Pomorskie zostało uznane najlepiej rosnącym regionalnym rynkiem pracy w Unii Europejskiej. W 2006 r. na Pomorzu pracowało 685 tys. osób, teraz zatrudnienie ma 935 tys. mieszkańców regionu. Oznacza to 45 procent wzrostu w ciągu 10 lat.
– Na ile jest to zasługą Trójmiasta, a na ile całego regionu? – pytali prowadzący audycję Przemysław Woś i Artur Kiełbasiński. Na ich pytania odpowiadali goście: Magdalena Gryko – burmistrz Kępic, Jacek Pauli – burmistrz Skarszew, Michał Bruski – kierownik Wydziału Regionalnej Polityki Rynku Pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku.
PROBLEMEM JEST SYTUACJA LUDZI TRWALE BEZROBOTNYCH
– Kiedy 5 lat temu zaczynałam być burmistrzem na terenie gminy Kępice, 1000 osób było bez pracy. Teraz pracy nie ma 600 osób. Dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej udało się nam zaktywizować 250 osób. To imponujące liczby jak na naszą gminę, gdzie trzeba dojechać do miejsca zatrudnienia. Aktywizacja pracowników jest w tym przypadku aktywizacją dosłowną, musimy wyciągać tych ludzi z domów – tłumaczyła Magdalena Gryko. Burmistrz dodała, że istnieje poważny problem osób po 50., które nie pracowały od czasu zamknięcia państwowych gospodarstw rolnych, nie posiadają uprawnień zawodowych i prawa jazdy. Jej zdaniem sytuacja tych ludzi jest dramatyczna.
Artur Kiełbasiński dopytywał na ile można jeszcze poprawić sytuację w regionie. – Mamy spółdzielnię socjalną, mamy Centrum Integracji Społecznej, działamy. Organizujemy staże w zakładach pracy, płacąc przez pół roku za pracownika. Ale rozmawiałam ostatnio z panią psycholog i ona powiedziała mi, że jest coraz trudniej. Część grup, które prowadzi, składa się z osób trwale bezrobotnych. Część ludzi pracuje na czarno. Jest to związane z ich zadłużeniem. Jeśli pójdą legalnie do pracy, komornik zabierze im ponad połowę pensji – odpowiedziała Magdalena Gryko.
Burmistrz Kępic wskazywała na problemy związane z dojazdami do pracy. By dojechać 50 km do Słupska, pracownicy muszą wstać o 4 rano. W przypadku kobiet oznacza to całodzienny pobyt poza domem i potrzebę wynajęcia opiekunki do dziecka lub zapłacenie za przedszkole. W powiązaniu z niskimi zarobkami sprawia to, że niektórym nie opłaca się podejmować pracy, tłumaczyła Gryko.
SIŁĄ NAPĘDZAJĄCĄ RYNEK PRACY SĄ LOKALNE FIRMY
Czy siłą rynku pracy są lokalne przedsiębiorstwa? – pytał Przemysław Woś.
– W 2013 roku mieliśmy 1200 bezrobotnych, obecnie jest ich 550. Około 270 to osoby, które nie mają pracy od wielu lat. Na spadek bezrobocia duży wpływ mają przedstawiciele lokalnego biznesu. Przykładem ich zaangażowania była sytuacja związana z pożarem w fabryce mebli. Ta fabryka spłonęła w sierpniu, w grudniu została odbudowana. Przez ten czas właściciel wypłacał 350 osobom pensję, żeby utrzymać swoich pracowników – opowiadał Jacek Pauli.
Burmistrz wskazał też na potrzebę przygotowania przyszłych pracowników, co musi być związane z rozwojem kształcenia zawodowego. Zdaniem gości problemem jest m.in. brak mistrzów, rzemieślników, którzy uczą fachu. Jego zdaniem, brak przygotowanych kadr może doprowadzić do relokacji biznesu.
CZY ZNALEZIENIE PRACY POZA TRÓJMIASTEM NADAL STANOWI KŁOPOT?
Na przestrzeni zeszłego roku w całym województwie liczba bezrobotnych spadła o 20 proc. Dynamika tego spadku była większa niż przeciętna dynamika spadku bezrobocia w całym kraju. Liczba bezrobotnych zmniejszyła się w każdym powiecie i w każdej gminie. Niski jest nadal wskaźnik kształcenia ustawicznego, na Pomorzu wynosi on 6 proc., w całym kraju jest on jeszcze niższy. W krajach skandynawskich co trzeci obywatel nieustannie podnosi swoje kwalifikacje. Ma to przełożenie na stan bezrobocia. Pracodawcy poszukują wykwalifikowanych osób, w tym absolwentów szkół zawodowych. Przykładem jest Zespół Szkół Mechanicznych i Logistycznych w Słupsku.
– Tak naprawdę każdy absolwent ma kilka ofert pracy. Pracodawcy sami zgłaszają do nas oferty pracy. Działa u nas biuro karier. Uczniowie odbywają praktyki u pracodawców, mają fundowane stypendia. Mechanicy, mechatronicy, logistycy, mechanicy samochodowi mają po dwie, trzy oferty pracy – mówi Barbara Zakrzewska, dyrektor szkoły, będąca jedną z bohaterek reportażu prezentowanego w audycji.
– Złotej recepty na poprawę sytuacji na rynku pracy nie ma. Trzeba wykorzystać każdą możliwą szansę rozwojową. Wspierać lokalny biznes, sięgać po środki unijne i rozmawiać z ludźmi. Trzeba ich przekonywać, że pozostając biernymi, szkodzą sobie i swoim rodzinom – mówił Michał Bruski.
Posłuchaj audycji:
Piotr Puchalski/Przemysław Woś