10 milionów dolarów świątecznej nagrody dla pracowników? W Polsce to niemożliwe. „Dominuje folwarczny system zarządzania”

Amerykański deweloper przyznał swoim pracownikom nagrody świąteczne o łącznej wartości 10 milionów dolarów. Największy bonus wyniósł aż 270 tys. dolarów. Średnio na pracownika przypadło 50 tys. dolarów nagrody. Czy w Polsce jest możliwa podobna akcja firmowa? To jedno z pytań Iwony Wysockiej do Barbary Rusowicz, eksperta ds. rekrutacji i HR, wykładowcy Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku oraz Marka Lewandowskiego, rzecznika „Solidarności”. – W Polsce jest to trudne do wyobrażenia, ze względu na charakter naszego rynku pracy, który w większości zaabsorbowany jest przez międzynarodowe korporacje, które część swojej aktywności ulokowały w naszym kraju. To przekłada się na brak polskich marek. Ale tu przecież nie ma nic za darmo. Ten przedsiębiorca nie zrobił tego z altruizmu, tylko ma w tym ściśle określony cel, długofalowe plany, do których jest mu niezbędna lojalność pracowników. On nie tyle docenił dotychczasową lojalność, co w nią zainwestował. Wysłał sygnał, że przed nami większe rzeczy i ta załoga będzie mu bardzo potrzebna. U nas dominuje folwarczny system zarządzania. Firm, które chciałyby w taki sposób docenić pracowników, jest ciągle niewiele – podkreślił Marek Lewandowski.

– Rynek wymusza takie ruchy. Pracodawcy, którzy nie mogą znaleźć pracowników, zwłaszcza ci zlokalizowani poza dużymi aglomeracjami, uczą się, że trzeba zapłacić więcej za dobrego pracownika. Nie mówię nawet o bonusach świątecznych, ale normalnym wynagrodzeniu. Firmy z kapitałem zagranicznym nauczyły się dużo szybciej, że jak się dobrze nie zapłaci, to straci się pracownika. Proces rekrutacji, zatrudnienie kogoś, kogo trzeba nauczyć, kto musi się wdrożyć i poznać zespół, trwa i gdybyśmy to przeliczyli na pieniądze, to byłyby to duże straty – zauważyła Barbara Rusowicz. 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj