Autor książki o Grudniu 70 opowiada: „Macie 5 minut, zaraz jest pogrzeb syna”

– Najtrudniejsze były rozmowy z matkami. Ich emocje były tak silne, że nie umiałem zachować profesjonalizmu. Łzy ciekły wszystkim – mówił w Radiu Gdańsk Tomasz Słomczyński, współautor książki „Pogrzebani nocą” o ofiarach Grudnia 1970 roku.

– Postrzegałem Grudzień ’70 jako oklepaną historię. Później zrozumiałem, że to historie pojedynczych ludzi. Wychowałem się w domu, w którym pamięć o Grudniu była ciągle żywa. Moi rodzice byli zaangażowani w ten ruch, wiedziałem, że w Grudniu ’70 stało się coś strasznego. Później postrzegałem to jako oklepaną historię, którą znamy z pomników- mówił Tomasz Słomczyński w rozmowie z Agnieszką Michajłow.

KAŻDA OFIARA MIAŁA INNĄ HISTORIĘ

Tomasz Słomczyński podkreślił, że nie powinno się łączyć wszystkich zabitych podczas wydarzeń Grudnia ’70. – Wspólne jest to, że wszystkie te osoby zginęły w ciągu kilku grudniowych dni. Ale jak oni dotarli do tego miejsca, szli do stoczni, do szkoły, demonstrowali. To jest właśnie przedmiotem książki. Tych ludzi bardzo wiele różni. Każdy miał swój los.

Jego zdaniem, trzeba zauważyć, że zastrzeleni mężczyźni byli normalnymi ludźmi mającymi marzenia, plany i słabości. Przyjechali do Gdańska po godne życie, wierzyli, że tutaj spotka ich lepszy los. – Książka zadaje kłam propagandzie PRL, według której byli oni chuliganami. To byli bardzo młodzi robotnicy, studenci i uczniowie. Robotnicy, którzy wiedzeni propagandą PRL wierzyli, że w Gdańsku czeka ich praca, dom i godziwe pieniądze. Tak naprawdę żyli w hotelu pracowniczym, a ich zarobki były głodowe.

TRUDNE ROZMOWY PEŁNE ŁEZ

Praca nad książką „Pogrzebani nocą” wymagała od autorów: Piotra Brzezińskiego, Roberta Chrzanowskiego i Tomasza Słomczyńskiego dotarcia do rodzin ofiar, które nierzadko były rozrzucane po całym kraju. – Kiedy dostałem propozycję napisania książki zrozumiałem, że jechać przez całą Polskę, pukać do drzwi i prosić ludzi o rozmowę. Były one bardzo trudne. Matki nie mogły poradzić sobie z traumą, jaka je spotkała. Łzy były wszechobecne. Każda rozmowa kończyła się płaczem matki czy córki. Ciężko było mi opanować emocje i zachować profesjonalizm – opowiadał współautor.

MA PANI PIĘĆ MINUT, ZARAZ POGRZEB PANI SYNA

Ofiary grudniowych wydarzeń były chowane nocą, szybko i przy świetle miejskich lamp. – Część rodzin musiała w pośpiechu w nocy pogrzebać syna. To są tak traumatyczne przeżycia, że niektóre matki nigdy nie doszły do siebie. Trauma je przerastała i trafiały do szpitala psychiatrycznego. „Ma pani pięć minut, bo pani syn zginął, zaraz jest pogrzeb” – słyszały często matki. Nie mogły zajrzeć do trumien, nie wiedziały nawet, kogo chowały – mówił w Radiu Gdańsk Tomasz Słomczyński.

Książka „Pogrzebani nocą. Ofiary Grudnia ’70 na Wybrzeżu Gdańskim. Wspomnienia, dokumenty” jest dostępna w księgarniach. 14 grudnia miała swoją premierę w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku.
Agnieszka Michajłow/mich/mar
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj