Rzecznik rządu Piotr Müller: „Cała Europa widzi realne zagrożenie tego, że Rosja może rozpocząć militarną agresję”

Sytuacja za wschodnią granicą, możliwość uniezależnienia się od rosyjskiego gazu, a także walka z pandemią i ewentualny lockdown – m.in. o tym w rozmowie z Piotrem Kubiakiem mówił „Gość Dnia Radia Gdańsk” – Piotr Müller, rzecznik prasowy rządu i pomorski poseł Prawa i Sprawiedliwości. Pochodzący ze Słupska polityk odniósł się też do planów powiększenia granic tego miasta.

– Od dłuższego czasu prowadzimy działania, które mają charakter podwyższonej gotowości i wynika to przede wszystkim z sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Z tego powodu wiele oddziałów wojska zostało skierowanych do  ochrony i obserwowania granic. Ale obserwujemy też to, co się dzieje, jeśli chodzi o ruchy wojsk na granicy z Ukrainą. Zresztą nie tylko my, bo cała Europa widzi realne zagrożenie tego, że Rosja może rozpocząć militarną agresję, inwazję na teren niepodległego państwa – wskazał Piotr Müller.

– Uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 to jak włożenie pistoletu do rąk Władimira Putina i wymierzenie tego pistoletu w Europę Środkowo-Wschodnią. Dlatego my tak głośno domagamy się tego, by ten gazociąg nie był uruchamiany – podkreślił. – Premier Mateusz Morawiecki rozmawiał w tej sprawie z premier Estonii, później z premierem Łotwy. Wszyscy wiemy doskonale, że ewentualne otwarcie tego gazociągu jest jednoznaczne z możliwością grożenia destabilizacją energetyczną nie tylko Polsce, ale przede wszystkim Ukrainie – wyjaśnił rzecznik rządu.

– Miałem przekonanie, że pewne wnioski w zakresie uzależnienia od rosyjskiego gazu wyciągnęła cała nasza klasa polityczna. Baltic Pipe jest dowodem tego, że uniezależnienie jest bardzo istotne. Poprzednie rządy robiły wszystko, by taki gazociąg nie powstał. Dopiero nasza determinacja spowodowała to, że jest on na ukończeniu. Najlepszym dowodem na to, że była do dobra decyzja, jest to, że łącznie z terminalem LNG w Świnoujściu jest naszym bezpiecznikiem, jeśli chodzi o szantaż ze strony Rosji – przypomniał Gość Dnia Radia Gdańsk.

Rosja prowadzi szantaż gazowy, z drugiej strony spekulacyjna polityka w zakresie uprawnień do emisji CO2 powoduje, że ceny energii w Europie drastycznie rosną. Do tego jeszcze TSUE, w ramach zabezpieczenia, decyduje o tym, by zamknąć kopalnię w Turowie. Kopalnię, która dostarcza węgiel do elektrowni, która dostarcza prąd do kilku milionów ludzi. Rząd nie może się zgodzić na to, by nagle, z powodu decyzji jednej osoby, wyłączyć kilku milionom Polaków energię eklektyczną. Będziemy robić wszystko, by kar nie zapłacić – przekonywał Müller. – Zostało nam tylko kilka możliwości oddziaływania. Czekamy na dalsze kroki Komisji Europejskiej w tej sprawie. Ale wybór jest prosty: wolimy wybrać stabilność energetyczną i bezpieczeństwo Polaków – zadeklarował.

– Widzimy, że działania polityczne, chociażby posłów z Pomorza, nie pomagają, by Polska uzyskała środki unijne, tylko to są działania, które sprawiają, że ten proces będzie się przedłużał. Na posłów z innych partii więc liczyć nie możemy. Dla nas liczą się Polacy. Opozycji dziwnie zależy na tym, by ten proces trwał jak najdłużej, bo liczą na to, że jest to dla nich jakaś szansa partyjna. My o te środki zabiegamy i liczymy na to, że w jakiejś perspektywie już zostaną uruchomione – zapowiedział pomorski poseł PiS.

Zdradził też, że rząd nie zamierza wprowadzać ponownego lockdownu. – Nie wykluczamy możliwości weryfikacji certyfikatów covidowych, ale zamknięcia gospodarki nie będzie. Przyglądamy się sytuacji, ale raczej będziemy szukać rozwiązać hybrydowych – takich, które obniżają limity i pozwalają osobom zaszczepionym być ponad tymi limitami, aby gospodarka mogła funkcjonować. Technicznie jesteśmy do tego przygotowani. O posiadaniu certyfikatu będzie mógł decydować albo fakt zaszczepienia, albo przeprowadzenia testu w ostatnich godzinach – zapowiedział rzecznik rządu.

Władze Słupska przyspieszają procedury w sprawie poszerzenia granic miasta. – Przyglądam się temu, jak wygląda ta sytuacja. Od wielu lat mieszkańcy Słupska apelowali o to, by miasto było większe. Słupsk jest dwa razy mniejszy niż na przykład Koszalin. Moim oczekiwaniem w stosunku do prezydent miasta Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej jest to, aby ta oferta, kierowana do potencjalnie przyłączanych sołectw, była bardzo konkretna, by wszystko było jasne – co miałyby za to otrzymać, jakie inwestycje mogłyby być realizowane, jak miałyby wyglądać opłaty lokalne, tak, by nie było żadnych wątpliwości co do tego, że to przyłączenie miałoby być korzystne. Natomiast ja tu niczego jeszcze nie przesądzam, Rada Ministrów ma jeszcze czas, by otrzymać raport i decyzje będą podejmowane dopiero po konsultacjach, po przedstawieniu tej konkretnej oferty, na co liczę ze strony pani prezydent – zapowiedział parlamentarzysta ze Słupska.

mk/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj