zresztą już nie miała czasu się tak bardzo udzielać. Kongres skierował do niej pytanie, jak ona ma zamiar dłużej działać. Po prostu ona odpowiedziała, że mnóstwo jest rozmaitych inicjatyw. Ona jest osobą aktywną. Nie może być wszędzie. Jeśli chodzi o Henrykę Krzywonos, to była sprawa ich osobistej przyjaźni. Ona się jakoś poczuła lojalna. Zresztą to jest spowodowane również i tym, że Kongres Kobiet się odbywa w Warszawie i te rady programowe się odbywają w Warszawie. Więc osobom, które tam nie mieszkają, nie jest aż tak bardzo łatwo być i uczestniczyć i działać. Bo Henryka Krzywonos, co zawsze podkreślają moje koleżanki z Kongresu, jest dla nas przede wszystkim bohaterką historii i tego nam nikt nie ujmie. Uznania i szacunku dla ważnych kobiet mamy pod dostatkiem. To w ogóle nie wpływa na żadne relacje.

AM: Jak Pani ocenia to co się ostatnio dzieje na lewicy? Obserwuje Pani to?
KS: Tak. Jest to dosyć niewesoła sytuacja, dlatego że o ile prawicowe ugrupowania aktywnie zaczęły się pokazywać w tej swojej wersji bardzo radykalnej, skrajnej, właściwie antysytemowej. Mam tu na myśli występy rozmaitych ugrupowań, bojówek, czy ludzi takich już chuligańskich zagrywek.

AM: Jak ostatnio na spotkaniu Roberta Biedronia i Anny Grodzkiej?
KS: Tak. Szokujące, bo to już rzeczywiście poziom agresji, który jest już nieparlamentarny. Takie zachowania są w ogóle poza sceną i poza nawiasem. Tam się dużo dzieje, gotuje, buzuje. No i taka jest, powiedziałabym, eskalacja tych zachowań.

AM: To jest odpowiedź Europa Plus? To jest na to odpowiedź?
KS: Nie. Na lewicy natomiast, która nigdy nie była agresywna w takim wymiarze antysystemowym w Polsce jest z kolei duże przegrupowywanie się. Jakieś układanie sojuszy, które są rozdrobnione. To nie jest dobrze, że lewica, i tak słaba, i tak tracąca wpływy, bardzo zmaskulinizowana, nie umie przemyśleć podstaw programowych, ideologicznych i jakoś się ułożyć. Tak się składa i to chyba jest dobra tradycja, że środowiska kobiece działają w taki bardziej kolektywny sposób. To jest kilka osób, jeśli chodzi o Kongres. Na pewno jest Magdalena Środa, Henryka Bochniarz, Wanda Nowicka także. Jest profesor Fuszara, jest Agnieszka Graff. Znakomite osoby robią rzeczy. Rotuje trochę ta sprawa przywództwa. Aczkolwiek Kongres miał do tej pory taką strategię już dosyć dawno wymyśloną, kontynuowaną przez to środowisko Kongresu tzn. że po prostu wszystkie kobiety. Kiedyś była taka przedwyborcza koalicja kobiet. Ona działała już tam kiedyś. To znaczy, mamy ileś tam postulatów. I wszystkie kobiety, ze wszystkich partii, na wszystkich listach, jeżeli się podpisują pod tymi postulatami, to mają nasze poparcie. To w taki sposób działa. Powiedzmy, że feministycznymi postulatami nie są tak bardzo zainteresowane kobiety z tej prawej strony sceny. Ale pojedyncze osoby sympatyzują i też nie jest to niemożliwa rozmowa. W pewnych kwestiach się dogadujemy nawet z tymi osobami bardzo konserwatywnymi. Także tutaj chodzi o pewną sprawę, a nie jakieś zakładanie swoich osobnych miejsc. Ale z drugiej strony, bo to już dosyć długo obserwujemy i coraz więcej kobiet to doświadczenie ma, że jeżeli zaczynają się aktywizować politycznie, to widać jak bardzo trudno jest gdzieś tam znaleźć sobie miejsce. I między mężczyznami znaleźć takie dobre miejsce do działania. Raz, w ogóle miejsce na liście tzw. biorące. Dwa, ważność tej agendy spraw kobiet. Bardzo ta scena jest zmaskulinizowana. Rzeczywiście jakaś alternatywa dla takiego ogólnego popierania wchodzenia kobiet do polityki musi być. Z czasem może należałoby pomyśleć o jakiś własnych pomysłach, co nie jest łatwe.

AM: Ale to na kolejne wybory już?
KS: Nie wiem, zobaczymy. Na razie robimy Kongres.

AM: A jak ocenia Pani Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz? Czy z polityką równościową w Polsce jest trochę lepiej?
KS: Jest to osoba bardzo kompetentna. Otwarta, skuteczna, pragmatyczna. Można rzec, że właściwa osoba na swoim miejscu. Chociaż oczywiście jej środowisko polityczne nie jest jakieś takie specjalnie przyjazne tym kwestiom. Jak wiemy, na przykład na podstawie głosowania, próby podjęcia debaty nad głosowaniem o ustawie o związkach partnerskich, która przecież wyszła z Platformy. Mam na myśli ustawę posła Dunina. Więc ustawa o związkach partnerskich, która była jakimś przedmiotem troski i zainteresowania minister Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz. Nawet ona przyznała się do tego, że była zaskoczona, że na takim wczesnym etapie tak ugodowy projekt przepadł. Natomiast rzeczywiście minister Kozłowska-Rajewicz jest osobą właściwą na swoim miejscu i dobrze współpracującą i z organizacjami i w ogóle. Ale my potrzebujemy jej, a ona nas.

AM: Trochę Pani to nie przeraża, że często, kiedy mówi się polityka równościowa, czy jakby ją nazywać, to stawia się znak równości dla feministki. A określenie feministki często bywa już w Polsce używane pejoratywnie.
KS: Znaczy już nie, bo ja myślę, że to się zmienia na lepsze. To słowo było bardzo obciążone stereotypami i negatywnie traktowane, właściwie jako obelga. Teraz uważam, że jest lepiej. Nie dziwi mnie, że te środowiska feministyczne są bardzo krytykowane, bo to po prostu jest walka. Nikt władzy nie oddaje dobrowolnie i nikt nie ustępuje komuś, kto chce trochę tej władzy zdobyć bez walki. Ja też zawsze powtarzam, że jak do tej pory jeszcze nas nie biją, nie kamieniują, nie obcinają nam różnych części ciała. Więc już bez przesady. Kobiety, które działały w różnych organizacjach, partiach, ugrupowaniach, stowarzyszeniach się przekonały na własnej skórze, że warto budować tę solidarność kobiet. Bardzo warto. I że jest o co walczyć w gminach, małych ośrodkach. To są sprawy takie, które teoretycznie znajdują wsparcie tej strony rządowej, a praktycznie są zaniedbywane. Bo kobiety walczą na ogół o takie podstawowe sprawy jak droga, autobus, szkoła, przychodnia, żłobek, przedszkole, także walka z przemocą. Takie rzeczy. To są po prostu problemy kobiet. Im więcej będzie nas, że tak powiem, przyjaznym okiem patrzeć na te „głupie feministki”, tym będzie łatwiej te cele osiągać.

AM: Dziękuję bardzo.

Rozmowa kontrolowana z Kazimierą Szczuką
Film: Łukasz Wojtowicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj