Beata Maciejewska o taśmach: „liderzy Lewicy realizują plan osoby, która zleca nagrywanie posłanki w biurze poselskim”

(fot. Radio Gdańsk)

„My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k***a, antypisowscy” – to są słowa, które miała powiedzieć na taśmach posłanka Lewicy Beata Maciejewska. Jak donosi PolskieRadio24.pl, na nagraniach zarejestrowanych przez byłego współpracownika posłanki miały także pojawić się uwagi dot. wykorzystania sejmowych środków z tzw. kilometrówki oraz zarzuty o mobbing. W maju taśmy trafiły do szefów Lewicy, którzy zawiesili posłankę w członkostwie, a teraz treść części nagrań ujawniły media. „Gościem Dnia Radia Gdańsk” była Beata Maciejewska, którą Jarosław Popek zapytał o całą sprawę.

– To są słowa, które zostały nagrane – jako jedne z wielu – i przekazane liderom Lewicy po to, żeby wyciąć mnie z list wyborczych. Pytanie: komu zależy na tym, żeby mieć dobre miejsce na gdańskiej liście? Kto dzisiaj także kontaktuje się z Polskim Radiem 24, a być może jest z tego radia, i twierdzi, że miał możliwość odsłuchać nagrania z moim udziałem, jednak dla dobra sprawy chce, by jego imię i nazwisko pozostało wyłącznie do wiadomości redakcji? Twierdzi, że miał dostęp do 36 godzin nagrania i to jest prawda, bo to jest zlecający nagranie. Jeśli mamy do czynienia z przestępstwem, to tu jest przestępstwo. Zlecanie nagrania posłanki w jej biurze poselskim pracownikowi tego biura jest przestępstwem. I tak samo przyjmowanie takiego zlecenia, żeby nagrywać posłankę po to, żeby dwa lata później wyciąć ją z list wyborczych, jest przestępstwem – powiedziała Maciejewska.

– Ja zostałam zawieszona przez liderów Lewicy nie z powodu tego, że coś mówię niewłaściwie o kimkolwiek, czy kogoś mobbinguje, tylko dlatego, że moi dotychczasowi szefowie stwierdzili, że – mogę zacytować, bo tego jeszcze nie mówiłam – „z nagrań, które trafiły do współprzewodniczących partii, wynika, że Beata Maciejewska mogła dopuścić się czynu zabronionego o charakterze przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego” – podkreśliła posłanka.

Maciejewska przyznała, że domyśla się, kto zlecił te nagrania.

– Nie ja jedna się domyślam. Ktokolwiek słyszy o tych taśmach, to mówi „a, to on za tym stoi”. Moim zdaniem to jest sprawa do tego, żeby zajęli się nią prokuratura i media. Mnie przez wiele miesięcy próbowano wciągnąć w tę grę. Mariusz K., były dyrektor mojego biura poselskiego, wynajął jedną z najdroższych kancelarii w Polsce, próbowano ze mną jakichś negocjacji, nie wiadomo w jakiej sprawie, bo wiadomo, że gdyby tę sprawę przedstawiono, to byłby to szantaż. Następnie pan Mariusz wydzwaniał do liderów Lewicy. Potem wysłał do liderów partii, do pięciu czy sześciu osób, 20 minut nagrań z tych 36 godzin. Ja doskonale wiem, co jest na tych nagraniach – mam tego maila i te nagrania – i dlaczego one stały się powodem do zablokowania mnie. Bo o to chodziło osobie, która zleciła nagraniach, żebym ja nie startowała w wyborach. I dzisiaj liderzy Lewicy realizują ten plan i stoją po stronie osoby, która zleca nagrywanie posłanki w biurze poselskim – stwierdziła.

Anonimowy rozmówce, na którego powołuje się PolskieRadio24.pl, powiedział, że zarejestrowany na taśmach materiał „uprawdopodabnia formułowane zarzuty dotyczące możliwego mobbingu wobec pracowników”.

– Wobec kogo miał być stosowany mobbing? Gdzie na tych taśmach są te zarzuty? Liderzy Lewicy, którzy dostali te taśmy, te 20 minut, i na tej podstawie skierowali sprawę do sądu koleżeńskiego, która nigdy nie została rozpoczęta, bo nie chodziło o to, żeby mnie postawić przed sądem, tylko żeby mnie wyciąć z listy, napisali dokładnie że chodzi o kwestie skarbowe. Koniec, kropka. Nie napisali: „istnieje podejrzenie, że pani kogoś mobbingowała, to wynika z tych taśm”. Bo to nie wynika z tych taśm – zapewniła Maciejewska.

Posłanka odpiera także zarzuty o wykorzystania sejmowych środków z tzw. kilometrówek.

– Co to znaczy „wykorzystywanie niezgodnie z prawem kilometrówek sejmowych”? Jak to miałoby wyglądać? Nigdy nie było takiej sytuacji. Kto może korzystać z kilometrówki? Przecież to poseł dostaje kilometrówkę. Poseł mówi: „przejechałem tyle i tyle kilometrów, proszę mi przelać kilometrówkę” – tłumaczyła.

Maciejewska została zawieszona w członkostwie partii w maju. Dlaczego więc dopiero teraz ta sprawa wypłynęła?

– Moim zdaniem zlecający zaczął się niecierpliwić, że ta sprawa nie wychodzi, i po prostu poszedł do mediów, żeby się upewnić, że ja nie będę startować – stwierdziła rozmówczyni Jarosława Popka.

W ocenie posłanki fakt, że treść taśm trafiła do mediów, jest niewygodny dla liderów Lewicy.

– Oni robią wszystko zgodnie z założeniem zlecającego i dyrektora mojego biura, który przyjął to zlecenie. Im zależy na tym, żeby te taśmy nie wyszły. Z ich działania raczej wynika, że oni stoją po stronie zlecającego, po stronie tych osób, które próbowały mnie wciągnąć w szantaż, chociaż nie postawiły wprost swoich roszczeń, ale teraz media już o tym piszą, tym roszczeniem było, żebym ja opuściła sferę publiczną. Czyli roszczenie, zmuszenie do określonego zachowania skierowane zostało ostatecznie nie do mnie, a do liderów Lewicy. Powodem, dla którego miałam zostać zablokowana, była groźba ujawnienia taśm. Przeczytam fragment maila Mariusza K. do liderów Lewicy: „w związku z ignoranckim podejściem tej i tej oraz sekretarza generalnego nowej Lewicy, rozpocząłem rozmowy z TVP i przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości. Na chwilę obecną toczące się rozmowy mogę jeszcze przerwać, bo nie przekazałem jeszcze żadnych materiałów dowodowych”. Czy gdyby ktoś był mobbingowany, to trzymałby taśmy dwa lata w szufladzie, a następnie chodził z 20 minutami pociętymi specjalnie do liderów Lewicy, zamiast skierować sprawę do sądu? – pytała posłanka.

Prowadzący rozmowę Jarosław Popek zapytał, czy w obronie posłanki stanął Robert Biedroń, z którym ona długo współpracuje.

– Mamy okres przedwyborczy, musi pan zapytać Roberta Biedronia, jakie są jego motywacje. Ja nie jestem jego rzeczniczką. Robert Biedroń najwyraźniej dzisiaj, razem z Włodzimierzem Czarzastym, Adrianem Zadbergiem i innymi osobami, które miały dostęp do tych taśm, stoją po stronie potencjalnego szantażysty. Tym bardziej że na taśmach są kompromitujące materiały, gdzie ja mówię, że – rzeczywiście – jedna z osób z klubu parlamentarnego stosuje mobbing wobec pracownika. Dlaczego to na przykład nie zostało przekazane do prokuratury? – zauważyła Maciejewska.

Posłanka zapowiada, że będzie walczyła o dobre imię. Czy będzie startować w wyborach?

– Na ten moment interesuje mnie to, żeby organy ścigania i opinia publiczna poznali wszelkie szczegóły dotyczące zlecenia nagrań, podsłuchiwania, nagrywania posłanki w biurze poselskim. I żeby osoby stojące za tym przestępstwem zostały ujawnione. To jest dla mnie najważniejsze – powiedziała.

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj