„Sopot stał się głośny, ale nie o taki rozgłos nam chodziło.” W RG o klimacie na Monciaku

– Stodoła jest chyba jednym z łagodniejszych określeń, jakie przychodzi mi na myśl. Może słowo mordownia byłoby stosowniejsze, to jedno ze stwierdzeń o Sopocie, które padło w audycji Komentarze RG. Goście porannego programu Radia Gdańsk rozmawiali o aurze nadmorskiego kurortu, którą stworzyły nie tylko ostatnie tragiczne wydarzenia, ale ogólna atmosfera, która panuje na Monciaku. Dziennikarz Dziennika Bałtyckiego Jarosław Zalesiński zaznaczył, że rozmowa o sopockim deptaku powinna odbyć się już po historii z synem znanego biznesmena, dźgniętego nożem właśnie podczas „monciakowej zabawy”. – Już wtedy powinniśmy byli się zastanowić, co stało się z tą częścią Sopotu, która w bardzo sensownych projektach władz miała być kołem zamachowym reanimującym Sopot. I rzeczywiście w weekendy całe Trójmiasto przemieszcza się SKM-ką w stronę Monciaka. Stodoła jest chyba jednym z łagodniejszych określeń, jakie przychodzi mi na myśl.

Prowadzący rozważając przyczyny zmian, wziął pod uwagę komercjalizację kurortu i brak środków finansowych na sztukę, której tam brakuje. Zgodził się z nim prof. Sławomir Witkowski z Akademii Sztuk Pięknych. Zaznaczył jednak, że marzenia prezydenta Kozłowskiego o zrealizowaniu w Sopocie centrum kultury wysokiej były niemożliwe do zrealizowania. – Dzisiaj sztuka wysoka i popularna istnieją obok siebie, ale między nimi jest ogromny obszar konsumpcji. Powiedzmy sobie szczerze: nie ma możliwości stworzenia z małej ulicy w niedużym mieście światowego centrum współczesnej kultury. Musi istnieć tam przestrzeń konsumpcji, dzięki temu budżet miasta czerpie zyski.

Jak podkreślał profesor ASP, jest wyjście z tej sytuacji. – Znane miasta na całym świecie mają swoje wydarzenia, święta, które przyciągają całe rzesze turystów. W pejzażu kulturalnym polskich miast właściwie każde miasto ma bardzo ważny festiwal. I na bazie tego festiwalu buduje pewien wizerunek miejsca i atmosfery.

Zastrzeżenia co do wprowadzenia sztuki na Monciak miał dr Marcin Wiszowaty, prawnik z Uniwersytetu Gdańskiego – Patrzmy na odbiorców i nie zapominajmy, że to miasto studentów. Wyobraźmy sobie sytuację, w której odgórnie ustalamy, że są tam galerie sztuki, sklepy z antykami. Interesuje mnie to, jak chcielibyśmy wprowadzić tam zamiany w taki sposób, żeby je zadekretować i żeby spotkały się z rzeczywistym zainteresowaniem. 

– Problem leży w tym, że wytworzona tu atmosfera przyciąga nieciekawy sort ludzi, dla których rozrywką jest tandetna dyskoteka, duża ilość piwa i wódki, dodał sopocianin Jarosław Zalesiński.

ml/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj