Radni zrzekają się mandatów i zmieniają klubowe barwy tuż po wyborach. „Wszystko jest kwestią ceny”

Opadł już kurz po wyborach samorządowych, ale emocji związanych z polityką lokalną nie brakuje. Radni zrzekają się mandatów, zmieniają barwy klubowe, co nie tylko na Pomorzu budzi spore kontrowersje. Przykładem może być Robert Biedroń, który 6 dni po ślubowaniu zrzekł się mandatu radnego. Gośćmi Przemysława Wosia w audycji Nie tylko Metropolia byli Jerzy Mazurek – były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji i były prezydent Słupska, oraz Krzysztof Nałęcz – redaktor naczelny Głosu Pomorza, Głosu Koszalińskiego i Głosu Szczecińskiego.

– Wszystko to kwestia ceny. Już Fenicjanie mówili, że każdy jest do kupienia, tylko zależy za ile. Niestety w polityce jest tak, że niektórzy się sprzedają za marną cenę. System wyborczy wymaga zmian prawnych. Uważam, że nie wolno zmieniać partii w trakcie kadencji, nie wspominając już o jej początku. Jeżeli ktoś chce zrezygnować, to powinien złożyć mandat, a na jego miejsce weszłaby następna osoba z listy. Tak naprawdę jest to tylko mały zabieg legislacyjny i myślę, że to by zdopingowało do rzetelności, w szczególności wobec wyborców – mówił Jerzy Mazurek.

– Nie zgodzę się z moim przedmówcą. W ogóle nie wyobrażam sobie takich legislacji, które w jakikolwiek sposób determinowałyby późniejsze zachowanie osoby, na którą głosuje wyborca. Nigdy nie rozstrzygniemy, na ile głosujemy na konkretnego kandydata, a ile na partię. Dlatego uważam, że jest to jakaś ułomność demokracji, której nie da się przeskoczyć – dodał Krzysztof Nałęcz.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj