Teresa Kamińska odpiera zarzuty. „Na moje biurko trafiały gotowe projekty, mam pełne zaufanie do pracowników”

kaminska teresa srodek

– Spodziewałam się, że mój zarząd nie dostanie absolutorium, ale jestem zaskoczona tym, w jaki sposób się to wszystko odbyło – mówiła była szefowa Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w wywiadzie dla Radia Gdańsk. Teresa Kamińska dodała, że planuje złożyć do sądu pozew o naruszenie dóbr osobistych.

Teresa Kamińska była gościem Rozmowy Kontrolowanej. Wywiad przeprowadziła Agnieszka Michajłow, która pytała o zarzuty niegospodarności, które do Kamińskiej kieruje obecny zarząd.

INNE RZECZY NA ZGROMADZENIU, INNE W PIŚMIE

 

Odwołana w lutym prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Teresa Kamińska nie dostała absolutorium. Nowe władze PSSE oskarżają ją o niegospodarność. Rzecznik prasowy PSSE Stanisław Dunajski wyjaśnił Radiu Gdańsk, że powodem nieudzielenia absolutorium są stwierdzone nieprawidłowości. Zapowiadane są już wnioski do prokuratury.

– Można się było spodziewać braku absolutorium. Zaskoczył mnie jednak sposób przeprowadzenia tej sprawy. Chciałam być na walnym zgromadzeniu, by móc odpowiedzieć na zarzuty. Dopiero na zgromadzeniu je przedstawiono, poprosiłam o przerwę, by wszyscy mogli zapoznać się z zarzutami. Tym bardziej, że wiadomo było od początku, że 3-4 zarzuty są nieważne. Jednak co innego było na walnym zgromadzeniu, co innego pojawiło się w piśmie rzecznika. Na zgromadzeniu przede wszystkim eksponowano, że zarząd zawarł bardzo niekorzystną umowę na wydzierżawienie pochylni ze Stoczni Gdańskiej. Uznałam, że po prostu ktoś nie przeczytał tej umowy – mówiła Kamińska.

NA BIURKU TYLKO OSTATECZNY DOKUMENT

Agnieszka Michajłow zaznaczała, że zarzuty wyglądają bardzo poważnie. W informacji od aktualnego rzecznika PSSE można przeczytać, że „straty tylko w jednej transakcji zakupu sprzętu po znacznie zawyżonej wartości wynoszą ponad 3,5 miliona złotych. Wstępna wycena sprzętu i oprogramowania wynosi kilkaset tysięcy złotych, zaś cena zakupionego sprzętu to ponad 4 miliony złotych”.

– Najgorzej wygląda stwierdzenie, że pieniądze zostały wyprowadzone ze spółki. Po pierwsze, wszystkie zakupy na wiele milionów były robione według jednej procedury. Nie muszę zastanawiać się, o który sprzęt chodzi, bo nie przedstawiono mi żadnych dokumentów. Nie wiem skąd wzięła się firma z USA, skąd wzięło się 3,5 miliona, itd. Mam absolutne zaufanie do pracowników, którzy wykonali ogromną pracę ściśle przestrzegając procedur. Wyglądały one tak, że każdym razem było ofertowanie, komisja przetargowa, ocena ofert, wniosek komisji przetargowej podpisany przez dyrektora Parku do zarządu, później przechodziło to przez biuro zarządu i na koniec na biurko zarządu trafiał wypracowany projekt umowy. Jestem na sto procent pewna, że moi pracownicy wykonywali to bardzo starannie przy wszystkich zakupach – twierdziła była szefowa PSSE.

„NIE DA SIĘ TEGO PORÓWNAĆ”

Agnieszka Michajłow kontynuowała czytanie zarzutów wobec poprzedniego zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. „Rażącym przykładem niegospodarności było także zarządzanie nieruchomościami firmy. Wybrano bez przetargu firmę, która „zarządzała” nieruchomościami za cenę co najmniej dwukrotnie wyższą od ceny rynkowej”.

Teresa Kamińska była gościem Rozmowy Kontrolowanej. Fot. Radio Gdańsk/Rafał Nitychoruk

– Jestem zmuszona złożyć pozew o naruszenie dóbr osobistych. Prawnicy sprawdzą to też pod kątem naruszenia dobrego imienia spółki. Chciałabym wiedzieć na jakiej zasadzie porównano wartości rynkowe. Nie ma drugiej takiej instytucji i takich budynków, tak skomplikowanej infrastruktury. Laboratoria, o których mówimy, są najbardziej nowoczesne w całym kraju. Jeżeli porównuje się to do firm zarządzających biurowcami czy galeriami, to jest to zupełnie nieporównywalne. W tych laboratoriach prowadzone są doświadczenia za wiele milionów. Gdyby sprzęt w pewnym momencie wysiadł, to strefa byłaby obciążona na wiele milionów – zaznaczała.

TYLKO HASŁA, ŻADNYCH DOKUMENTÓW

Według obecnych władz PSSE, „poprzedni zarząd wyprowadzał rentowne działalności na zewnątrz Spółki w takich przypadkach jak „Wirtualne Biuro” czy „Centrum Konferencyjno-Szkoleniowe” i inne. Powyższe umowy charakteryzowały się tym, że Spółka płaciła za korzystanie ze sprzętu i nieruchomości (pochodzących ze środków publicznych) firmom zarządzającym, które oprócz tego otrzymywały wynagrodzenie za wynajem. Firmy wykorzystywały wymieniony sprzęt do prowadzenia działalności komercyjnej”.

– To pomieszanie z poplątaniem. Rzeczywiście firma zatrudniała ponad 50 osób, gdzie prowadziliśmy ogromne inwestycje – za 500 milionów w samym Trójmieście. To było normalne. Przypominam, że spółka zarządzająca salami konferencyjnymi była absolutnie rewelacyjna. Absolutnie nie zgadzam się, że dla strefy były to niekorzystne umowy. Strasznie trudno dyskutować, gdy ma się tylko hasła, a nie posiada żadnych dokumentów – argumentowała Teresa Kamińska.

KOMISJE UNIJNE A PRAWO POLSKIE

Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) wszczął postępowanie w sprawie nepotyzmu. Były zarzuty wobec tego, że Teresa Kamińska do współpracy wybrała firmę swojego syna.

– To nie była jego firma, mój syn tak naprawdę od 4 lat już się tym zupełnie nie zajmuje. Zarzuty końcowe raportu mówią o tym, że strefa nie stosowała się do ustawy o zamówieniach publicznych. To spory problem, ale w ustawie o strefach jest wyraźnie napisane, że nie podlegają one ustawie o zamówieniach publicznych, a jedynie procedurze przetargowej. Jeżeli jest jakaś rozbieżność między postrzeganiem unijnym a polskim prawem, to już nie leży w zasięgu prezesa. My podlegamy prawu polskiemu. Jeśli chodzi o firmę syna, to była ona operatorem Biura Wirtualnego. To był eksperyment, wszyscy patrzyli na to z podejrzeniami. Dopiero po dwóch latach takie biura pojawiły się we wszystkich biurowcach. Ten sprzęt dalej był sprzętem strefy i kosztował 130 tysięcy – mówiła była szefowa strefy.

„NIE MAM SOBIE NIC DO ZARZUCENIA”

Według Teresy Kamińskiej zarzuty przedstawione na walnym zgromadzeniu PSSE i w informacji napisanej przez rzecznika są „próbą zrobienia wielkiej afery”. – Mogę się odnieść do tego, jeśli przedstawi się mi dokumenty w cywilizowany sposób. Nie chcę mówić, kto próbuję robić tę aferę. To trochę tak, że w życiu wszystko może człowieka spotkać. Bardzo żałowałam, że nie studiowałam prawa, teraz podejrzewam, że będę największym specjalistą w tej dziedzinie, bo przez najbliższe 5 lat nie będę wychodziła z sądów.

Czy Teresa Kamińska jako była prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej ma sobie coś do zarzucenia? – Nie mam nic, co mogłabym sobie zarzucić. Przez 8 lat zrobiliśmy fantastyczne rzeczy. Nikt nie miał pomysłu jak zagospodarować stocznię, żeby wejść w tak innowacyjny Park Technologiczny. Podjęliśmy ogromne ryzyko i spisaliśmy się świetnie. Jestem zupełnie spokojna o te zarzuty, bo jestem spokojna o profesjonalizm i rzetelność pracowników. Być może pojawił się jakiś błąd formalny, ale a pewno nie ma spraw o nadużycia czy niedbałość o dobro firmy – kończyła.

Wiktor Miliszewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj