Władze Sopotu z jednej, władze SKT z drugiej, a pośrodku policja. Radna: „Najważniejsze, by korty zostały w mieście”

Sopocki Klub Tenisowy – niegdyś chluba, dziś powód do wstydu, gdy pod bramą stoją ludzie i prowadzą z sobą regularną wojnę. Z jednej strony władze miasta, z drugiej, władze klubu, a między nimi policja. Kto w tym sporze ma rację i jak na tę sprawę patrzą inni sopoccy politycy?

Gościem Agnieszki Michajłow w Rozmowie kontrolowanej była Grażyna Czajkowska, radna klubu Kocham Sopot.

– Na ostatniej radzie miasta w zasadzie wszyscy radni poparli rezolucję, by korty zostały w mieście. Ta rezolucja jest też skierowana do ministra sprawiedliwości, by pomógł rozwiązać konflikt. To jest sprawa wielowątkowa i tak skomplikowana, że w zasadzie nawet prawnik, który zajmuje się sprawami majątkowymi, musiałby przebrnąć przez tony akt, żeby tę sytuację poznać dokładnie – mówiła radna.

– Korty powinny być dzierżawione przez klub sportowy, który prowadzi na tym terenie działalność sportową, prowadzi zajęcia dla dzieci i organizuje turnieje sportowe. W tej chwili toczy się jakaś walka między członkami starego klubu, którzy siłą weszli na teren kortów, [a miastem – rep.]. Dla nas to niepojęte, by w ten sposób rozwiązywać konflikt. Policja nie zainterweniowała, a widziała, jak barczyści panowie dosłownie wyważali drzwi – tłumaczyła Czajkowka.

– W tej chwili planowane są działania prawne, to znaczy prezydent nie chce wydać dokumentów, związanych wypisem gruntu. Znając historię SKT było wiele zastrzeżeń do działalności klubu na terenie kortów, dlatego prezydent chce jak najpóźniej ten wypis wydać. Dla nas głównym celem jest pozostawienie kortów w rękach miasta i działania mają na celu opóźnienie przejęcia tych terenów przez osoby, które nie zapisały się dobrze w historii – dodała.

„INDYWIDUALNE AMBICJE”

W Sopocie jest 5 kandydatów na fotel prezydenta. Wybrzmiewają nazwiska, takie jak Piotr Meler, Jacek Karnowski, Małgorzata Tarasiewicz, Jarosław Duszewski. Nieoficjalnie mówi się także o kandydaturze właśnie Grażyny Czajkowskiej. Agnieszka Michajłow pytała czy taka ilość chętnych na to stanowisko jest spowodowana brakiem umiejętności rozmowy i współpracy.

– To są ambicje indywidualne. Próbowaliśmy od czasu ostatnich wyborów rozmawiać. Rozmawiałam z przedstawicielami Mieszkańców Dla Sopotu i przez parę lat nie wchodziliśmy sobie w drogę, organizowaliśmy wspólnie różne wydarzenia, ale teraz, im bliżej wyborów, coraz trudniej nam się porozumieć w pewnych sprawach, ale cały czas prowadzimy rozmowy, by jakąś wspólną listę utworzyć. Mamy podobną wizję miasta, ale trochę inne drogi do osiągnięcia tych celów – tłumaczyła posłanka.

Dodała także, że dostrzega dobre rzeczy, które zrobił obecny prezydent miasta, ale widzi także to, co trzeba poprawić. A jej zdaniem przede wszystkim trzeba zrobić coś z faktem, że Sopot się wyludnia i staje się miastem apartamentów dla turystów.

– Z tym mamy problem. Rzeczywiście w ostatnich latach ubyło mieszkańców. Na to wpłynęły wysokie ceny mieszkań, a z drugiej strony to fakt, że miasto otworzyło się na turystów szerokim frontem otrzymało łatkę „imprezowni”. Mieszkańcy nie byli w stanie funkcjonować w nim na co dzień. Rada miasta w ostatnich lata ogranicza ilość punktów sprzedaży alkoholu na wynos, ale tę tendencję jest ciężko odwrócić. Oczywiście ograniczenie wstępu do lokali nocnych dla młodzieży do 21 roku życia poprawiło trochę sytuację, ale będzie bardzo trudno odwrócić trend – przyznał gość Radia Gdańsk.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj