Duży festiwal muzyczny poza wielką aglomeracją miejską. „Problemów jest mnóstwo”

Fani muzyki jazzowej z całej Polski dzięki Komeda Jazz Festivalowi dobrze wiedzą, gdzie na mapie kraju leży Słupsk. Podobnie jest z pobliską Doliną Charlotty, która dzięki Festiwalowi Legend Rocka od lat przyciąga tysiące fanów muzyki rockowej. Czym różni się organizacja dużego festiwalu muzycznego w regionie od organizacji imprezy w dużej aglomeracji? O tym rozmawiali goście audycji Nie tylko metropolia. Gośćmi Kamila Wicika w programie Nie tylko metropolia byli prof. Leszek Kułakowski, dyrektor artystyczny Komeda Jazz Festivalu oraz Mirosław Wawrowski, organizator Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty.

– Są duże trudności – mówił Mirosław Wawrowski. – Artyści nie chcą jechać tak dużej odległości od lotniska. Pierwszym problemem jest przekonanie ich żeby tu przyjechali. Widzowie również muszą przebyć szmat drogi z całej Polski. Muszę zapewnić im noclegi i gastronomię. Nasz widz ponosi nieco większe koszty, bo oprócz biletu na koncert, musi wkalkulować sobie w koszty nocleg oraz podróż.

Podobnie jest w przypadku Komeda Jazz Festivalu. – Największym problemem są pieniądze – mówił prof. Leszek Kułakowski. – Aplikujemy głównie do ośrodków zewnętrznych, między innymi do Ministerstwa Kultury, bo nasze miasto nie ma dużych środków na kulturę. Następnie musimy przywieźć artystów z lotniska do Słupska, a nie wszyscy chcą się zgodzić, żeby jechać taki kawałek drogi. Niektóre koncerty robimy w Filharmonii w Gdańsku. W Słupsku brakuje też bazy hotelowej na najwyższym poziomie dla artystów, których zapraszamy.

KWESTIA PIENIĘDZY

Obie imprezy zbudowały kulturalną markę regionu dzięki światowej sławy artystom, dzięki czemu Festiwalowi Legend Rocka (który co roku przyciąga kilkadziesiąt tysięcy osób) udaje się pozyskiwać sponsorów zewnętrznych. – To kwestia uszczegółowienia oferty oraz tego, co możemy dać w zamian – powiedział Mirosław Wawrowski.

W przypadku Komeda Jazz Festivalu jest nieco inaczej. – Jazz to muzyka dla wąskiej grupy odbiorców o wysublimowanych potrzebach. Tutaj są dużo mniejsze pieniądze niż w przypadku gwiazd rocka – mówił prof. Kułakowski. – Artyści przyjeżdżają do nas z potrzeby serca.

Fot. Agencja KFP/Maciej Kosycarz

mro
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj