To jest jak tlen, ja tym oddycham i żyję. Agnieszka Świtała o szyciu mebli na miarę

amber 3

Pierwszy zachwyt, jaki pamiętam, to było ponad 18 lat temu, w nowojorskiej galerii w Soho, zobaczyłam fotel i nie mogłam od niego oderwać wzroku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w będę robiła takie meble samodzielnie – opowiada Agnieszka Świtała. Po trzech latach amerykańskiej emigracji trafiła do Szkocji. Tam przypadkowo spotkany emerytowany mistrz stolarski uczył ją fachu. Agnieszka Światała opowiada o swojej miłości i własnoręcznie robionych niepowtarzalnych meblach „szytych na miarę”.

Poniżej mała próbka mebli odnowionych lub stworzonych przez Agnieszkę. Większość z nich ma swoją niepowtarzalną historię. Więcej projektów na Instagramie @alternatwadlawnetrz.

 (Fot. A.Świtała)

– Był pierwszy człowiek na Księżycu, był pierwszy na Evereście, a ja siedziałem jako pierwszy na tym krześle – z uśmiechem mówi Włodek Raszkiewicz. Ten mebel nie jest renowacją, powstał od podstaw.

amb 2

 

 (Fot. A.Świtała)

Dla Agnieszki Świtały każdy mebel ma duszę i historię. Opisuje je na Instagramie i Facebooku. „Historia tego karcianego stolika sięga późnych lat 50. Jim Watt zakupił stolik do swojego nowego pubu na północy Szkocji. Prowadził go wraz z rodzicami – Wilmą i Jimem Seniorem. Miał wtedy niespełna 19 lat. Większość swojego młodego życia spędził marząc o własnym pubie. The White Horse (Biały Koń) był jedynym pubem w okolicy. Nic dziwnego, że był wyjątkowo popularny.

Przez wiele lat rodzice Jima mieli nadzieję, że któregoś dnia syn się ożeni, poprowadzi interes, a oni spokojnie będą mogli przejść na emeryturę. Według opowieści okolicznych mieszkańców, tak się nigdy nie stało. Zdania były podzielone, co do powodów starokawalerstwa Jima. Jedni uważali, że za bardzo upodobał sobie whiskey, inni, że konkursu na modela roku z pewnością by nie wygrał. W każdym razie pub pozostał otwarty aż do 2007r. Następnie przez wiele lat pozostawał pusty, żeby w 2016 roku przejść w ręce „sieciówki”.

Wracając do historii stolika, to służył przez wiele lat do gry w karty oraz kości. Niestety, kiedy trafił w moje ręce, był już mocno zniszczony. Na szczęście wszystkie elementy były całe. Drewniana konstrukcja została odświeżona i polakierowana. Natomiast blat wraz z konstrukcją zostały pokryte materiałem tapicerskim.”

amber
(Fot. A. Świtała)

Kolejne zdjęcie to sekretarzyk, Agnieszka opisuje go następująco: „Sekretarzyki to takie skrzynki na tajemnice. Ten przywiozłam ze Szkocji. To była mała szkocka wycieczka po okolicy. Wybrałam się z mężem, który od rana narzekał na pogodę. W miasteczku Macduff ktoś wyprzedawał wyposażenie typowego szkockiego cotagge; meble, lampy, kuchenne utensylia, zabawki z dawnych lat, słoiki z piwnicy, stare kartki pocztowe. Całe życie… Sekretarzyk od razu wpadł mi w oko.

John – sprzedawca – powiedział, że to sekretarzyk z gabinetu ojca, emerytowanego nauczyciela matematyki. Zrobił go dla niego przyjaciel, stolarz z Bunff, z którym znał się całe życie i razem od czasu do czasu pił szkockie whiskey. W nim były tylko karty, talie kart. To była piękna kolekcja. Kilkaset małych pudełek z kartami z całego chyba świata, nawet okrągłe z Indii. Nigdy nimi nie grał. Stanowiły kolekcję. Jak wszystkie moje meble, ten też ma secretum: dlaczego nauczyciel matematyki nigdy nie grał w karty, tylko je kolekcjonował?”

amber 6
Malinowy uszak, dość odważny, ale może stać wszędzie. (Fot. A. Świtała)

Włodzimierz Raszkiewicz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj