Przypadkowa rozmowa w pubie stała się początkiem wielkiej miłości Polki i Katalończyka. Zmieniło to życie obojga, bo już po pół roku i trzech spotkaniach gdańszczanka, śpiewaczka operowa Monika Czalej powiedziała „tak” Bazylemu Pujol, biznesmenowi z Hiszpanii. – Pojechałam z koleżankami do Galway w Irlandii, gdzie poszłyśmy do pubu i wtedy pierwszy raz spotkałam Bazylego. Zamieniliśmy parę słów przy barze. Bazyli na początku myślał, że jestem z Hiszpanii. Gdy dowiedział się, że pracuję jako śpiewaczka operowa, opowiedział mi o swoim zainteresowaniu operą. Na początku uznałam to za tani podryw, ale potem faktycznie się okazało, że miał więcej płyt niż ja.
Monika początkowo nie spodziewała się, że znajomość z Hiszpanem rozwinie się w coś poważnego. – Rozmawialiśmy dokładnie 7 minut, tyle co pianka opada w Guinnessie. Poprosił mnie o kontakt, potem rozmawialiśmy trochę poprzez internet aż stwierdził, że przyjedzie do Polski. Uznałam, że zawsze lepiej mieć więcej przyjaciół w Hiszpanii, skoro i tak miałam tam wyjechać. Potem jeszcze dwa razy był w Polsce, a ja odwiedziłam go w sylwestra.
Ku zaskoczeniu Moniki, jej znajomość z Bazylim szybko zamieniła się w miłość. – To był taki mały szok, bo zanim zdecydował się przyjechać do Polski nie byłam zainteresowana panami, chciałam podróżować oraz rozwijać się. Kiedy Bazyli do mnie przyjechał mocno mnie zaskoczył, a po sylwestrze w Hiszpanii między nami było już coś poważniejszego. W lutym, po trzech spotkaniach mi się oświadczył.
Nie był to jednak koniec niespodzianek. – Zaręczyny były bardzo oryginalne, pojechaliśmy na obiad do moich rodziców. Bazyli spytał, czy może zrobić sobie zdjęcie z moimi rodzicami. Ja odpowiedziałam, że oczywiście, a on na to żebym przyniosła aparat z drugiego pokoju, a potem żebym go wyciągnęła z futerału. W tym momencie lampka mi się w głowie zapaliła, że będę na usługach. Kiedy powiedział żebym wyciągnęła lampę błyskową, to już we mnie zawrzało. Pomyślałam, że nie wytrzymam i że Bazyli może się powoli pakować. A potem wyciągam pudełeczko, w którym był pierścionek zaręczynowy. Oczywiście powiedziałam „tak”.
Choć już wkrótce zamieszkali razem w Hiszpanii, ślub odbył się w Polsce. – Zorganizowaliśmy wszystko w Rewie, ponieważ jest to miejsce, gdzie zawsze powracam. Do Polski na wesele przyjechała grupa 60 Katalończyków, a potem jeszcze mieliśmy poprawiny w Hiszpanii.
Monika wróciła po ślubie z mężem do Polski i obecnie mieszkają w Gdańsku, choć tęsknią za życiem w Hiszpanii. – Nie przypuszczałam, że wrócę do Polski. Mieszkałam 6 lat w Hiszpanii, ale Bazyli miał pomysł na otwarcie biznesu w Polsce. Na początku nie chciałam wrócić, bo dobrze się czułam wśród ludzi w Hiszpanii, którzy są otwarci i uśmiechnięci. Nie ukrywam było mi żal, ale przecież Bazyli też ma prawo do tego, żeby się rozwijać.
Para obecnie spodziewa się dziecka. Przyszli rodzice bardzo by chcieli, żeby maluch miał możliwość spędzania czasu nie tylko w Polsce, ale też w Katalonii. Planują w przyszłości nauczyć dziecka obu języków. – Będziemy uczyć je polskiego i hiszpańskiego. Na pewno będzie często jeździć do Katalonii, więc myślę, że katalońskiego też się nauczy.
ste/mat