Po świątecznych biesiadach wielu z nas pewnie podejmie noworoczne zobowiązanie zrzucenia kilku zbędnych kilogramów. Kiedy dbanie o siebie i zdrowa dieta stały się modne? O tym Magda Szpiner rozmawiała z Moniką Milewską, autorką książki „Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL”.
– Lata 40. to czas dożywiania i liczenia kalorii, ale na odwrót: im bardziej coś było kaloryczne, tym lepiej. Wzrastały słupki spożycia cukru, władza bardzo się tym chwaliła. W pewnym momencie jednak „przeskoczyliśmy” Zachód, jeśli chodzi o spożycie cukru i innych niezdrowych rzeczy. Na początku przedstawiano je jako bardzo zdrowe. Po 1956 roku zaczęto dostrzegać skutki takiego myślenia, to był moment przełomowy. Ludzie zaczęli się rozglądać i zobaczyli, że społeczeństwa przybyło nam w kilogramach – wyjaśniła Milewska.
Jak się okazuje, w tym, co uważano za jedzenie zdrowe, niewiele się zmieniło w ostatnich latach. Jednak jeszcze w latach 50. zalecenia różniły się od tych współczesnych.
– Zalecenia były w miarę racjonalne. Przede wszystkim dążono do ograniczenia węglowodanów i unikania czekoladek czy cukierków oraz ograniczania tłuszczów. Trzeba też było ograniczać płyny i możliwie jak najmniej pić, poza mlekiem, które było moczopędne. Zalecano też całodzienną głodówkę opartą wyłącznie na mleku. Innego dnia z kolei można było jeść tylko warzywa i owoce. Po 1957 roku wszystko wyglądało już bardziej racjonalnie. Jeżeli stosowano głodówki, to tylko pod kontrolą lekarską – zaznaczyła.
ua