„Nową Solidarność” Trzaskowskiego kwestionują działacze wolnych związków zawodowych. A co na to politycy?

Rafał Trzaskowski tydzień temu w Gdyni zapowiedział, że podejmuje się stworzenia ruchu obywatelskiego, razem z samorządami, organizacjami pozarządowymi, z ludźmi dobrej woli, by bronić społeczeństwa obywatelskiego. Zaproponował nazwę „Nowa Solidarność”.  Skąd nagła próba nawiązywania do ideałów z sierpnia 1980 roku i dlaczego jest kwestionowana przez działaczy wolnych związków zawodowych? O tym w Śniadaniu Polityków w Radiu Gdańsk Artur Kiełbasiński rozmawiał z Marcinem Horałą z PiS, Tadeuszem Aziewiczem z KO, Arturem Dziamborem z Konfederacji oraz Karolem Rabendą z Porozumienia.

– Rafał Trzaskowski ma świadomość, że, aby wygrać z PiS-em, są potrzebne dwie nogi. Ta obywatelska i partyjna. Te dwie nogi mogą spowodować, że zmieni się władza w Polsce i wygrają siły demokratyczne – powiedział poseł Aziewicz.

 

– To jest politycznie wymierzone w Szymona Hołownię. Chodzi o to, żeby przejąć jego wyborców. To jest walka między tymi panami, ona raczej Prawa i Sprawiedliwości nie dotyczy – podkreślił Marcin Horała.

 

– Jeżeli uznali, że ruch społeczny, zbudowany wokół polityka, który jest wiceprezesem partii, to jest odpowiedź, na którą czekali Polacy, to mimo wszystko bardziej wiarygodny jest w tym wszystkim Szymon Hołownia – dodał Artur Dziambor.

– To jest kontrakcja do ruchu Szymona Hołowni. Taka PR-owa zagrywka – potwierdzał Karol Rabenda.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj