Eksperci komentują najnowsze doniesienia ws. elektrowni jądrowej. „Obawy przed reaktorem są z tyłu naszych głów”

Projekt budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej został zawieszony – poinformował w RMF FM minister środowiska Krzysztof Tchórzewski. Przy okazji zaznaczył, że plan budowy może zostać ostatecznie porzucony.

Ministerstwo zaznacza, że działania na rzecz rozwoju energetyki jądrowej są kontynuowane. Według ministra Tchórzewskiego trzeba jednak działać roztropnie, a z punktu widzenia efektywności ekonomicznej lepiej mieć 3 bloki tradycyjne niż jeden atomowy.

O najnowszych doniesieniach w sprawie budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej rozmawiali eksperci audycji Ludzie i Pieniądze. Program poprowadził Jacek Naliwajek, a jego gośćmi byli: Irena Muszkiewicz-Herok – prezes Fundacji Gospodarczej, Jacek Sałek, prezes informatycznej firmy Yameo i Łukasz Żelewski – prezes Agencji Rozwoju Pomorza.

Decyzja o ewentualnej budowie elektrowni jądrowej ma zostać podjęta do końca tego roku. W programie polskiej energetyki jądrowej założono, że uruchomienie pierwszego bloku nastąpi w 2024 roku. Po deklaracji ministra można jednak spodziewać się przesunięcia tej daty.

– To był problem zarówno regionalny, jak i ogólnopolski – mówił w audycji Ludzie i Pieniądze Łukasz Żelewski, prezes Agencji Rozwoju Pomorza. – Po przeczytaniu komunikatu ministerstwa, konia z rzędem temu, kto zrozumie, co tam jest napisane. To typowy przykład „półdziewicy”. Nie potrafię zrozumieć: pracujemy nad programem elektrowni czy nie? Jestem magistrem matematyki i nie rozumiem tego zdania. To są złośliwości, ale chciałbym poznać precyzyjne argumenty „za” i „przeciw”.

Jacek Sałek zaznaczał, że serce nakazuje mu trzymać się z daleka od elektrowni jądrowej. – Ryzyka związane z technologią, której w tej chwili zupełnie nie mamy. Teraz jesteśmy zależni od gazu, czyli od Rosjan, a potem byśmy byli od osób, które by nam wybudowały tę elektrownię, np. od Francuzów. Nie inwestowałbym pieniędzy w coś, co na koniec nie będzie pod naszą kontrolą – wyjaśniał.

Irena Muszkiewicz-Herok postawiła się w punkcie widzenia zwykłego obywatela. – Fakt, że po raz trzeci elektrownia jest odsuwana w czasie, jest czymś do przemyślenia. Bardziej skłaniam się do wypowiedzi pana Jacka Sałka, który wyraził część moich obaw. Myślę, że są one również w głowach innych osób. Pamiętamy przecież, co się wydarzyło w Czarnobylu – mówiła.

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj