Bulwersujące „jasełka” w gdańskiej szkole. „Mamy miasto tolerancji, ale nic poza hasełkami”

(fot. Radio Gdańsk)

Nie kończy się temat „jasełek” w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Gdańsku. Przypomnijmy, że jednego z uczniów wożono półnagiego w taczce jako dzieciątko Jezus. Trzej Królowe w darach przynieśli między innymi laptopa. Pojawiła się też postać, która prawdopodobnie miała przypominać prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, przekazującego bon na 500+, który „całą gospodarkę rozwali i ludem prostym pomoże sterować”. Dyrektor w odpowiedzi na pytania kuratorium oświaty tłumaczy się niewiedzą, a kurator zapowiada kontrolę (więcej >>>TUTAJ). Jak odbierać te jasełka i tłumaczenia szkoły? W audycji „Komentarze Radia Gdańsk” swoje opinie na ten temat przedstawili goście Bartosza Stracewskiego – Krzysztof Puternicki, reżyser i twórca telewizyjny, oraz Piotr Stolc z TVP Gdańsk.

– Po raz kolejny z jednej strony mamy miasto wolności, miasto tolerancji i umiłowania do drugiego człowieka, a tymczasem okazuje się, że nie mamy nic poza hasełkami, które kompletnie nie znajdują żadnych podstaw w rzeczywistości, w wyniku czego dochodzi do podobnych sytuacji. Tutaj zostały obrażone w sposób szczególny uczucia religijne niektórych osób. Wyobraźmy sobie, że w tym momencie są obrażone uczucia, tradycje czy obrządki religijne żydów czy muzułmanów. I co wtedy się dzieje? Mamy żółte, czerwone paski wszędzie w telewizji. A tymczasem zostały urażone emocje, wierzenia, które są w jakiś sposób częścią naszej tożsamości narodowej, które mamy nawet wpisane do konstytucji i w tym momencie nic się dalej nie dzieje. Jest cicho. Przeglądałem dzisiaj prasę ogólnopolską oraz lokalną i z wyjątkiem kilku tytułów, to nikt się tym kompletnie nie zainteresował. To jest sprawa, która mnie strasznie dziwi – tłumaczył Puternicki.

Prezydent Aleksandra Dulkiewicz powiedziała, że ona jest dumna z tego, że w tej placówce są tak kreatywni uczniowie. Czy to jest rzeczywiście kreatywność, czy jednak przekroczenie pewnej niepisanej granicy?

– Bez dwóch zdań uważam, że jest to przekroczenie pewnej granicy. Pamiętam, kiedy sami przygotowywaliśmy jasełka czy jakieś inne przedstawienia szkolne, to zawsze czuwał nad nami jakiś nauczyciel lub sama pani dyrektor. Problem polega na tym, że tu chyba nie było jakiejkolwiek kontroli. Słyszeliśmy dyrektora, który nawet nie miał pojęcia, jak te jasełka będą wyglądały. Winę całą zgonił na panią wicedyrektor, która z kolei jest dumna ze swoich uczniów. Zastanawiam się, jak daleko można się posunąć z taką tolerancją. Z dawaniem wolnej ręki uczniom. O ile chodzi o kreatywność, to jakaś była, bez dwóch zdań. Jednak wymiar artystyczny tego przedsięwzięcia był raczej zerowy. Jeśli chodzi o uczniów to cóż, potrafią mieć różne dziwne pomysły. Ale zawsze powinien być nauczyciel, który je trochę stopuje, który trzyma nad uczniami pieczę. Tutaj ewidentnie tego zabrakło – zauważył Stolc.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj