Kiedy został rzecznikiem prasowym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, dziennikarze pisali, że jest kimś więcej niż rzecznikiem – jest przyjacielem, któremu można powierzyć najtajniejsze misje. Sam prezydent mówił, że ma do niego 200 procent zaufania. Jak zaczęła się ta długotrwała przyjaźń? Jak wspomina świętej pamięci prezydenta jego najbliższy współpracownik?

Olga Zielińska rozmawiała z Maciejem Łopińskim, przyjacielem i współpracownikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

– Lech Kaczyński wielokrotnie powtarzał: jestem człowiekiem „Solidarności”. Dla niego solidarnościowa linia do samego końca była bardzo żywa. Lubił ludzi, starał się być blisko nich. To dziedzictwo „Solidarności” niósł aż do swojego końca, do tej tragedii – powiedział Maciej Łopiński. – Miał ciepło-ironiczny stosunek do ludzi. Ja lubiłem słuchać, jak rozmawiał z Jarosławem. Obaj wyrażali się autoironicznie, mieli do siebie duży dystans. Rolę prezydenta traktował bardzo poważnie, ale nie dał się zamknąć w złotej klatce – dodał.

– Miał bardzo duży autorytet wśród przywódców Europy środkowej i wschodniej. Dzięki temu w ciągu 1,5 dnia potrafił zorganizować ekspedycję do Tbilisi. Przykre, że dużo szybciej można było postawić jego pomnik tam niż w Warszawie – powiedział Łopiński. – Ruch społeczny im. Lecha Kaczyńskiego postawił sobie za zadanie doprowadzenie do tego, żeby upowszechnić spuściznę, którą nam zostawił. Bardzo się cieszę, że Andrzej duda i PiS testament Lecha Kaczyńskiego realizują – wspomniał.

 
– „Sprawiedliwość, Solidarność, uczciwość” to była ta busola, według której Lech Kaczyński wyznaczał swój kurs jako polityk, jako prezydent. On to wszystko traktował poważnie, wszystkich tajemnic, które składał, starał się dotrzymać. To nie były dla niego puste słowa. Dodałbym jeszcze patriotyzm i tożsamość narodową, a także politykę historyczną, którą wprowadził – podsumował gość Radia Gdańsk.

(Fot. Wikipedia/Lukas Plewnia)