Tomasz Gawiński uważa, że lotnisko w Kosakowie jest potrzebne. „Konkurencja czyni cuda”

– Lotnisko w Rębiechowie jest pięknym lotniskiem. Niestety jakość usług jest beznadziejna. Może, jakby powstało lotnisko w Gdyni, to na gdańskim zaczęto by się liczyć z pasażerem. Bo gdyby przewoźnicy i pasażerowie mieli alternatywę, to poszliby do Gdyni, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Tomasz Gawiński. Tomasz Gawiński, dziennikarz Tygodnika Angora i bloger Radia Gdańsk, radykalnie zmienił zdanie w sprawie budowy lotniska w Kosakowie. Jeszcze niedawno był przeciwnikiem, ale ostatnie wydarzenia zweryfikowały jego pogląd na tę sprawę. Jego zdaniem drugie lotnisko w Trójmieście zadziała motywująco na pracowników lotniska im. Lecha Wałęsy. – Konkurencja czyni cuda, przekonuje dziennikarz.

Gawiński opowiedział o swojej ostatniej podróży samolotem z Gdańska. – Na lotnisku w Rębiechowie po ostatniej odprawie wchodzi się do samolotu, schodzi się po schodach i przez wąski pas lotniska dochodzi się do trapu, bo nie ma jeszcze rękawów. Wpuszczono grupę pasażerów, w tym wiele starszych osób, i panie, które robiły odprawę zamknęły za nami drzwi. Ale nikt nie otworzył drzwi na dole. Przez piętnaście minut tkwiliśmy tam jak w kanale. To podobno jest nagminne. Nie możemy się na to godzić.

Maciej Kosycarz z Agencji KFP stanął w obronie obsługi lotniska. Jego zdaniem, to nie jest problem obiektu w Rębiechowie. – To się dzieje nie tylko na tym lotnisku, spotkałem się z taką sytuacją też na innych. Taką samą sytuację miałem m.in. na Okęciu – też zostałem wpuszczony do zejścia na dół. To samo na jednym z włoskich lotnisk. To się zdarza.

– Nigdy nie spotkałem się z czymś takim za granicą, nie zgodził się Gawiński. – Mam prawo być niezadowolony. Jeśli mówimy o gdańskim lotnisku, że jest jednym z najlepszych w Polsce i się cały czas rozwija, to powinno podnosić standardy.

Gawiński zaznaczył, że to nie przypadek, bo jego powrotna podróż również nie przebiegała pomyślnie. – Kiedy przylecieliśmy, samolot wylądował w miejsce, gdzie był kawał drogi do hali przylotów. Ja sobie ten odcinek przeszedłem. Była niezła pogoda, ale jakby wiało, była zamieć, byłoby kilka osób niepełnosprawnych, te osoby nie miałyby jak dojść do tego budynku. Nikt nie podstawił autobusu ani jakiegoś wózka.

Maciej Kosycarz jednak twardo bronił lotniska w Rębiechowie. Jego zdaniem, wina leży po stronie linii lotniczych. – Podstawienie autobusu pod trap samolotu leży w gestii przewoźnika, a nie lotniska. To przewoźnik zamawia sobie autobus i to on za niego płaci. Jeśli właściciel linii lotniczych nie chce autobusu, to pasażerowie idą piechotą.

– Mnie jako pasażera to nie interesuje, skwitował krótko Tomasz Gawiński.

Czytaj więcej na blogu Tomasza Gawińskiego: gawinski.radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj