Włodkowska: „Władza nie powinna bagatelizować ludzi wychodzących na ulicę”

Tematem porannej audycji były manifestacje, które odbyły się w weekend w całej Polsce.

Gośćmi prowadzącej dyskusję Agnieszki Michajłow byli: Katarzyna Włodkowska z Gazety Wyborczej Trójmiasto, Daniel Stenzel z TVN24, Artur Górski z Gazety Gdańskiej i Ryszarda Wojciechowska z Dziennika Bałtyckiego.

MANIFESTACJA TAK, ALE SĄ GRANICE

Ryszarda Wojciechowska zaznaczała, że manifestacja to dozwolony sposób wyrażania własnego zdania. Nie powinna być jednak pozbawiona jakichkolwiek ograniczeń.

– Niech ludzie demonstrują, ale w granicach przyzwoitości. Nie podobało mi się dzielenie na lepszy i gorszy sort – nawiązywała do słów Jarosława Kaczyńskiego. – Wolałabym jednak porozmawiać o tym, skąd wzięły się te manifestacje. PiS przez ostatnie 8 lat nic nie robiło, tylko przygotowywało się do protestowania. Za to na sobotnią manifestację ludzie przyszli sami z siebie, by powiedzieć „nie” – mówiła dziennikarka.

PROTESTUJĄCYCH NALEŻY SIĘ BAĆ

Według Katarzyny Włodkowskiej władza nie powinna bagatelizować ludzi wychodzących na ulicę. Tym bardziej, że protesty rozpoczęły się tak szybko po wygranej Prawa i Sprawiedliwości.

– Co ciekawe, sobotnia manifestacja obaliła stereotyp, że przeciwko zmianie chciałyby protestować tylko wykształciuchy. Tam zobaczyliśmy całe rodziny i młodych ludzi. Poczuli się chyba obrażeni i stwierdzili, że to, co się dzieje im się nie podoba – tłumaczyła Włodkowska. – To jest fenomen, że dwa miesiące po wyborach ludzie wychodzą na ulicę. Chociaż myślę, że na razie jeszcze nie wychodzą ci, którzy głosowali na PiS. A władza, która nie boi się ludzi wychodzących na ulicę, jest głupią władzą.

SPÓR O TABLICĘ Z LISEM

Do sporu doszło pomiędzy Arturem Górskim i Danielem Stenzelem.

– Ci, którzy popierali PiS, nieśli tablicę ze zdechłym lisem i podpisem „Tomasz na żywo”, która zapewne miała symbolizować śmierć dziennikarza – zauważał dziennikarz TVN24. – Wszystko przez to, że Tomasz Lis jasno opowiedział się po stronie politycznej – odpowiadał mu Artur Górski. – Na żadnej z opozycyjnych tablic nie widziałem przypiętej martwej podobizny Andrzeja Dudy – obstawał przy swoim Stenzel.

Podczas ubiegłej kadencji wiele mówiono o powszechnym w polityce tzw. „języku nienawiści”. Artur Górski zauważył, że ten język nadal jest obecny. Tylko, że wśród drugiego stronnictwa politycznego. – Jeśli pod adresem prezydenta woła się „marionetka”, jeśli porównuje się lidera partii wybranej demokratycznie do dyktatora narodowo-socjalistycznych Niemiec, to jest dopiero język nienawiści – zaznaczał Artur Górski.

Posłuchaj audycji:

 

Agnieszka Michajłow/Wiktor Miliszewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj