Ser Lanselot w Sopocie. Farmerskie sery z wysokiej półki

DSC 5168

Grzegorz Jankowski zrezygnował z kariery dziennikarza telewizyjnego, specjalizującego się w tematyce kryminalnej po to, żeby założyć sklep… z serami. I nie, to nie będzie ani anegdota, ani bajka, tylko recenzja fantastycznego miejsca, które gdy powstawało w 2012 roku, było jedynym w Polsce sklepem serwującym regionalne sery farmerskie.

Ser Lanselot, bo tak nazywa się ten niewielki sklepik, od początku trzyma wysoki poziom, o czym przekonałem się na własnej skórze w tym tygodniu. Ser Lanselot znajduje się na parterze Krzywego Domku w Sopocie. Ale nie w miejscu, gdzie jest nieustanny zgiełk kilku klubów działających w budynku, tylko z jego cichej, niepozornej strony, z wejściem od ulicy Haffnera.

Asortyment nie jest zbyt duży, bo Grzegorz stawia na jakość i na to, żeby o każdym z wyeksponowanych serów można było opowiedzieć osobną historię. – Niektóre sery to naprawdę niesamowita rzadkość. Jeden z nich Ermlander, jest wytwarzany z mleka dwóch krów należących do mieszkającego w Polsce Fryzyjczyka. Wystarcza go na zrobienie dokładnie jednego krążka sera dziennie. I na szczęście co jakiś czas trafia on do nas, mówi właściciel sklepu Ser Lanselot. Do wyboru są głównie sery krowie i kozie. – Czasem mamy też uwielbiane przez koneserów sery owcze, ale nie są one w Polsce zbyt popularne. Dlatego trzeba mieć szczęście, żeby na nie trafić, mówi Grzegorz Jankowski.

Wizyta w serowym sklepie w Sopocie i krótka rozmowa z właścicielem od razu znacząco poszerzyła moją wiedzę o fascynującym świecie serowarstwa. Od tego momentu wiem na przykład, co to kozieradka. – To mało znane zioło o lekko orzechowym smaku, które jest jednym ze składników słynnej mieszanki curry. Bez niego ser, który sprowadzam z Wiżajn nie smakowałby tak idealnie, opowiada Grzegorz. Dowiedziałem się też, że sery kozie nie bez powodu kosztują więcej niż krowie. Podobno (tu będzie trochę matematyki rodem z przedszkola) „siedem kóz daje mniej mleka niż dwie krowy„. Ot ciekawostka, a takich w Ser Lanselocie jest pełno. 

Jeśli swoją przygodę z serami farmerskimi dopiero zaczynamy, to od właściciela nie tylko dowiemy się „z czym to się je”, ale też dokupimy do tego odpowiednie składniki. Można więc zaopatrzyć się w idealnie komponujące się z serami wino, nabyć konfitury, których smak daje świetny kontrast z odpowiednio dobraną na przykład goudą, do tego oleje i inne wspaniałości, włącznie z ciekawostkami, jak… polskie ślimaki.

Cenowo jest oczywiście bardziej ekskluzywnie, niż w markecie, ale też sery farmerskie je się z większym namaszczeniem, a nie wykorzystuje jako codzienny składnik kanapek do pracy. Średnia cena sera krowiego to 8-10 złotych za 100 gramów. Kozie są nieco droższe, ok. 14-15 złotych. I jeszcze jedno, spora część z Państwa zapewne zastanawia się, czy zapach i smak serów nie jest czasem zbyt, delikatnie mówiąc … intensywny. Spokojnie. Zapewniam, że polskie sery farmerskie zadowolą nawet te najbardziej konserwatywne kubki smakowe. Francuskie i szwajcarskie walory zapachowe zostają w swoich ojczyznach.

Ser Lanselot potrzebował trochę czasu, żeby stać się nie tylko lokalną ciekawostką, ale po prostu miejscem chętnie i regularnie odwiedzanym. Udało się. Interes kręci się na tyle, że właściciele otworzyli już swoją pierwszą filię na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. A patrząc na wysoki poziom jaki reprezentują, obstawiam że na tym się nie skończy.

 

Maciej Bąk/mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj