Zamach jedną z możliwych przyczyn katastrofy smoleńskiej. Horała: przez Tuska była przedmiotem żartów

Podczas badania przyczyn katastrofy smoleńskiej od początku trzeba było przyjąć, że jedną z wersji może być zamach. Tego nie zrobiono – mówił w Radiu Gdańsk wiceminister infrastruktury Marcin Horała. W poniedziałek podkomisja smoleńska, kierowana przez Antoniego Macierewicza, ma przedstawić raport, co stało się 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku pod Smoleńskiem. – Spodziewamy się, że fakty dadzą jednoznaczną odpowiedź – mówi Marcin Horała.

– Jeżeli mamy do czynienia ze zwykłym wypadkiem komunikacyjnym, gdzie zderzyły się dwa samochody i ktoś zginął, policja pracowicie zabezpiecza teren, zbiera odłamki szkła i wszystko opisuje. Tymczasem tutaj, w znacznie większej skali katastrofie, nie tylko nie mieliśmy do czynienia ze starannym zabezpieczeniem dowodów na miejscu, ale dochodziło do ich celowego niszczenia i dezinformacji. Wracanie po latach jest niezwykle trudne i żmudne – wyjaśnił wiceminister. – Obawiam się, że w wyniku celowej operacji rządu Donalda Tuska temat katastrofy smoleńskiej stał się tematem tożsamościowym, gdzie ludzie wyłączają myślenie i trzeźwy ogląd sytuacji. To jest autoidentyfikacja. Łamano tabu śmierci, szacunek dla zmarłych. Był to przedmiot żartów. Komuś, kto parę lat temu się w to zaangażował, psychologicznie trudno byłoby teraz powiedzieć „dałem się nabrać” – mówił.

Zdaniem Marcina Horały w Smoleńsku mogło dojść do zamachu, pomimo że jest to trudne do wyobrażenia. Jak zauważył, obecne działania Rosji również wykraczają poza dotychczasowe wyobrażenia.

– To, co było siłą oficjalnej wersji rosyjskiej, było to, że wtedy to była sprawa, która nie mieściła się w głowie. Teraz widzimy, że dzieją się rzeczy, które jeszcze bardziej nie mieściłyby się w głowie, a mają miejsce. Warto przemyśleć swoje ówczesne postawy. Poza tym to jest temat badania dla ekspertów. Ci przedstawią wynik swojego postępowania i zgromadzony materiał dowodowy. To jest przedmiot faktów, a nie wiary – podkreślał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

– Jeżeli patrzymy na to, co się dzieje w Ukrainie, mamy tam zorganizowaną operację, jak np. zbrodnia katyńska, gdzie przedstawiciele lokalnych elit są wyszukiwani i mordowani strzałem w tył głowy. Zamach na parę prezydencką, spowodowanie wybuchu czy zestrzelenie w obliczu tych wydarzeń naprawdę jest możliwe i jest tezą, którą od początku należało brać pod uwagę. Tego nie robiono, z góry założono rosyjską wersję. Dano możliwość niszczenia dowodów. Po latach udaje się to rozwikłać – zaznaczył.

Wiceminister infrastruktury skomentował również politykę państw europejskich z ostatnich lat. Według niego uzależnienie energetyczne od Rosji doprowadziło do inwazji na Ukrainę.

– Wybuch wojny w Ukrainie umożliwiła polityka niemiecko-francuska, polityka głównego nurtu europejskiego. Opozycja mówiła nam, że powinniśmy w tym nurcie płynąć. To była polityka energetycznego uzależnienia Europy od Rosji. Państwa takie jak Polska w ostatnich latach podejmują szereg wysiłków, by uniezależnić się od rosyjskich źródeł energii. Niemcy wykonywały ruch w przeciwnym kierunku. To utuczyło Rosję, ośmieliło i zachęciło do tej tragedii – ocenił Marcin Horała.

– To jest marzenie elit europejskich, że po latach na ławce kar za II wojną światową Niemcy wrócą do pozycji supermocarstwa należnej im z racji wielkości i gospodarki. Co ich ograniczało? Dominacja amerykańska w strefie zachodu. Tym, kto realnie ograniczał Niemców, były Stany Zjednoczone. Stąd pomysł, by wyrwać się z tej zależności, lewarując się dobrymi stosunkami z Rosją i Chinami. Te mrzonki były tragicznie szkodliwe, bo Rosja nie jest racjonalnym partnerem biznesowym. Rosja rozumie wyłącznie język siły – mówił.

Lider pomorskiego Prawa i Sprawiedliwości zwrócił uwagę na to, że istnieje niebezpieczeństwo ataku rosyjskiego na Polskę i w tej sytuacji konieczne jest zachowanie jedności.

– Polska jest państwem bezpośrednio w strefie zagrożenia. Na szczęścia bohaterska postawa armii ukraińskiej z każdym dniem oddala od nas to zagrożenie, ale ono jest realne. Jedność nie może oznaczać akceptacji dla błędów. Jeśli nie powiemy, że to była polityka tragicznie mylna, jesteśmy skazani, by w przyszłości je powtarzać – zaznaczył. – Sytuacja, w której UE debatuje, czy może nałożyć sankcje na Rosję, państwo, które napadło inne państwo, a z drugiej strony nakłada je na Polskę, jest groteskowa. Niektórzy politycy opozycji, zwłaszcza tej innej niż PO, zachowuje się w tej sprawie przyzwoicie. Są też tacy, którzy przekraczają granice zdrady narodowej. Naczelny przykład to Janina Ochojska, która oskarża polski rząd o ludobójstwo na granicy polsko-białoruskiej. Takimi bzdurami Putin uzasadniał atak na Ukrainę – dodał.

Marcin Horała odniósł się również do wyników niedzielnych wybór we Francji. Walczący o reelekcję Emmanuel Macron i i kandydatka skrajnej prawicy Marine Le Pen przeszli do drugiej tury, która została zaplanowana na 24 kwietnia.

– Wyniki nie są zaskoczeniem. Trochę lepiej, niż się spodziewano, wypadł prezydent Macron. Wygląda na to, że jest faworytem drugiej tury. Z punktu widzenia Polski nie ma szczególnie dobrego wyboru. Wybór jest między prorosyjskim politykiem, który jednocześnie jest antypolski, a panią Le Pen, która jest bardziej prorosyjska, ale bardziej sprzyjająca Polsce. Pozostaje poprzestać na formule, że to wybór narodu francuskiego – podkreślił.

– Francja w znacznej mierze wspiera działania antypolskie na arenie europejskiej, zajmuje dwuznaczne stanowisko, jeśli chodzi o Rosję. W polityce trzeba widzieć problemy, a nie zamykać je i jak dziecko udawać, że ich nie ma. Postawa Francji jest jednym z elementów problemu, jakim jest postawa Zachodu wobec Rosji. Naszym sojusznikiem jest opinia publiczna i media zachodnie – mówił „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj