„Działalność Ubera nie powinna być licencjonowana – to wbrew deregulującym ideom rządu”

Projekt nowych przepisów dot. Ubera zakłada ograniczenia dla kierowców współpracujących z nim. W jego tworzeniu brali udział reprezentanci korporacji taksówkarskich. Do rozmów nie zaproszono przedstawicieli Ubera.

Rozmówcami Iwony Wysockiej byli Joanna Staniszewska (właścicielka firmy You’ll), Piotr Górski, (prezes Gdańskich Młynów) i Wojciech Kodłubański (szef komisji rewizyjnej Krajowej Izby Gospodarczej).

Goście audycji Ludzie i pieniądze rozmawiali na temat projektu nowelizacji przepisów o transporcie pasażerów prywatnymi samochodami, do której dotarła „Rzeczpospolita”. Ma ona wymóc na kierowcach Ubera m.in. licencję taksówkarską oraz wpis do dowodu rejestracyjnego. Dokument przygotował zespół roboczy, w którego skład wchodzili przede wszystkim przedstawiciele środowiska taksówkarskiego. Do prac nad projektem nie zaproszono nikogo kto reprezentowałby stanowisko Ubera, który przez nowe przepisy, mógłby być wypchnięty z rynku.

Prowadząca audycję Iwona Wysocka przypomniała, że Komisja Europejska wezwała kraje unijne, by bardziej przyjaźnie traktowały usługi tzw. ekonomii dzielenia się jak np. Uber czy Airbnb. Zalecała liberalizację dostępu do usług.

NIEZROZUMIAŁE WYMAGANIE LICENCJI

Piotr Górski zwrócił uwagę, że nowe przepisy nie wyrzuciłyby z rynku Ubera, ale spowodowałyby, że każdy współpracujący z Uberem musiałby mieć taką samą licencję. – To jest dziwne – to prosta działalność gospodarcza. Każdy z nas ma prawo jazdy, przewozi osoby, a od kogoś, kto trzy godziny w tygodniu będzie chciał się tą działalnością zajmować, wymagana jest jakaś licencja. Dla mnie to niezrozumiałe, w czasach gdy różne technologie zmieniają nasze życie dookoła – powiedział Piotr Górski. Dodał również, że licencjonowanie tej działalności przeczy ideom deregulującym, o których od miesięcy mówi obecny rząd.

EKONOMIA DEMOKRATYCZNA PRZYSZŁOŚCIĄ

Joanna Staniszewska przyjemnie wspomina korzystanie z usług Ubera, podkreślając, że poczucie bezpieczeństwa. – Uważam, że osoby które zajmują się tym zajęciem robią to w związku z ekonomią dzielenia się, ekonomią demokratyczną, która jest przyszłością. Dzielenie się usługami ma wiele płaszczyzn i korzyści. Jest to uregulowane zgodnie z przepisami. Pytanie czy w dobie GPS-ów i map jest potrzebna koncesja. Nie sądzę, by traciło na tym państwo – wprost przeciwnie! Wiele osób podejmuje działalność gospodarczą i odprowadza podatki. To specyficzne doświadczenie – korzysta się nie z kierowcy, a z auta innego człowieka. Ta różnica jest wyczuwalna.

BRAK DRUGIEJ STRONY

Wojciech Kodłubański zwrócił uwagę, że nie cofniemy się przed zdobyczami cywilizacyjnymi, takimi jak forma usług proponowanych przez Ubera. – Smutne jest to, że jedna ze stron nie została zaproszona do tworzenia prawa. Tak nie może być, jeśli rozpatrujemy sprawy tak istotne jak ochrona jakiejś korporacji. Tematem mogłyby tu być badania psychologiczne, w tej kategorii bym to rozpatrywał, ale nie słyszymy żeby działo się coś złego i żeby ktoś kogoś obrabował lub pobił.

 

Posłuchaj audycji:

 

Rafał Mrowicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj