Kolejne państwo rozważa dołączenie do strefy euro. „Wiele krajów przygląda się Chorwacji”

Węgry zastanawiają się nad dołączeniem do strefy euro. Czy to dobry sposób na pokonanie inflacji? O zdanie Iwona Wysocka zapytała Natalię Bogdan, prezes JobHouse, oraz Rafała Dadeja, prezesa Ambition Group.

– Węgry chcą osiągnąć kilka celów. Musimy wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia nie tyle ze względami finansowymi, co politycznymi. To kolejny ruch, który ma doprowadzić do negocjacji między Węgrami a Unią Europejską. Można być silnym i stawiać warunki, w momencie gdy ma się karty przetargowe. Niestety, kolokwialnie mówiąc, coraz więcej kart jest wytrącanych z rąk Węgrów. Chodzi zarówno o inflację, jak i stan państwa oraz PKB. Nie jest to gospodarka, która może pozwolić sobie na niezależność. Wstąpienie do mechanizmu to nie jest przyjęcie euro. Potrzebne są co najmniej dwa lata trwałego, stabilnego kursu walutowego – mówił Dadej.

– Dla przedsiębiorców, którzy dużo eksportują, strefa euro jest kusząca. Te firmy byłyby bardziej skłonne do tego, by euro zostało wprowadzone w Polsce. Jest też jednak sporo przeciwników. Wiele krajów będzie przyglądać się Chorwacji, która wchodzi do strefy euro już od pierwszego stycznia. Będą bacznie obserwować, jaki ma to wpływ na tę gospodarkę. Nasz rząd mocno obserwuje Węgry. Jest sporo inspiracji z różnych zachowań i polityki fiskalnej tamtego kraju. To mogłoby przyspieszyć wprowadzenie Polski do strefy euro – oceniła Bogdan.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj