Hotelarze o sytuacji w branży: „Bez sezonu wakacyjnego najprawdopodobniej byśmy już nie istnieli”

Rok 2020 jest bardzo trudny dla gospodarki – lockdown, obostrzenia, ograniczenia działalności. Tym razem rozmawiamy o sytuacji branży hotelarskiej i turystycznej.

– W czasie pierwszego lockdownu, do czerwca wszystkie obiekty stały. Podobnie jest i teraz. Może nie ma zakazu działalności hotelowej, można mieć otwarte dla podróżujących służbowo, ale potencjał jest na bardzo niskim poziomie. W rzeczywistości z trzech naszych obiektów, dwa największe mamy zamknięte od blisko dwóch tygodni – powiedział Łukasz de Lubicz-Szeliski, prezes hotelu „Grand Lubicz – Uzdrowisko Ustka”.

Czy sezon wakacyjny pozwolił nadrobić straty, spowodowane wiosennym zamknięciem?

– Bez sezonu wakacyjnego najprawdopodobniej byśmy już nie istnieli. Uważamy, że był bardzo udany. Turyści nie wyjechali w tym roku tak gromadnie za granicę. Szukali wypoczynku bardziej w Polsce, schronienia przed pandemią. Sezon był bardzo udany i udało nam się odrobić straty z lockdownu wiosennego. A były bardzo duże, bo i tak musieliśmy cały ośrodek utrzymać – tłumaczył Mirosław Wawrowski, właściciel „Doliny Charlotty”.

Jaka wakacyjna aktywność turystyczna cieszyła się największym zainteresowaniem?

– Nasza działalność jest stricte sportowa i rekreacyjna. Zauważyliśmy, że mieszkańcy byli na miejscu. Więcej osób korzystało szczególnie z obiektów otwartych. Widzieliśmy duże zainteresowanie „orlikami”. Sporo osób korzystało również z przystani kajakowej. Chyba więcej z nas odpoczywało stacjonarnie – ocenia Agnieszka Klimczak, dyrektor Słupskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

(Fot. Pixabay)

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj